Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Antyterroryści w szpitalu w Sztumie. Eskortowali groźnego przestępcę

Piotr Piesik
Widok uzbrojonych policjantów w kominiarkach nie tylko w szpitalu może budzić grozę
Widok uzbrojonych policjantów w kominiarkach nie tylko w szpitalu może budzić grozę Tomasz Bołt
Chwile grozy przeżyli pacjenci oczekujący na pomoc lekarską przed izbą przyjęć szpitala w Sztumie. W pewnej chwili do izby wkroczyli policjanci w czarnych strojach antyterrorystów, zamaskowani, z bronią w dłoniach. Okazało się, że konwojowali do szpitala niebezpiecznego przestępcę, osadzonego w sztumskim Zakładzie Karnym.

Mężczyzna źle się poczuł i badający go w więzieniu lekarz uznał, że konieczne jest dalsze leczenie w warunkach szpitalnych.

- Policjanci byli bardzo stanowczy, właściwie to przejęli kontrolę nad izbą przyjęć. Wiadomo, że z nimi się nie dyskutuje. Wszyscy bali się ruszyć, w głowie kłębiły się myśli jak z sensacyjnych filmów - opowiada jeden z pacjentów czekających wtedy na pomoc medyczną, który poinformował redakcję o zdarzeniu. Sytuacja ta zdarzyła się blisko dwa tygodnie temu, lecz jej wcześniej nie ujawniono.

Przywiezienie pacjenta z więzienia potwierdza dyrektor szpitala Elżbieta Madeja. Wprawdzie osadzeni powinni być transportowani do szpitala więziennego w Gdańsku, lecz bywa tak, że nie ma tam miejsc. Poza tym nie zawsze na taką podróż pozwala stan chorego.

- Kiedy osadzony udaje się do placówki cywilnej służby zdrowia, zawsze jest konwojowany przez naszych funkcjonariuszy. W tym przypadku potrzebna była specjalna jednostka policji. Nie mogę ujawnić szczegółów, ale chodziło o bardzo niebezpiecznego człowieka - wyjaśnia płk Kazimierz Zima, dyrektor Zakładu Karnego w Sztumie.

Szpital nie ujawnił żadnych informacji na temat stanu, w jakim chory został do szpitala przywieziony. Praca izby przyjęć rzeczywiście została w dużym stopniu zdezorganizowana.

- Gdyby w tym samym czasie zdarzył się jakiś wypadek z dużą liczbą rannych lub masowe zatrucie, mielibyśmy problem - konkluduje pani dyrektor. - Na dodatek izba przyjęć jest w remoncie, budujemy całkiem nową izbę. Tam będzie już możliwość wydzielenia pomieszczeń, gdzie taki pacjent, wymagający silnej obstawy, otrzyma pomoc medyczną bez wprowadzania zbędnego zamieszania.
Można było go i tak uniknąć, gdyby szpital wcześniej powiadomiono o przywiezieniu tak nietypowego pacjenta. Jak się nam udało dowiedzieć, po kilkudziesięciu minutach osadzonego zabrano do szpitala więziennego.

- Nasi ratownicy jechali karetką z pacjentem, w asyście policyjnej obstawy. Potem mówili, że powinni byli dostać przynajmniej kamizelki kuloodporne na wypadek, gdyby kompani chcieli odbić przestępcę - dodaje Madeja.

Takiej sytuacji nie można przecież wykluczyć, dlaczego więc nikt nie zadbał o bezpieczeństwo ratowników?

Sztumskie więzienie jest zakładem karnym typu zamkniętego, dla recydywistów. Niebezpieczni osadzeni mogą się pojawiać w szpitalu częściej.

- Krótko po zdarzeniu spotkaliśmy się z dyrekcją szpitala i ustaliliśmy wspólne zasady postępowania w takich przypadkach - mówi płk Kazimierz Zima, dyrektor Zakładu Karnego w Sztumie. - Dlatego podobne utrudnienia w pracy szpitala już nie powinny się powtórzyć. Osadzeni każdorazowo są konwojowani, natomiast w przypadku szczególnie niebezpiecznych konieczna jest jeszcze ochrona ze strony jednostki specjalnej policji.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki