Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdynia Rocks! - nowa marka na modowej mapie Trójmiasta [ZDJĘCIA]

Aleksandra Dylejko
Gdynia Rocks! to t-shirty, bokserki, letnie spódnice tiulowe, dresowe z tiulem pod spodem. Markę założyła pani Ania, która podkreśla że chce, aby jej ubrania wyróżniały się oryginalnością i dobrym wykonaniem.

Nici, guziki i zamki są polskie. Tylko i wyłącznie. Podobnie tkaniny: delikatne dzianiny i dresowa bawełna produkowane są w Pabianicach, samym sercu krajowego zagłębia włókiennictwa. Szwalnia, która szyje t-shirty, bluzy czy spódnice, mieści się na Kaszubach. Bo taki był ostateczny zamysł Ani z Gdyni: stworzyć markę odzieżową, na którą składać się będą tylko i wyłącznie ubrania szyte z polskich materiałów doskonałej jakości. Chciała też, by projektowane przez nią modele oddawały ducha jej miasta, by gdynianie się z nimi identyfikowali i byli z nich dumni. Z tego zamysłu i z tych pragnień, trochę metodą prób i błędów, rok temu powstała modowa linia Gdynia Rocks!

Ania przyznaje, że gdy zaczynała, chodziło jej nie tylko o ciuchy: - Chciałam wymyślić fajne logo i hasło związane z Gdynią. Widzę, jak mieszkańcy kochają swoje miasto, i pomyślałam, że przydałaby się marka, która napawałaby gdynian dumą. Miały być raczej gadżety niż ubrania, ale zrobiłam rozeznanie rynku i okazało się, że taka marka już w zasadzie jest - to I love Gdynia. Bez sensu było iść w tę stronę. Cały czas kręciła mnie moda. Mam wrażenie, że od zawsze ubierałam się inaczej, bardziej indywidualnie. Niekoniecznie podążam za obowiązującymi właśnie trendami, ale zawsze jakoś mnie inspirują. Mam swoje ulubione blogerki modowe, obserwuję zagraniczne portale. Często wracam do serialu "Seks w wielkim mieście". Główna bohaterka Carrie Bradshaw, jej szafa i odjechane pomysły na łączenie różnych ubrań i stylów to dla mnie ikona mody. Jestem aktywną zakupoholiczką na portalach z polską modą. Podejrzę coś, pomyślę, jaki detal można dodać, co skrócić, co przedłużyć. A gdy chodziłam po sklepach i denerwowałam się, że nie ma czegoś, co chciałabym nosić, w końcu pomyślałam: skoro tego nie ma, to może ja to stworzę?

Miała dość ubrań, które szybko tracą kolor i fason, więc zaczęła rozmawiać z dostawcami polskich dzianin.
- Wkręciła mnie myśl, żeby robić porządne polskie rzeczy - mówi o początkach. - Postanowiłam też zacząć od wypromowania marki w Gdyni. Pierwsze miały być ubrania z logotypem, który sama wymyśliłam. Chodziło o to, żeby ludzie chętnie kupili i przekonali się do jakości. Planowałam, że z czasem powolutku zacznę to logo umieszczać tylko na metce, żeby chodziło bardziej o markę niż o gadżet z napisem "Gdynia Rocks" - "Gdynia rządzi".

Zaczęła od szarej, dresowej bluzy - dla wielu " must have". Z kapturem, z logo z przodu. Swój model nazwała bluza orłowska.
- Chciałabym, żeby wszystkie projektowane przeze mnie ubrania miały związek z miastem, żeby się z nim kojarzyły - wyjaśnia. - Orłowo jest najbardziej prestiżową dzielnicą Gdyni, a że uznałam, że ta szara bluza będzie sztandarowym produktem marki, została "orłowską".

Wielu rzeczy uczyła się na własnych błędach. Nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo ciężko, zwłaszcza w Trójmieście, jest znaleźć kogoś, z kim można współpracować stale i w zasadzie od ręki. W efekcie wykroje powstają w Łodzi, a prototypy - w Inowrocławiu. Szwalnia miała być w Pabianicach, ale...

- Tam robią potężne produkcje, na dziesiątki tysięcy sztuk, więc trudno było o terminy dla moich małych zamówień - mówi. - Postanowiłam przenieść się do mniejszej szwalni i znalazłam świetną na Kaszubach. Kaszubi to ludzie pracowici, uczciwi, na których można polegać. Gotowa odzież przychodzi do mnie pięknie zapakowana, wyprasowana. Każda dostawa cieszy mnie jak prezent od Mikołaja! T-shirty Mały Kack pojawiły się w połowie lata, ale to dla mnie kolejna nauczka. Gdybym przewidziała, że teraz w szwalni jest szczyt sezonu, zamówiłabym koszulki w kwietniu, a nie na początku czerwca.
Wspomniane przez Anię "małe zamówienia" to 50, 100 sztuk. Niektóre serie, np. sukienek, są jeszcze krótsze. Spódnice (np. dresowe, podszyte tiulem) powstają w zasadzie na zamówienie. Ale pani, która je szyje, robi to tak szybko, że czeka się góra 10 dni. Zamówień indywidualnych Ania nie przyjmuje.

Gdynia Rocks! to t-shirty, bokserki, letnie spódnice tiulowe, dresowe z tiulem pod spodem. Najnowszy model to dresowa sukienka Łużycka - trochę biznesowa, trochę casualowa. Łużycka - bo przy ul. Łużyckiej w Gdyni mieści się kompleks biurowców.

- Mój zamysł jest taki, by szyć rzeczy oryginalne - podkreśla Ania. - Chcę, żeby wszystko, co nie kojarzy się z dresem, spróbować uszyć właśnie z dzianiny dresowej, bo jest bardzo wygodna. Choćby sukienkę, którą można założyć do pracy, a po powrocie do domu kobieta nie będzie miała ochoty jak najszybciej z niej wyskoczyć. Albo kojarzącą się ze skórą ramoneskę. Byłaby to wygodna bluzo-kurtka.

Ania chciałaby stworzyć tyle modeli, by w Gdynia Rocks! można było ubrać się od stóp do głów. I nie ukrywa, że choć ma też propozycje dla panów, skupi się raczej na odzieży dla pań. Te ubrania czuje bardziej. Będzie więcej sukienek, bo jej zdaniem, kobiety powinny w nich chodzić i pokazywać swoje atuty. Już prawie gotowa jest długa spódnica. Choć zamysłem Ani jest robienie rzeczy uniwersalnych, a nie kolekcji jesień-zima, zimą na pewno będą czapka i komin. Wszystkie nazwane po gdyńsku.

Na razie projektowane przez Anię rzeczy kupować można tylko w internetowych butikach i na facebookowym profilu marki. By otworzyć własny sklep - czy to stacjonarny, czy w sieci -potrzebne są pieniądze. Te Ania woli inwestować w nowe projekty. A inwestuje własne oszczędności i to, co zarobi ze sprzedaży.

- Wiem, że za moje ubrania trzeba zapłacić więcej niż za te produkowane masowo i sprzedawane w sieciówkach - przyznaje. - Ale to z czegoś wynika: nie używam dzianiny chińskiej, którą można kupić za grosze. W szwalni na Kaszubach pracują ludzie, którzy wkładają masę serca i dostają za to odpowiednie wynagrodzenie.
Nie kryje, że jak na razie Gdynia Rocks! nie daje dochodów, z których można by się spokojnie utrzymać, więc ma inną, pełnoetatową pracę. Swoją marką zajmuje się w czasie wolnym, którego przy dwójce dzieci zbyt wiele nie ma. Nieprzespane noce nie bolą, bo - jak mówi - moda i projektowanie to jej wielkie hobby.

- Zdarzało mi się w Gdyni mijać i pozdrawiać ludzi w moich bluzach. Chciałabym, żeby to nie była tylko marka. Żeby to był styl życia. Robię coś sama, komuś się to podoba, kupuje, a potem pisze, że to jest wygodne, fajnie leży. Cóż można chcieć więcej? - pyta. - Może pieniędzy, żeby szybko zrobić z Gdynia Rocks! coś większego.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki