Robią oczywiście tyle, ile mogą, czyli biją na alarm i starają się zwrócić uwagę na problem. A to bardzo dużo w sytuacji, gdy pozostali robią niewiele.
Prywatyzacja gdyńskiego zakładu przeciąga się. To nie tylko nie służy zakładowi, ale wręcz zagraża jego bytowi. Resort skarbu wprawdzie ma dużo na głowie, ale polska gospodarka to nie tylko Orlen, PKO BP czy PGNiG, które są na języczku u wagi.
Wiele spraw do załatwienia nie jest jednak usprawiedliwieniem w oczach ponadpięciotysięcznej załogi gdyńskiego zakładu i kilku tysięcy kooperantów. Przemysł stoczniowy powinien być równie ważny dla ministerialnych urzędników jak pozostałe gałęzie.
Rozumiem, że pośpiech jest dobry jedynie przy łapaniu pcheł, ale zbyt długie analizowanie w tym przypadku może zadziałać podobnie jak pochopne decyzje.
Mówi się, że przedłużaniem negocjacji w sprawie zakupu akcji Stoczni Gdynia jest już zniecierpliwiony nawet inwestor, czyli firma Amber.
Jak tak dalej pójdzie, to owa firma, która jest zainteresowana także kupnem szczecińskiej stoczni, straci chęć na gdyński zakład. Wówczas cały proces prywatyzacji trzeba będzie powtórzyć. A to może się nie spodobać Unii Europejskiej. A ona nie jest tak cierpliwa.
Na razie związkowcy wręczą petycję. Oby nie doszło do palenia opon czy strajku. Mam jednak wrażenie, że tylko pokaz "siły" jest w stanie wzruszyć urzędniczą machinę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?