Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Afera Amber Gold: Tylko postępowanie upadłościowe szansą dla klientów na odzyskanie pieniędzy?

Łukasz Kłos
Podczas przeszukiwania przez ABW biur Amber Gold
Podczas przeszukiwania przez ABW biur Amber Gold Przemek Świderski/Dziennik Bałtycki
Funkcjonariusze ABW w czasie wczorajszej kilkugodzinnej akcji w siedzibie spółki i w mieszkaniach właścicieli zdobyli tysiące informacji związanych z działalnością firmy. Jak podał w czwartek wieczorem Wojciech Szelągowski z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, przeszukania będą kontynuowane w piątek.

Z samego rana w czwartek w kilkunastu punktach w Gdańsku pojawili się funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Wszystkie związane były z dwiema głośnymi w ostatnim czasie osobami - Marcinem Plichtą i jego żoną Katarzyną. Już o 7 rano funkcjonariusze ABW pojawili się w czterech prywatnych apartamentach Plichtów. Niespełna dwie godziny później wkroczyli do centrali Amber Gold i dziewięciu innych obiektów związanych ze spółkami kontrolowanymi przez kontrowersyjne małżeństwo. Na zlecenie Prokuratury Okręgowej w Gdańsku agenci zabezpieczali dokumenty związane z działalnością tych firm.

- Śledczy szukają dokumentacji finansowej związanej m.in. z zakupem i sprzedażą złota, jak faktury, rachunki, certyfikaty oraz inne dokumenty dotyczące płatności - poinformował wczoraj rano Maciej Karczyński, rzecznik prasowy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Przeczytaj także: Amber Gold w prokuraturze. Rekordowa liczba zgłoszeń od klientów spółki!

Nieoficjalne źródła podają, że ostatnie deklaracje Marcina Plichty co do znacznych ilości złota, jakimi dysponować ma Amber Gold, mają się - delikatnie powiedziawszy - mocno różnić od rzeczywistego stanu.

Ile dokładnie kruszcu spółka zgromadziła?
Powinno to wyniknąć z analizy dokumentów zabezpieczonych podczas wczorajszego przeszukania.

- To już nie setki czy tysiące stron dokumentów, ale terabajty danych - zapewnia jeden z funkcjonariuszy związanych ze śledztwem. - Analiza tego zajmie sporo czasu.

W czasie, gdy funkcjonariusze ABW przeszukiwali biura spółki Amber Gold oraz mieszkania małżeństwa Plichtów, pod siedzibą Prokuratury Okręgowej w Gdańsku ustawiała się kolejka osób pokrzywdzonych przez gdański parabank.

Sytuacja, choć niecodzienna, jest jednak bardzo poważna. Jak poinformował nas prok. Wojciech Szelągowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, łączna liczba osób, które deklarują, iż straciły pieniądze na współpracy z Amber Gold, sięgnęła dziś 266.

Byli klienci są coraz bardziej zdesperowani, by odzyskać powierzone firmie środki. Nie czekając na rozpoczęcie procesu likwidacyjnego spółki, wierzyciele składają wnioski o upadłość Amber Gold.

- Co kilka godzin wpływają nowe pisma - usłyszeliśmy wczoraj w gdańskim sądzie.

Sędzia Rafał Terlecki, wiceprezes Sądu Okręgowego w Gdańsku, poinformował, że do godz. 14.50 zarejestrowano formalnie dwa wnioski. Tymczasem, wbrew wcześniejszym zapowiedziom, nie wpłynęło żadne pismo ze strony władz Amber Gold, dotyczące ewentualnej likwidacji spółki.

Eksperci uprzedzają, że w dochodzeniu roszczeń pieniężnych kluczowe znaczenie będzie miała... kolejka.

- Nie liczy się kolejność wpływu, ale to, kto pierwszy udowodni swoją wierzytelność przed sądem - tłumaczy jeden z doświadczonych prawników. - W praktyce i tak często decyduje w pewnej mierze przypadek, bo sprawa sprawie nierówna. Jedne kończą się po dwóch posiedzeniach, inne ciągną się miesiącami, bo ktoś się nie stawi albo trzeba przedstawić dodatkowe dokumenty.

ABW przeszukuje pomieszczenia Amber Gold w Gdańsku. Zobacz ZDJĘCIA!

Część z prawników przekonuje, że w obecnej sytuacji tylko postępowanie upadłościowe może zapewnić wierzycielom (choćby częściowy) zwrot powierzonych środków.

- Jeśli sąd przychyli się do wniosku, to zostanie powołany tymczasowy zarządca majątku spółki, który odebrałby prawo do zarządzania dotychczasowym władzom - tłumaczy Artur Bunk z kancelarii Bunk-alliance, która przygotowała pierwszy wniosek w tym trybie. - Niezależny syndyk mógłby sprawdzić, czy doszło do nieprawidłowości i wyprowadzania pieniędzy do innych spółek, w tym również za granicę.

To szczególnie ważne w sytuacji, gdy coraz głośniej mówi się, że w marcu 2012 r. mogło dojść do wyprowadzenia olbrzymiej sumy pieniędzy Amber Gold sp. z o.o. - spółki oferującej intratne lokaty w złoto. Wówczas to Katarzyna i Marcin Plichtowie mieli zaciągnąć w niej pożyczkę wartą - bagatela - 50 mln zł. Za tę sumę mieli następnie objąć udziały w nowej, bliźniaczej spółce - Amber Gold S.A. Choć zbieżność nazw jest ewidentna, to w praktyce są to dwie odrębne firmy, a wierzyciele jednej nie mogą sięgnąć po kapitał drugiej spółki. Sprawa zdaje się mieć drugie dno, gdyż bank, z którego miały wypłynąć pieniądze na sfinansowanie udziałów w Amber Gold S.A., twierdzi, że do takiej transakcji nie doszło, a rzekome potwierdzenia przelewów, jakie widnieją w aktach KRS, są sfałszowane.

Niejasności w sprawie Amber Gold się mnożą. Wczoraj serwisy informacyjne obiegła wiadomość, że Plichta przez podstawioną osobę usiłował sprzedać złoto należące do parabanku. Co więcej, pieniądze z transakcji nie miały wpłynąć na konto spółki, ale... jego teściowej.

Tymczasem gdański sąd rejestrowy zdecydował się naprawić swoją nieudolność i we wtorek z urzędu wszczął postępowanie w sprawie wykreślenia Marcina Plichty z organów wszelkich spółek zarejestrowanych w tutejszym Krajowym Rejestrze Sądowym.

Wczoraj tempa nabrało zasadnicze śledztwo toczące się w sprawie Amber Gold. Przeszukania doprowadziły do zabezpieczenia szeregu dokumentów związanych z działalnością finansową spółek oraz samych Plichtów. Ci nie zostali zatrzymani, choć - jak się dowiedzieliśmy - Plichta uczestniczył w czynnościach przeszukania.

Gdańska Prokuratura Okręgowa we współpracy z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego prowadzi postępowanie w czterech kierunkach - pod kątem sprawdzenia doniesień dotyczących oszustwa, działania na niekorzyść osób, które powierzyły Amber Gold swoje fundusze, prowadzenia działalności parabankowej oraz prania brudnych pieniędzy.

Za to bez wyraźnych wniosków zakończyło się posiedzenie Komitetu Stabilności Finansowej pod przewodnictwem premiera Donalda Tuska. - Nie mam wątpliwości, że wielu instytucjom zabrakło albo refleksu, albo determinacji. Nie mówię tu o złej woli - stwierdził premier.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij, zarejestruj się i w sierpniu korzystaj za darmo: www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki