Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Tusk, będąc zatrudnionym na lotnisku, pracował też dla Amber Gold

Szymon Szadurski
Premier Donald Tusk z synem Michałem
Premier Donald Tusk z synem Michałem Robert Kwiatek/Archiwum
Michał Tusk, syn szefa polskiego rządu, pracował niedawno w spółce OLT Express, przewoźniku lotniczym, którego właściciel - Amber Gold - znajdują się obecnie pod lupą Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz prokuratury.

Informacje takie ujawnił sam zainteresowany w wywiadzie, którego udzielił swojemu byłemu pracodawcy, "Gazecie Wyborczej". Syn premiera kolejny raz zaprzeczył też niedorzecznym, jego zdaniem, zarzutom, jakoby Donald Tusk miał mu załatwić zatrudnienie w dziale analiz Portu Lotniczego im. Lecha Wałęsy w Gdańsku, którego jednym z udziałowców jest Skarb Państwa. W sprawie tej już wcześniej wypowiadali się zarządcy tego lotniska. Ujawnili oni, że z własnej inicjatywy zabiegali o zatrudnienie Michała Tuska.

Ze strony przeciwników premiera, szczególnie polityków Prawa i Sprawiedliwości, nie ustają jednak głosy piętnujące rzekomy nepotyzm w relacjach na linii Donald Tusk - jego syn. Część przedstawicieli PiS konsekwentnie się nawet domaga, aby Michał Tusk zwolnił się z pracy. Tymczasem Marcin Plichta, prezes spółki Amber Gold, kontrolującej OLT Express, powiedział, że wie, iż Michał Tusk pracował dla jego spółki lotniczej, sam podpisywał z nim umowę. Wyda w tej sprawie specjalne oświadczenie.

Syn premiera stwierdził natomiast, iż jego współpraca ze znajdującym się obecnie w stanie upadłości przewoźnikiem lotniczym nie podobała się jego ojcu. O fakcie tym Michał Tusk miał poinformować tatę dopiero po trzech miesiącach od podjęcia zatrudnienia w OLT Express.

- Gdy ojciec się o tym dowiedział, powiedział, że to niemądre - poinformował Michał Tusk. - Wykazał się większą intuicją niż ja.
Syn premiera zdradził też, iż z prezesem Amber Gold Marcinem Plichtą, którego działalność jest obecnie przedmiotem zainteresowania ABW, prokuratury, a także Komisji Nadzoru Finansowego, podczas swojej pracy dla OLT Express miał tylko sporadyczny kontakt.

- W zeszłym roku zrobiłem z nim wywiad na temat jego dziwnych inwestycji w lotnictwo - powiedział Tusk dziennikarzowi "GW". - Rozmawialiśmy w siedzibie Amber Gold w Gdańsku. Miałem mieszane odczucia. Sprawiał wrażenie, jakby autentycznie chciał zbudować wielką linię lotniczą. Nie wiem, czy chodziło mu o prestiż, czy o uwiarygodnienie swoich interesów. W tym roku dwa razy był przy moich rozmowach z Frankowskim [innym pracownikiem OLT Express - przyp. red.] i na tym koniec.

Syn premiera przyznał, że obecnie zdał sobie sprawę, iż ktoś wykorzysta przeciwko niemu fakt współpracy z kontrowersyjnym przewoźnikiem lotniczym, szczególnie w kontekście tego, iż otrzymał ostatnio na konto pensję od byłego pracodawcy, podczas gdy upadła spółka nie płaci innym kontrahentom. Nie ma sobie on natomiast nic do zarzucenia w sprawie zatrudnienia w gdańskim porcie lotniczym. Michał Tusk stwierdził, że wcale nie musiał zmieniać pracy i nie uczynił tego z pobudek finansowych, bowiem jako pracownik lotniska zarabia nieco ponad 3 tys. zł na rękę. Tymczasem jego pensja jako dziennikarza wcale nie była gorsza. Podkreślił także, że to wcale nie Skarb Państwa, lecz samorządy są większościowymi udziałowcami lotniska.

Te wszystkie argumenty nie przekonują jednak przeciwników premiera. Zbulwersowani są oni szczególnie faktem, iż Donald Tusk miał zażądać od nowego ministra rolnictwa Stanisława Kalemby, aby jego syn zrezygnował z pracy w Agencji Rynku Rolnego, tymczasem toleruje fakt, że Michał Tusk zatrudniony jest w innej spółce z udziałami Skarbu Państwa.
- Syn premiera dostał posadę w porcie lotniczym w Gdańsku bez żadnego konkursu - grzmiał kilka dni temu podczas pikiety poseł Marcin Mastalerek. - Jak można walczyć, panie premierze, z nepotyzmem, jeśli we własnej pana rodzinie syn zajmuje stanowisko bez konkursu? - pytał Donalda Tuska.

Syna premiera w obronę biorą natomiast politycy Platformy Obywatelskiej, partii, której członkiem jest także sam premier. Według senatora Łukasza Abgarowicza, w tym przypadku nie ma mowy o nepotyzmie.
- Każdy musi gdzieś pracować - uważa senator. - Polityków są całe tysiące, ich dzieci również. Michał Tusk pracuje w dziale analiz i marketingu i jest tam zwykłym pracownikiem, a nie kierownikiem, prezesem czy dyrektorem.
Jego zdaniem, przypadku Michała Tuska nie można porównywać z sytuacją dotyczącą syna ministra rolnictwa Stanisława Kalemby.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij, zarejestruj się i korzystaj za darmo: www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki