Jawili się jako kontynuatorzy wcześniej wytyczonej drogi rozwoju i ci, którzy wspólnie przybliżą Gdynię, Sopot i Gdańsk do celu, jakim jest trójmiejska metropolia. Wystawiając tym samym kontrę Śląskowi czy Wielkopolsce.
I zaczęło się działanie ręka w rękę, wspólne zdjęcia, spotkania...
Jednak ta kołderka pod nazwą metropolia okazała się za krótka. Wystarczyła jedynie na zrealizowanie jednego projektu pt. bilet metropolitalny. Potem panowie zaczęli grać na siebie. Wróć - złe określenie, mało społeczne - na własne miasta i swoich wyborców.
Wojciech Szczurek (prezydent Gdyni, miał najlepszy wynik w Polsce) postanowił podjąć wyzwanie, czyli zbudować wespół z gminą Kosakowo lotnisko w Babich Dołach. I nie jakieś prowincjonalne. Tylko siostrzane Portowi Lotniczemu im. Lecha Wałęsy. Gdańsk, współorganizator Euro 2012, zareagował błyskawicznie. Zaczęła się medialna wrzawa.
Paweł Adamowicz z trudem dźwigał informację, że ktoś próbuje pozbawić Gdańska miana stolicy regionu. Bo tylko takie city może mieć lotnisko główne, satelita - co najwyżej airport pomocniczy. Wojciech Szczurek zaprosił specjalistów, mówiąc kolokwialnie - najwyższych lotów, którzy poparli powstanie lotniska.
Tylko Sopot siedział w miarę cicho. Nie chciał wkładać palca w drzwi dzielące dwóch gigantów. Nie wiedział jeszcze wtedy, że już wkrótce za sprawą prezydenta Jacka Karnowskiego będzie miał swoje pięć minut. Czarne pięć minut.
Trzej muszkieterowi zaczęli się rozchodzić. Metropolia, która mogła ich połączyć i stać się tym czwartym, czyli D'Artagnianem, zeszła na dalszy plan. Bardzo daleki. Trzej muszkieterowie podzielili los niegdysiejszych trzech tenorów (Tusk, Płażyński, Olechowski).
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
