Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siedmiu ludzi z bronią stanie na burcie naszego statku

Redakcja
Z Tymoteuszem Listewnikiem, przewodniczącym Organizacji Marynarzy Kontraktowych NSZZ Solidarność, obecnie płynącym jako II oficer na pokładzie znajdującego się na Morzu Czerwonym statku, rozmawia Dorota Abramowicz

Słyszał Pan już o porwaniu saudyjskiego supertankowca "Sirus Star", na którego pokładzie jest dwóch Polaków - kapitan i oficer elektryk?

Trudno było nie usłyszeć. Od kilku dni mówią o tym wszyscy na statku. Tym bardziej, że nasz supplier (czyli statek zaopatrzeniowy dla większych jednostek) ma niedługo wpłynąć na wody Zatoki Adeńskiej, między Jemenem a Somalią. Dokładnie właśnie tam, gdzie w sobotę porwano ogromny saudyjski tankowiec i gdzie w rękach piratów znajduje się kilkanaście innych jednostek.

Czy oprócz Pana wśród załogi są jeszcze inni Polacy?

Jest nas tu czwórka - oprócz mnie jeszcze dwóch oficerów pokładowych i bosman. Załoga suppliera liczy łącznie 40 osób. To, w porównaniu z porwanym saudyjskim tankowcem, mała jednostka, której zadaniem jest współpraca ze statkiem układającym rurociągi pod wodą.

Przygotowaliście się jakoś przed wpłynięciem na niebezpieczne wody?

Na pewno nie będziemy bez ochrony. W egipskim porcie Szarm el-Szejk siedmiu strażników z bronią stanie na burcie. Będą oni nam towarzyszyć w rejsie przez Zatokę Adeńską.

Agencje na całym świecie informowały, że od końca października statki płynące u wybrzeży Somalii mogą się poruszać w konwojach, eskortowanych przez okręty NATO w ramach operacji przeciwko piratom u wybrzeży Somalii. Niektóre państwa Unii Europejskiej także zadecydowały o wysłaniu okrętów w ten rejon. Uznaliście, że strażnicy z bronią są lepsi od okrętów wojennych, czy też nie obejmuje was ta forma ochrony?

Niestety, o tym, że kierujemy się do Dubaju, dowiedzieliśmy się dosłownie w ostatniej chwili. Oczywiście, wolelibyśmy płynąć z porządną obstawą, ale było już za późno, by znaleźć miejsce w konwoju. Ponadto konwój płynie z prędkością 14 węzłów, a my na naszym statku możemy rozwinąć prędkość zaledwie do 12 węzłów. A taki konwój jest przecież zorganizowaną grupą, w której żadna jednostka nie może pozostawać z tyłu.

Naprawdę tak trudno znaleźć miejsce w konwoju?
Proszę sobie wyobrazić, że do 4 grudnia tego roku wszystkie miejsca w konwojach płynących wzdłuż brzegów Somalii są już zarezerwowane! Przez Zatokę Adeńską biegną ważne dla żeglugi szlaki komunikacyjne.

Obliczono, że przepływa tamtędy nawet 20 tysięcy statków rocznie...

Nie należy się więc dziwić walce o wolne miejsce w konwojach. Grupy statków wyruszają z portów w określone dni, o określonej godzinie. To naprawdę dobrze zorganizowana operacja.
Rozmawiając z Panem, czuję się tak, jakbym relacjonowała przygotowania do wojennej wyprawy. W czasie II wojny światowej zagrożone atakiem statki też musiały się poruszać w konwojach ochranianych przez okręty wojenne...

Coś w tym jest. Przecież wody otaczające Somalię należą do najniebezpieczniejszych na świecie, a ze względu na stopień zagrożenia ze strony piratów można je traktować jako strefę działań wojennych.

Polscy marynarze opowiadają o różnych metodach radzenia sobie z piratami. Statkowi elektrycy zakładają na rufie (skąd najczęściej nadchodzi atak) "elektrycznego pastucha", który sygnalizuje zagrożenie, ustawia się na pokładzie hydranty z wodą, by polewać nią napastników, na całym statku gasi się światła i zarządza pełną ciszę radiową. Jednak na szczęście - niewielu doświadczyło losu załogi "Sirus Star". Zna Pan osobiście kogoś, kto został porwany?

Znam. To inżynier Tomasz Andrałojć, porwany wraz z Brytyjczykami, Amerykaninem, Irlandczykiem i Niemcem przed dwoma laty przez piratów grasujących w rozlewiskach delty Nigru. O jego dramacie rozpisywały się wówczas wszystkie polskie gazety. Uwolniono go po 10 dniach, w zamian za okup. Nikomu nie życzę podobnych doświadczeń.

Nasza flota handlowa została przed laty praktycznie zlikwidowana, ale nadal pod obcymi flagami pływa około 40 tysięcy polskich marynarzy. Polska nie wyśle przecież swoich okrętów wojennych do konwojowania "cudzych" statków z załogami złożonymi z rodaków. Czy jako związek zawodowy możecie w jakiś sposób im pomóc?

Poczyniliśmy już pewne kroki. Przed miesiącem Organizacja Marynarzy Kontraktowych NSZZ Solidarność, wraz z Krajową Sekcją Morską, postanowiła zwrócić się do kilku resortów o uznanie obszarów wodnych opanowanych przez piratów za strefę działań wojennych.

Co to oznacza dla marynarzy?

Możliwość wyboru. Często dzieje się tak, że niespodziewanie zapada decyzja o zmianie trasy i statek zostaje skierowany w niebezpieczne rejony. Jeśli oficjalnie będą one uznane za strefę działań wojennych, nieuprzedzony o tym w momencie podpisywania kontraktu członek załogi będzie mógł - bez żadnych konsekwencji finansowych - odmówić dalszego uczestniczenia w rejsie.

Kiedy wpływacie do "strefy działań wojennych"?
Znajdziemy się tam już pojutrze, w sobotę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki