Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Za filmiki jak za śmierć?

Redakcja
Wojciech Cieślak
Wojciech Cieślak Grzegorz Mehring
Z prof. Wojciechem Cieślakiem z Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Gdańskiego rozmawia Artur Kiełbasiński

Prokuratura Rejonowa w Gdańsku nie wystąpiła z wnioskiem o zastosowanie tymczasowego aresztowania wobec dwóch sprawców, którzy posiadali po kilka tysięcy zdjęć z pornografią dziecięcą. Czy to trafna decyzja?

Trudno ją ocenić, dysponując jedynie danymi pochodzącymi z przekazów medialnych. Jedno można stwierdzić z całą pewnością: rodzaj, charakter czy okoliczności popełnienia danego przestępstwa nie powinny być podstawowymi przesłankami zastosowania tymczasowego aresztowania.

Czyli kilka tysięcy zdjęć to za mało?

W tym wypadku, jak można przypuszczać, prokurator uznał, iż dowody zostały zebrane w takim stopniu, że tymczasowe aresztowanie jest zbędne. Dla mnie bardziej zastanawiający jest tak żywy oddźwięk, jaki w mediach i części społeczeństwa spowodowało stanowisko prokuratury. Większość komentujących wydawała się tym faktem zbulwersowana.

Czy to może dziwić? Chodzi wszak o dzieci!

To nie jest takie proste. Chciałbym być dobrze zrozumiany: nie jestem zwolennikiem łagodnego traktowania sprawców przestępstw przeciwko wolności seksualnej, a w szczególności tych z nich, którzy dopuszczają się takich czynów na szkodę dzieci. Dotyczy to zwłaszcza praktyk seksualnych z udziałem małoletnich, ale także utrwalania czy rozpowszechniania tak zwanej pornografii dziecięcej. Nie wydaje mi się jednak właściwe wrzucanie do jednego worka sprawców tych poważnych, a niekiedy i odrażających czynów z tymi, którzy na własny użytek takie materiały pornograficzne posiadają.

Powinniśmy to różnicować?

Moim zdaniem, choć można uzasadnić karalność tego rodzaju zachowań, określonych w art. 202 § 4a k.k. (bez "konsumentów" takiej pornografii nie byłoby zapewne jej produkcji), to trudniej aprobować stosunkowo surowe zagrożenie, to jest karę od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. To tyle, co za eutanazję czy za nieumyślne spowodowanie śmierci, a więcej niż za fałszywe zeznania czy rozpijanie małoletniego. Proporcje zostały tu chyba zachwiane: za przeglądanie obrzydliwych zdjęć czy filmików tyle co za śmierć człowieka?

A może to nie jest tak, że grożą zbyt duże kary za posiadanie pornografii dziecięcej, tylko zbyt niskie są kary za te inne przestępstwa?

Można i tak. Jednakże trudno oprzeć się wrażeniu, że wśród polityków różnych opcji trwa swoista licytacja, polegająca na wylansowaniu siebie na pryncypialnego trzebiciela przestępczości seksualnej w ogólności, a tej skierowanej przeciwko dzieciom w szczególności. Stąd wielokrotne zmiany rozdziału Kodeksu karnego, poświęconego przestępstwom seksualnym, stąd tworzenie nowych przepisów, podwyższanie wymiaru kary, stąd wreszcie pomysły w rodzaju przymusowej kastracji.
Które poprawiły notowania premiera Tuska.

Myliłby się ten, kto by uznał, że to sami politycy cierpią na swoistą seksualną obsesję. Nie, oni po prostu trafnie wyczuwają pewne tendencje, jakie istnieją w społeczeństwie, poczucie zagrożenia ze strony przestępców tego rodzaju, a zwłaszcza fakt, iż pokrzywdzonymi są dzieci. Jednak to zagrożenie w dużej mierze jest wykreowane przez media i filmy sensacyjne, a nieadekwatne do rzeczywistej skali problemu. Ten klimat jest wprost wymarzony dla prawniczych populistów.

Reagujemy zbyt emocjonalnie na przestępstwa o charakterze seksualnym?

Przestępstwa seksualne obejmują działania bardzo różne, czasami są skrajnie brutalne, ale czasami sprawy winy i odpowiedzialności są trudne do jednoznacznej oceny. A emocje nie niosą niczego dobrego, czasem zaś są źródłem tragicznych sądowych omyłek czy patologii systemu, prowadzących do oskarżeń za komplement wobec koleżanki z pracy czy kąpiel pod prysznicem ze swym dzieckiem.

Powinniśmy zachować w tym wszystkim rozsądek?

Ostatnio słyszałem o sytuacji, która kwalifikuje się do analizy bardziej przez psychiatrów, niż przez prawników - to "kwiatek" z amerykańskiej łączki. Otóż podjęto próbę wszczęcia postępowania przeciwko… przedszkolakowi, który rzekomo "molestował" swą wychowawczynię. Sprawa zaczęła się po prostu od tego, że maleńkie dziecko przytuliło się do piersi wychowawczyni. Proszę samemu ocenić tę sytuację i związane z nią "zagrożenia". Moim zdaniem w całej tej historii ktoś, delikatnie mówiąc, rozminął się z rozumem. Ale jakiś prawniczy populista może zacząć opowiadać, że przecież molestowanie zaczyna się już w przedszkolu…

Ale skoro nie powinniśmy tak mocno akcentować konieczności kar, jak postępować w podobnych sprawach?

Kwestię kary trzeba akcentować, gdy mamy do czynienia z brutalnym gwałtem lub innym rzeczywiście odrażającym czynem. Ale w tej sferze jest też ogromna liczba zachowań sprzecznych z prawem, ale jednocześnie będących przejawem choroby, czasami bardzo ciężkiej. Pamiętajmy - jeżeli każde przestępstwo może być uznane za swego rodzaju patologię, szczególną chorobę, to przestępstwo seksualne to choroba wstydliwa. Takich chorób nie opanujemy, jedynie izolując jej nosicieli. Na sprawy tego typu trzeba patrzeć dużo szerzej niż przez pryzmat winy i kary. Tu konieczne jest też np. leczenie i nadzór po odbyciu zasądzonych kar. Tylko że o tym trudniej mówić, niż wzywać wyłącznie do surowych kar.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki