Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czas posła Lecha Zielonki jeszcze nadejdzie

Tomasz Chudzyński
Lech Zielonka to pasjonat futbolu. Grał w drużynie parlamentu. Strzelił gola w meczu z Ambasadą Niemiec
Lech Zielonka to pasjonat futbolu. Grał w drużynie parlamentu. Strzelił gola w meczu z Ambasadą Niemiec Tomasz Chudzyński
Lech Zielonka z żuławskiego Marzęcina był posłem IV kadencji. W 2001 roku został wybrany z ramienia Samoobrony. Jest fanem piłki nożnej, a w parlamentarnej drużynie grał na obronie. "Dziennikarze pytali mnie, czy w Sejmie będę ziemniaków szukał" - wspomina w rozmowie z Tomaszem Chudzyńskim.

Pamięta Pan pewien wrześniowy dzień 11 lat temu?
Domyślam się, że chodzi o niedzielę 23 września, dzień wyborów parlamentarnych IV kadencji.

Pan i Danuta Hojarska zostaliście wybrani posłami z ramienia Samoobrony...
Głosowałem w rodzinnym Marzęcinie, przed południem. Około 13 wyjechałem do Warszawy na wieczór wyborczy. Spotkaliśmy się w restauracji Zbyszka Witaszka, a od godziny 20 się zaczęło. Podali sondażowe wyniki wyborów. Okazało się, że mamy 10 procent. Bawiliśmy się do 4 rano, co można było zobaczyć na ekranach telewizorów. Zachowałem kieliszek, z którego tego dnia piłem szampana. Nie wiedziałem jeszcze, że mnie wybrano. O siódmej rano odebrałem telefon. Znajoma z Trójmiasta zapytała mnie, czy ma do mnie się od dziś zwracać panie Leszku czy panie pośle. No, bez żartów... Dziesięć minut później zadzwoniła moja mama z informacją, że zostałem posłem. Jej już musiałem uwierzyć. Wtedy jeszcze nie wszystko do mnie dotarło. 19 października 2001 r. odbyło się ślubowanie. To było znacznie poważniejsze przeżycie.

Zobacz także: Co dalej z panią sołtys ze Straszyna?

W Sejmie czuł się Pan jednak znakomicie...
Sejm już znałem, bo jako działacz rolniczy uczestniczyłem w obradach komisyjnych. Pierwsze dni były jednak stresujące. Dziennikarze sejmowi trochę się z nas śmiali, pytali, czy szukamy w Sejmie ziemniaków, próbowali coś podłapać. No i pokazali w TVN - miałem metki z ceną na nowych butach...

Teraz Lech Zielonka jest politycznym emerytem?
Jestem nadal aktywny. Działam w Stowarzyszeniu Polskich Parlamentarzystów. Przygotowujemy projekt wsparcia dawnych posłów i senatorów, którzy z różnych przyczyn znajdują się w trudnej sytuacji materialnej, bez środków do życia. Chcielibyśmy ustanowić rentę parlamentarną dla takich osób. Mogłaby opiewać na 2400 zł. Na razie od wielkiej polityki odpoczywam, choć uważam, że to co robię jest ważne. Spełniłem swoje marzenie, bo o mandacie poselskim myślałem od czasów ogólniaka. To, co osiągnąłem, zawdzięczam sobie. Postępuję tak, by dumna była ze mnie rodzina i ojciec. Teraz śmieję się, że nabieram świeżości, bo za jakiś czas powstanie ugrupowanie, dla którego będę ważną postacią. Czas posła Lecha Zielonki jeszcze nadejdzie.

Nadal jest Pan rolnikiem...
Mam 70 hektarów razem z dzierżawami. Uprawiam pszenicę, rzepak i kukurydzę. Żuławy to idealne miejsce do hodowli zwierząt i uprawy roślin. Uważam, że nasz region powinien być oczkiem w głowie każdego ministra rolnictwa. Szkoda, że tak nie jest, choć mamy tu najlepszą wydajność, świetne zbiory i jakość produktów. Nie wiem, dlaczego żaden z premierów nie przyjechał na Żuławy. Ten region jakiś poparzony jest, czy jak?

Był premier Tusk, na obchodach w Muzeum Stutthof...
Ale serce i stolicę Żuław, czyli Nowy Dwór Gdański, ominął. Był w mieście, ale zanim został premierem. Uważam, że powinien tu przyjechać i poznać problemy mieszkańców.

Obserwuje Pan życie polityczne kraju. Jak się zmieniło w porównaniu do tego, co było 10 lat temu?
Było mniej walki, zaciekłości. W istotnych sprawach byliśmy w stanie się porozumieć ponad podziałami, choć było nas 460 osób z różnymi poglądami i temperamentami. Teraz, w korytarzu sejmowym, posłowie Platformy i PiS-u mijają się, idąc niemal po ścianach. Grałem w piłkę w reprezentacji parlamentarnej. Mieliśmy piłkarzy z różnych opcji: Hausnera z SLD, Jurgiela z PiS, Kłopotka z PSL, Schetynę i Tuska z PO. Teraz gracze z PO i PiS mają nawet treningi osobno... O jedność byłoby ciężko. Ale i za moich czasów bywało gorąco. Sam mało co nie dałem w gębę Romanowi Giertychowi za bzdury, które wygadywał o Stoczni Gdańskiej.

W drużynie parlamentu grał Pan na obronie?
Byłem obrońcą albo pomocnikiem. Strzeliłem gola w meczu z reprezentacją Ambasady Niemiec, która na mecz wystawiła byłych graczy z Bundesligi. Polegliśmy 1:6. Graliśmy z reprezentacjami Litwy, Słowacji, Węgier, drużyną księży, aktorów, z dziennikarzami. TVN miał świetną ekipę. Tomasz Lis był twardym, niekiedy brutalnym graczem, bardzo impulsywnym. Sianecki i Zubilewicz mają z kolei świetną technikę. Pamiętam, że na treningach Donald Tusk nie był w stanie mnie przejść. Moim ulubionym zagraniem jest wślizg. Na piłkę, nie w nogi...

Parę lat temu założył Pan i został prezesem klubu Zieloni Marzęcino. Drużyna gra obecnie w A-klasie...
Kocham piłkę nożną. Uznaję sport za czynnik wychowania dzieci i młodzieży. W tym roku podjąłem decyzję o rezygnacji z prezesowania Zielonym. Namówili mnie jednak, bym robił to dalej. Pod koniec sezonu straciliśmy szansę na awans do V ligi. Jeden głupio przegrany mecz, drugi głupio zremisowany... Zobaczymy w kolejnym sezonie. Może będą wzmocnienia? Na pewno w końcu awans osiągniemy. Przydałoby się też lepsze boisko w Marzęcinie z widownią. Burmistrz Nowego Dworu Gdańskiego obiecał, że zrobi...

Przeczytaj również: Znane osobistości o ostatniej dekadzie na Pomorzu

Jeszcze będąc posłem poróżnił się Pan z Andrzejem Lepperem...
Wystąpiłem z klubu parlamentarnego Samoobrony po roku czasu. Andrzej zaczął się gubić. Nie słuchał opinii klubu, tylko ludzi ze swojego najbliższego otoczenia. Złych ludzi, złych porad. Lepper na pewno miał charyzmę, długo jeszcze w polskiej polityce nie będzie takiego drugiego. Prawda, że był trochę dyktatorem, że brakowało mu elastyczności. Wydaje się, że przeliczył swoje siły, za dużo wziął na siebie. Bardzo przeżywał chorobę syna. Mieliśmy kontakt, rozmawialiśmy ze sobą. Na rok przed śmiercią było widać, że to nie ta sama osoba co dawniej...

Pełnienie poselskiego mandatu to ciężki kawałek chleba...
To zaszczyt, ale i wymagająca praca. Niektóre spotkania, obrady trwały po kilkanaście godzin. Zjeździłem Polskę wszerz i wzdłuż. W czasie pracy komisji społecznej i rodziny odwiedziłem m.in. dom dziecka. Byłem w takim miejscu pierwszy raz. Zaskoczył mnie panujący w nim emocjonalny chłód. Patrząc na to nieszczęście powstrzymywałem łzy. Podobnie było w placówkach Monaru, po których oprowadzał mnie Marek Kotański. W jednym z ośrodków wycieńczeni nałogiem ludzie umierali w pięknej oranżerii. Co ciekawe, sami ją w tym celu zbudowali.
Cztery lata pełnienia mandatu poselskiego sprawiły, że mam na świat znacznie szersze spojrzenie. Zyskałem mnóstwo znajomych. Znam premierów Millera, Belkę, Józka Oleksego. Cenię sobie przyjaźń ze "sknerą", Jurkiem Hausnerem. Pan wie, że on już w 2004 r. przewidywał kryzys? Wszyscy pukali się w czoło, a on nam to wszystko w 2010 r. wypomniał.

Miał Pan pisać scenariusz filmowy...
Znajoma dziennikarka namawia mnie teraz na spisanie wspomnień z pracy parlamentarzysty. Jest tego mnóstwo, słynne wystąpienie Andrzeja Leppera z oskarżeniami, blokowanie mównicy przez Gabriela Janowskiego... Zastanawiam się - jeszcze nie czas na to... Wszystko zapisywałem w swoich poselskich notatnikach, paru spraw nie zdradzę chyba do grobowej deski. Mam filmy z wystąpieniami w Sejmie, mnóstwo zdjęć. Na razie mam plan, by posegregować kilkanaście kartonów fotografii z czasów, gdy byłem posłem. Może zrobię wystawę?

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Czas posła Lecha Zielonki jeszcze nadejdzie - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki