Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lechia Gdańsk traci tożsamość. W biało-zielonych barwach walczy armia zaciężna

Paweł Stankiewicz
Przemyslaw Swiderski
Nawet wielka Barcelona, kupując piłkarzy, nie zapomina o swoich wychowankach. W gdańskim klubie jest coraz mniej ludzi związanych z miastem. Lechia powoli traci tożsamość.

Wraz ze zmianą właściciela w Lechii zmieniły się także zwyczaje w klubie. Prezes Adam Mandziara nie jest nastawiony na to, aby klub kojarzył się z Gdańskiem. To błąd, bo zatracenie takiej wartości to mniej kibiców na trybunach PGE Areny. Fanów nie przyciągają sami piłkarze, którzy grają słabo i nie zdobywają punktów. W biało-zielonych barwach walczy armia zaciężna sprowadzona przez Mandziarę, właścicieli spółki, Marka Jóźwiaka i menedżerów kręcących się wokół klubu.

Nie dla miejscowych

Brak wyniku sportowego nie może dziwić. Dla osób zarządzających liczy się tylko kasa. I nawet jedna czy druga wygrana biało-zielonych niczego tutaj nie zmieni. Lechia jest coraz mniej gdańska, a wychowankowie są dla Marka Jóźwiaka i spółki tylko złem koniecznym. Lechia jest coraz mniej gdańska, bo Mandziara czy Jóźwiak to nie lechiści, tylko ludzie, którzy patrzą wyłącznie na własny interes. Nie szanują nie tylko młodych graczy, ale także miejscowych firm, które chcą finansować Lechię.
- Nie jesteśmy zależni od pieniędzy Lotosu. To Lotos za sponsorowanie Lechii dostaje więcej niż inwestuje - mówił w swoim czasie obecny prezes Lechii.

Mimo takich deklaracji nadal istnieje szansa, że gdański koncern paliwowy pozostanie z Lechią na dłużej niż do końca kontraktu, który wygasa z końcem czerwca 2016 roku.

- Rozmowy z Lechią są prowadzone, ale na tę chwilę nic więcej nie mogę powiedzieć - usłyszeliśmy od Marcina Zachowicza, rzecznika prasowego Grupy Lotos.

Zaniepokojony klimatem wokół klubu jest Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska.

- Mam o wiele słabszy kontakt z panem prezesem Adamem Mandziarą, a także z panem Franzem Josefem Wernzem niż z poprzednimi władzami spółki. Potrzeba chęci dwóch stron, by usiąść i porozmawiać o problemach. Ja do tego jestem gotowy - powiedział "Dziennikowi Bałtyckiemu" prezydent Adamowicz.

Prezydent Gdańska zapewnia, że próbował interweniować w różnych kwestiach, ale od obecnych władz Lechii odbijał się jak od ściany.

Wypożyczalnia

Zarząd Lechii doprowadził do takiej sytuacji, że w gdańskiej drużynie nie ma dziś żadnego wychowanka. Można odnieść wrażenie, że robi to wręcz z premedytacją. Na murawie grają piłkarze sprowadzeni do klubu za ciężkie pieniądze, a nie wszyscy na boisku chcą umierać za Lechię. Z kolei zdolni chłopcy, którzy noszą Lechię w sercu, są wypożyczani do innych klubów. Do tego dochodzi odejście Piotra Grzelczaka. To Marek Jóźwiak jest szefem skautingu i menedżerem kadry pierwszego zespołu, cała zatem sytuacja to jego odpowiedzialność. Zresztą problem dotyczy nie tylko piłkarzy, bo coraz mniej w klubie ludzi związanych z Lechią i Gdańskiem, a choć w środowisku nie brakuje bardzo dobrych szkoleniowców młodzieży, to Jóźwiak daje pracę w Gdańsku kolegom z Warszawy. A przecież Bogusław Kaczmarek, Jerzy Jastrzębowski czy Jacek Grembocki daliby Lechii znacznie więcej.

- Jestem lechistą z krwi i kości. Dla mnie to niezrozumiałe, że sprowadza się na wypożyczenie obcokrajowców, a wypożycza się młodych chłopaków, takich jak Gierszewski czy Kopka. Jaki to ma sens - dziwi się w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim" trener Jerzy Jastrzębowski, ikona biało-zielonych, który z zespołem zdobył Puchar Polski dla Gdańska. - Nie rozumiem i nie akceptuję tego, że pozbywa się chłopaków wychowanych w Lechii. Daje im się szansę w meczach sparingowych, a potem sprowadza się innych. Nie wiem, czy lepszych. W Gdańsku jest wielu trenerów z odpowiednimi kwalifikacjami, lecz nie ma zainteresowania ze strony klubu. Wszyscy się dziwimy, ale nie mamy na to wpływu i możemy tylko rozmawiać.

Klub efemeryda
Jastrzębowski nie jest pewny przyszłości Lechii.

- Ja się boję, żeby to nie był klub efemeryda. Lechia była, jest i będzie, ale dzieją się dziwne historie, choćby z przedłużaniem umów z trzech do pięciu lat. Cenię tych zawodników, ale jaki to ma cel. Chodzą słuchy, że ktoś załatwia swoje prywatne sprawy, bo pewnych rzeczy inaczej nie da się wytłumaczyć. Niektóre ruchy transferowe wydają mi się bardzo dziwne. Tradycja nie zginie, ale obym się mylił, że mogą nastąpić gorsze czasy. Jeden ruch właściciela może spowodować, że znajdziemy się w trudnej sytuacji, a wysokie kontrakty trzeba będzie płacić. Nie powinienem mówić o sobie, ale moje doświadczenie też mogłoby się przydać w klubie. Klub z takimi tradycjami zaczyna szkolenie młodzieży od naboru i ogłoszenia w gazetach - martwi się były trener biało-zielonych.

Swoje spojrzenie na sytuację w klubie ma też Jacek Grembocki, były piłkarz Lechii, który grał w drużynie trenera Jastrzębowskiego, zdobywającej Puchar Polski i rywalizującej z Juventusem Turyn w Pucharze Zdobywców Pucharów.

- Sami sobie na to zasłużyliśmy. W Lechii kupionej przez Kuchara ludzie z Gdańska pracowali za grosze. Prowadzili grupy młodzieżowe, choć nie mieli o tym pojęcia. Oczywiście nie mówię o wszystkich. Po powrocie z Niemiec pracowałem w Lechii, podglądałem zajęcia, więc wiem, co mówię. Wiedziałem, że w takim systemie nie "wyprodukuje się" i nie oszlifuje żadnego talentu. W efekcie dziś mamy trenerów z Warszawy. Czy są dobrzy, czy źli, to się okaże, nie chcę teraz oceniać. Gładysz ma pracę w Lechii, ale dzięki Bieniukowi. Reszta trenerów przepadła. Nie wychowano pół piłkarza, który by się nadawał do ekstraklasy. Był jeden, ale nie topowy. Mandziara zrobił to, co zrobił. Ja jednak uważam , że w Gdańsku są dobrzy trenerzy. Tym zatrudnionym trenerom ktoś dał przechowalnię, bo byli bez pracy. To kolesiostwo.

Droga donikąd
Dokąd zatem zmierza dzisiaj gdańska Lechia? Na pewno nie we właściwym kierunku. Nawet wielka Barcelona, kiedy kupuje piłkarzy, nie zapomina z tego powodu o swoich wychowankach. Bo to są zawodnicy związani z klubem, z regionem i można też na nich zarobić dobre pieniądze.

Do tematu wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki