Do Niemiec Wojciech Pomorski trafił w 1989 r. Czternaście lat później zaczęły się jego problemy. Żona, Niemka, która rozstała się z nim, zabrała ze sobą dzieci, a mężczyzna stracił z nimi kontakt. Od niemal dekady, początkowo w Niemczech, dziś w Austrii, gdzie przeprowadziła się kobieta, w sądach trwa batalia o dziewczynki.
Zobacz także: Matka walczy o dziecko. Uciekła z córką do Anglii
To właśnie Sąd Okręgowy w Wiedniu wydał właśnie wyrok odbierający zasądzone wcześniej 3-godzinne widzenia co dwa tygodnie.
Pomorski przekonuje, że sprawa ma podtekst narodowościowy, bo sąd odebrał mu prawa rodzicielskie i zakazał między innymi rozmawiania z dziewczynkami w języku polskim. - Jak były malutkie, dużo i chętnie mówiły po polsku, dziś po latach w ogóle zapomniały tego języka - mówi mężczyzna, który wcześniej wniósł o rozmowy w języku polskim, przez co na pewien czas sąd odebrał mu możliwość spotkań.
- To nieludzkie, ale system prawny Niemiec i Austrii w imię "spokoju" i "ochrony" moich dzieci zabrania mi je widywać - przekonuje Pomorski, który zapowiada, że nie podda się, a ze swoją sprawą pójdzie do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
W ciągu dziewięciu lat z córkami rozmawiał łącznie trzy razy - raz w 2005 roku, dwa razy w 2006 i kilka godzin dwa lata temu. Właśnie trafił do niego kolejny wyrok sądowy, który odebrał mu zasądzone wcześniej trzygodzinne spotkania co dwa tygodnie.
- Tamten wyrok i tak istniał tylko na papierze, w praktyce nie miałem szansy na rozmowę z dziećmi. Dlatego zgłosiłem do sądu wniosek o to, by wyegzekwować moje prawa. Ten uznał jednak, że dla ich dobra zabierze mi także te spotkania - mówi Pomorski.
Walczący o córki ojciec założył Stowarzyszenie Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech, które skupia rodziców w podobnej sytuacji. Złożył także petycję do Parlamentu Europejskiego, dotyczącą dyskryminacji w Jugendamt, instytucji zajmującej się nieletnimi, która zadecydowała o tym, że dziewczynki trafią do matki.
Przeczytaj również Jechała z niemowlakiem w 30-stopniowym upale
- Poparło ją ponad 400 osób z całej Europy - m.in. z Grecji, Austrii i Francji. To świadczy o skali problemu, a ta jest olbrzymia - tylko w Niemczech co roku urzędnicy decydują o odebraniu dzieci 32-44 tys. rodziców, w mniejszej Austrii to kolejne 10 tys. - podkreśla Pomorski.
Dziś mężczyzna ma jeszcze szansę na zmianę wyroku. W tym tygodniu, wspólnie z adwokatem Markusem Matuschczykiem chce złożyć odwołanie od niekorzystnej decyzji. - Liczę, że za którymś razem sąd po prostu musi się opamiętać, ale mój dramat trwa od tak wielu lat, a dziewczynki cierpią z powodu braku taty - to poważna sprawa i trauma, którą tak naprawdę będą dźwigały całe życie - mówi Pomorski, który narzeka także na opieszałość sądów. - Teraz jest już lepiej, bo zażądałem informowania mnie osobiście o prowadzonych działaniach. Wcześniej dowiadywałem się o tym, co dzieje się w mojej sprawie po fakcie, a dokumenty trafiały do jakichś adwokatów i na półki w kancelariach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?