Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powiat gdański: Przemeldowują dzieci, by dostać się do szkoły

Agata Cymanowska, ewel, JŁ
G.Mehring/Archiwum DB
Mama przemeldowuje się razem z dzieckiem do dziadków na dwa-trzy lata albo oboje rodziców przynosi zaświadczenie, że opiekują się mieszkaniem znajomych, którzy wyjechali za granicę - rodzice dzieci mieszkający w miejscowościach na terenie gminy wiejskiej Pruszcz Gdański robią, co się da, by ich pociechy dostały się do podstawówki czy gimnazjum w Pruszczu Gd. Dlaczego? Bo szkołę mają pod domem, a do tych z ich obwodów muszą dojeżdżać kilka lub nawet kilkanaście kilometrów.

- Mimo że mieszkam w Juszkowie, to od kilku lat melduję się w Pruszczu Gdańskim, by moje dzieci chodziły tam do przedszkola i szkoły podstawowej - przyznaje mama, która chce pozostać anonimowa. - To przede wszystkim dla mnie wygoda, bo w drodze do pracy zawożę dzieciaki do szkoły. Nie wyobrażam sobie, zawozić je teraz do szkoły w Straszynie. Przecież to daleko, a przy małych dzieciach liczy się każda chwila.

Z kolei pani Anna z Pruszcza Gd. zameldowała u siebie dwie osoby.
- Koleżanka poprosiła mnie, by ją zameldować, ponieważ chce, aby jej syn uczył się w gimnazjum przy Zespole Szkół Ogólnokształcących nr 1.

- Gdybyśmy wiedzieli, że nie będziemy mogli posłać dziecka do szkoły, którą niemal widzimy z okien, ponieważ leży już w innej gminie, kupilibyśmy mieszkanie na innym osiedlu - mówi kolejny rodzic z Juszkowa, który stara się o przyjęcie dziecka do Zespołu Szkół nr 2 w Pruszczu Gd.

Urszula Niklas, dyrektor placówki, przyznaje, że rodzice przychodzą do szkoły i proszą o przyjęcie.
- Problem polega na tym, że część bloków na osiedlu w Juszkowie leży w granicach miasta, a część w granicach gminy - tłumaczy dyrektor Niklas. - W efekcie część dzieci podlega pod naszą szkołę, a pozostałe pod placówkę w Straszynie.
Rodzice kombinują więc jak mogą. Jedna z matek była tak zdesperowana, że gdy odmówiono jej przyjęcia sześcioletniego dziecka do zerówki, prosiła o miejsce w pierwszej klasie.

- Problem dotyczy głównie takich miejscowości jak Roszkowo, Rokitnica, Radunica czy Juszkowo - przyznaje Bożena Chodkowska, z Urzędu Gminy Pruszcz Gd.

- Chodzi o te dzieci, które mieszkają, jak mówimy, "za rowem", czyli np. z Roszkowa, które naszą szkołę mają niedaleko, znacznie bliżej niż szkoła w Wiślinie, do której należą - mówi Iwona Polańska, zastępca dyrektora Zespołu Szkół nr 4 w Pruszczu Gd.

Władze miasta do końca sierpnia podejmą decyzję o tym, czy przyjmą dzieci spoza gminy. Wszystko rozbija się o pieniądze, ponieważ zerówkowiczów wciąż nie obejmuje subwencja [zerówkowicz to nie uczeń, więc gmina nie ma obowiązku dowozu takiego dziecka do szkoły - red.], a utrzymanie jednego oddziału, biorąc pod uwagę tylko pensje nauczycieli, to koszt 50 tys. zł rocznie.
- Dokładamy prawie 9 mln zł rocznie do oświaty - mówi zastępca burmistrza Pruszcza Gd. Jerzy Kulka. - Nie wiemy, co zrobimy. Pierwszeństwo mają dzieci z naszej gminy.

Wszystko wskazuje na to, że problem rozwiążą sami rodzice... właśnie przemeldowując siebie i dziecko.
Dodajmy, że podobny problem dotyczy także innych miast, np. Gdańska.

- Dzieci z ościennych gmin przyjmowane są do szkół przez dyrektorów w miarę wolnych miejsc - mówi Dariusz Wołodźko z biura prasowego Urzędu Miejskiego w Gdańsku. - Jedynie w Osowej trudno o miejsce, gdy jest się zameldowanym poza Gdańskiem. Natomiast na Kowalach miasto planuje wybudować nową szkołę wspólnie z gminą Kolbudy - zapowiada.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij, zarejestruj się i w sierpniu korzystaj za darmo: www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki