Już na otwarcie wiele mocnych słów padło z wypełnionej sali pod adresem władz klubu. Najwięcej pod adresem Marka Jóźwiaka, szefa skautingu i menedżera kadry pierwszego zespołu Lechii.
- Domagamy się dymisji Jóźwiaka - skandowali fani biało-zielonych.
Później atmoferę udało się opanować do tego stopnia, że rozwinęła się dyskusja między kibicami i Adamem Mandziarą, Markiem Jóźwiakiem, Maciejem Bałazińskim, Jarosławem Bieniukiem, Jerzym Brzęczkiem i Sebastianem Milą. Szef skautingu tłumaczył swoje decyzje personalne.
- Jadanowski nie nadaje się dziś na ekstraklasę. To byłby chłopak do rezerw. Zdolny jest Kopka, bardzo zdolny Gierszewski. Oni zostali wypożyczeni, aby mogli się ogrywać, a potem nam pomóc. Mamy zapis, że już w grudniu możemy ściągnąć ich z powrotem do Gdańska, jeśli będzie taka potrzeba. Zarzut o trenerów to nieporozumienie. Fedoruk jest z Elbląga, ale grał w Lechii, a Sokołowski z bliskiego Pruszcza Gdańskiego. Pozostali trenerzy w grupach młodzieżowych są miejscowi - mówił Jóźwiak, ale po reakcjach można było wywnioskować, że kibiców nie przekonał.
Były pytania o kwestie kadrowe. Mandziara tłumaczył, że Antonio Colak został wykupiony z Norymbergi, potem sprzedany do Hoffenheim, ale nie zdradził już za ile. Kibice dopytywali także o Piotra Grzelczaka.
- Przyszedł do nas Mak, zawodnik o podobnym potencjale. Jest też zdolny Haraslin - próbował się bronić Jóźwiak.
- Piotrek jest zawodnikiem o innych parametrach. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że nie przedłużenie z nim kontraktu to był błąd - szczerze powiedział trener Jerzy Brzęczek.
Zresztą szkoleniowiec biało-zielonych mógł być chyba mile zaskoczony tym spotkaniem. Usłyszał bowiem, że kibice stoją za nim murem, wierzą w niego i wręcz domagali się zapewnienia, że nie będzie zmiana na Jana Urbana czy Dariusza Wdowczyka,
- Z nikim nie rozmawialiśmy - zapewniał Mandziara.
- Dziękuję za miłe słowa. Wiem jednak, że wyniki nie są dobre i biorę to na siebie. Nie jestem głupi. Jak będę widział, że już nie mam przełożenia na drużynę, to zrezygnuję. Wierzę jednak, że zaczniemy wygrywać - mówił Brzęczek.
Do Sebastiana Mili, kapitana zespołu, padło pytanie o terminowość wypłat.
- Powiem szczerze, że warunki mamy komfortowe. Owszem zdarzyło się, że pensję otrzymaliśmy trzy tygodnie po terminie, ale było i tak, że tydzień przed czasem - wyjaśniał Mila.
Jednocześnie kibice drążyli temat płatności za transfer Sebastiana do Śląska.
- Były cztery tygodnie opóźnienia w racie, ale pieniądze zostały przelane na konto Śląska. Została nam jeszcze jedna rata - mówił Maciej Bałaziński, prokurent w spółce.
Włodarze Lechii musieli się też tłumaczyć z braku koszulek w punktach sprzedaży, zarzutu prezydenta Pawła Adamowicza dotyczącego słabego kontaktu z władzami klubu oraz stanu rozmów z Grupą Lotos.
- Mamy stały kontakt z władzami miasta. Nigdy nie było odmowy z naszej strony. Może nie z samym prezydentem Adamowiczem, który ma napięty grafik i to nie jest kolega z podwórka, ale z panami Bojanowskim i Trojanowskim - zapewniał Bałaziński.
- Jeśli chodzi o koszulki to nie dostarczyła ich firma Saller, z którą mamy jeszcze roczny kontrakt i na tym będzie koniec. Z kolei Grupa Lotos poinformowała nas, że wchodzi w reprezentację i zasugerowała, że wypełni kontrakt z nami, ale nowej umowy nie będzie. Na pewno Lechia nie zostanie bez sponsora głównego - zapewnił Mandziara.
Działacze wyjaśniali też nagłe przedłużenie kontraktów z Arielem Borysiukiem, Maciejem Makuszewskim i Stojanem Vranjesem.
- Chodzi o okres ochronny FIFA. Obserwujemy, którzy piłkarze mogą się w nim znaleźć i nam uciec i z nimi przedłużamy umowy - tłumaczy Bałaziński.
- Do końca tygodnia powinniśmy podpisać nową umowę z Janickim. Mogę też zapewnić, że za te przedłużenia kontraktów nie płaciliśmy żadnych prowizji menedżerskich. Mogę pokazać papiery. Jeśli będzie w nich, że zapłaciliśmy, to wypłacę wam tyle samo - bronił się Mandziara.
Głównymi wrogami dla kibiców byli jednak nowy rzecznik prasowy Kacper Suchecki oraz Agnieszka Weissgerber, PR i CSR menedżer Lechii. Temu pierwszemu zarzucano teksty szkaujące kibiców Lechii na portalach społecznościowych. Fani byli przygotowani i cytowali dokładne fragmenty. Z kolei Weissgerber obwiniano za zatrudnienie Sucheckiego, a także słaby marketing i pomysł z sektorówkami zakładowymi.
- Oni już tu nie pracują - padł pełen zdecydowania głos z sali. - Mają zostać zwolnieni jeśli nie chcecie mieć wojny z kibicami i bojkotu. Pójdzie już "na noże".
- Nie znałem tych faktów - tłumaczył prezes Lechii. - Mogę obiecać, że dojdzie do rozmów i zostaną wyciągnięte poważne konsekwencje - zapewnił na koniec Mandziara.
Prezes Lechii zapewnił też, że zmniejsza się zadłużenie klubu.
- Było 13,2 mln złotych. Teraz jest 11,9 - zdradził Mandziara.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?