Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krynica Morska: Dzik zaatakował kobietę na terenie ośrodka wczasowego

Tomasz Chudzyński
Archiwum PP
Małżeństwo z Warszawy przeżyło chwile grozy po ataku dzika na terenie ośrodka wczasowego w Krynicy Morskiej. Poszkodowani skarżą się, że miejscowe służby całkowicie zignorowały prośby o udzielenie pomocy. Chcą opuścić nadmorskie miasteczko.

- Zaraz po ataku dzika zadzwoniłem na numer alarmowy 112 - opowiada Włodzimierz Kalinowski, którego żonę poturbował dzik. - Zostałem wyśmiany przez dyspozytorkę, która zdecydowała, że karetki nie wyśle. Stwierdziła, że powinienem sam przywieźć żonę na pogotowie do oddalonego o 40 km Nowego Dworu Gdańskiego. Zadzwoniłem także na policję, ale usłyszałem, że oni nie są od łapania dzików. To był pierwszy dzień urlopu, wypiłem już pewną ilość alkoholu, dlatego nie chciałem jechać sam. Nie było jednak wyjścia - osobiście zawiozłem żonę do szpitala, gdzie została opatrzona.

Do zdarzenia doszło w sobotę wieczorem, już na terenie ośrodka. - Wracaliśmy znad morza, we dwoje, z psem - mówi Kalinowski. - Kiedy pojawiły się dziki, żona chwyciła psa na ręce i zaczęła się oddalać. Dzik pobiegł za nią, przewrócił ją, taranując nogi. Żona skarżyła się, że boli ją kręgosłup, na podudziu ma potężnego siniaka, dwa ślady po ukąszeniu. Tkanka została naruszona. Sprawa została zgłoszona w sanepidzie, żona dostała zastrzyk przeciw wściekliźnie, oczywiście nie bez problemów - skarży się turysta z Warszawy.

W czasie wakacji w Krynicy Morskiej stacjonuje mobilny zespół ratunkowy z nowodworskiego pogotowia.
- W zgłoszeniu informowano nas o zadrapaniach i otarciach - mówi Krzysztof Wójcikiewicz z Powiatowego Centrum Zdrowia w Malborku, do którego należy nowodworski szpital i ratownictwo medyczne w powiecie nowodworskim. - Nasze postępowanie regulują odpowiednie procedury. Ratownicy interweniują w przypadku zagrożenia życia i zdrowia. W tym konkretnym wypadku, do którego doszło w Krynicy Morskiej, takiego niebezpieczeństwa nie było, co zostało stwierdzone przez dyspozytorkę na podstawie rozmowy ze zgłaszającym. W Krynicy Morskiej mamy jeden zespół ratowniczy. Musimy dysponować nim ostrożnie, w naprawdę trudnych przypadkach. Uważam, że odmowa wysłania karetki była słuszna.

- Jest mi niezmiernie przykro z powodu tego wypadku, zwłaszcza że dotyczy to naszych wieloletnich gości - zaznacza Zdzisław Sygnowski, dyrektor ośrodka Neptun w Krynicy Morskiej. - Zaraz po zdarzeniu ranę opatrzyła pielęgniarka z naszego hotelu. Niestety, problem dzików wydaje się nie do rozwiązania. Od lat kierujemy pisma do różnego rodzaju urzędów i instytucji. Bez skutku, dziki nadal się pojawiają, choć do tej pory nic nikomu w naszym ośrodku się nie stało. Budynki znajdują się częściowo w lesie. Teren jest ogrodzony siatką, ale to nie jest żadna przeszkoda dla dzików. Zwierzęta są w stanie ją rozerwać i wejść do środka. Co chwilę musimy łatać płot.

Leśnicy, myśliwi i przyrodnicy potwierdzają - dziki to coraz większy problem miast, nie tylko Krynicy Morskiej, ale i Gdańska, Gdyni, Sopotu, Elbląga czy Szczecina. Mówią o zjawisku symantropizacji, czyli przenikania przez dziką zwierzynę na tereny zajęte przez ludzi. Wszystko przez... dokarmianie.

- Zwierzęta znajdują pożywienie m.in. koszach na śmieci, mamy także udokumentowane przypadki karmienia dzików w Krynicy Morskiej przez ludzi - zaznacza Wojciech Woch, kierownik Parku Krajobrazowego Mierzeja Wiślana. - Dzik atakuje, gdy czuje się zagrożony, m.in. przez psy (notujemy przypadki, kiedy turyści szczują swoje psy przeciwko dzikom). Tak było i w tym ostatnim przypadku, kiedy ujadanie psa sprowokowało napaść. Jestem niemal pewien, że celem ataku był pies znajdujący się na rękach turystki, a nie ona sama.

Państwo Kalinowscy byli w Krynicy Morskiej kilka dni. Po pierwszym, feralnym dniu, obawiali się spacerów leśnymi ścieżkami. Chodzili ulicami miasta, bo tam czuli się bezpieczni. - W ramach rekompensaty zaproponowaliśmy naszym gościom pobyt w jednym z obiektów hotelowych naszej sieci w Jastarni - mówi dyrektor Sygnowski.

- Rozumiem, że wypadki się zdarzają - mówi Włodzimierz Kalinowski. - Mam tylko żal, że nas tak zlekceważono.
Sławomir Bednarczyk

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki