Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomorze: Nowatorskie leczenie nadciśnienia tętniczego w szpitalu na Zaspie

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
W szpitalu na Zaspie zabiegi  wykonują dr Waldemar Dorniak i dr Mateusz Wilkowski
W szpitalu na Zaspie zabiegi wykonują dr Waldemar Dorniak i dr Mateusz Wilkowski Przemek Świderski
Nowatorskie zabiegi, dające szanse uniknięcia zawału serca czy udaru mózgu kilkunastu tysiącom Pomorzan, rozpoczął Szpital Specjalistyczny na gdańskiej Zaspie. To drugi ośrodek na Pomorzu, po Uniwersyteckim Centrum Klinicznym, który oferuje chorym tę metodę leczenia.

Na razie jest ona zarezerwowana dla pacjentów z opornym na leczenie farmakologiczne nadciśnieniem tętniczym. Bo nadciśnienie, którego nie daje się zbić za pomocą tabletek, to tykająca bomba. Niszczy układ sercowo - naczyniowy, prowadzi do zawału serca i udaru mózgu.

Czytaj też: Pomorze: Nowa metoda leczenia chorych na raka w UCK

Do tej pory z zabiegów takich skorzystało 12 chorych z Pomorza, kolejni czekają w kolejce. Problem w tym, że Narodowy Fundusz Zdrowia nie umieścił ich jeszcze w swoim katalogu. Gdy zacznie za nie płacić, liczbę pacjentów będzie można znacznie zwiększyć.

- Fachowo metoda nazywa się denerwacją nerek albo przezskórną ablacją tętnic nerkowych - tłumaczy dr Włodzimierz Krasowski, ordynator oddziału kardiologii w szpitalu na Zaspie. - Wbrew pozorom nadciśnienie i nerki mają bowiem ze sobą bardzo dużo wspólnego. Jeden z największych ekspertów od tej dziedziny - prof. Krzysztof Narkiewicz, szef Zakładu Nadciśnienia Tętniczego Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego i zarazem krajowy konsultant w tej dziedzinie, twierdzi wręcz, że nerki są kluczowym narządem w chorobie nadciśnieniowej.

Celem zabiegu jest zniszczenie zakończeń nerwów układu współczulnego, które się znajdują właśnie w ścianach tętnic nerkowych i łączą się z ośrodkami w mózgu. Nadreaktywności tego układu człowiek nie jest w stanie opanować, gdyż jest on autonomiczny i działa poza naszą wolą. A tak się składa, że u większości chorych z ciężkim, opornym na leczenie nadciśnieniem tętniczym, lekarze rozpoznają wzmożoną aktywność układu współczulnego.

Czytaj również: Gdańsk: Migotanie przedsionków leczą w szpitalu na Zaspie nową metodą

Sam zabieg nie jest skomplikowany, a pacjenta się do niego nie usypia.
- Przez nacięcie w skórze wprowadza się cewnik do tętnicy nerkowej - opisuje dr Krasowski. - Cewnik podłączony jest do generatora wytwarzającego prąd wysokiej częstotliwości i w określonych miejscach niszczy za pomocą ciepła uzwojenie nerwowe tętnicy. W podobny sposób lekarze specjaliści niszczą przyczynę arytmii serca u pacjentów cierpiących na zaburzenia rytmu. Zabiegi denerwacji w Szpitalu na Zaspie przeprowadzają więc wspólnie kardiolog inwazyjny dr Waldemar Dorniak oraz elektrofizjolog dr Mateusz Wilkowski. W UCK zespołem kardiologów kieruje dr Dariusz Ciećwierz.

- Na efekty tej terapii u naszych pacjentów musimy jeszcze poczekać - zastrzega ordynator kardiologii na Zaspie.
Lekarski świat oszalał jednak, i to na różnych kontynentach, bo wszystko wskazuje na to, że metoda denerwacji nerek jest bardzo obiecująca. Tylko w Niemczech w ubiegłym roku wprowadzono ją w kilkudziesięciu szpitalach. Pacjentom, którzy się im poddali, wyraźnie spadło ciśnienie.

- Wyobraźmy sobie 50-latka, który przyjmuje dzień w dzień trzy leki na nadciśnienie, a i tak wciąż ma za wysokie ciśnienie, przez co za kilkanaście lat dopadnie go udar mózgu, a może nawet wcześniej zawał serca. Dla takich chorych te zabiegi to ogromna szansa - przekonuje dr Krasowski.

Czytaj również na ten temat: Gdańsk: Wyleczyli prądem serce Nikodema

Nie oznacza to jednak, że każda osoba z nadciśnieniem może się mu poddać. Kryteria wyboru pacjentów są bardzo ostre, by zagwarantować im jak najlepsze efekty i zapewnić pełne bezpieczeństwo.

- Kandydatów do tych zabiegów dobieramy bardzo starannie - twierdzi dr Krasowski. - Muszą mieć nadciśnienie powyżej 160/90 mmHg, pomimo zażywania dziennie przynajmniej trzech leków na jego obniżenie. Niełatwo ich zidentyfikować, gdyż wielu pacjentów udaje, że bierze leki regularnie, lub nie przestrzega innych zaleceń lekarskich, przez co ciśnienie im nie spada. Prawdziwych opornych przypadków jest około 10 proc. Zważywszy, że na nadciśnienie cierpi 10 mln Polaków, to opornych jest wcale niemało.

Do niedawna lekarze byli wobec takich chorych bezradni. Teraz pojawiła się nadzieja, że i oni będą mieli szansę na leczenie.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki