Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ten kaszubski nie taki straszny

Joanna Surażyńska
Marzena Reglińska z Parchowa napisała dyktando bezbłędnie. W kategorii profesjonalistów zajęła pierwsze miejsce
Marzena Reglińska z Parchowa napisała dyktando bezbłędnie. W kategorii profesjonalistów zajęła pierwsze miejsce Joanna Surażyńska
Obudzić w ludziach chęć uczenia się języka - to główny cel kaszubskiego dyktanda, zorganizowanego już po raz siódmy. W tym roku uczestnicy przyjechali do Kościerzyny, aby spróbować swoich sił. Dyktando odbyło się w kilku kategoriach: uczniowie szkół podstawowych, gimnazjów, szkół ponadgimnazjalnych, dorośli i profesjonaliści, nauczyciele języka kaszubskiego.

Większość uczestników przyznała, że dyktando było dość trudne. Nikt jednak nie żałował, że wziął udział w imprezie. Choć język kaszubski nie należy do najłatwiejszych, warto podjąć każde językowe wyzwanie.

W pierwszym etapie uczestnicy napisali tekst o średnim stopniu trudności, natomiast w drugim etapie było znacznie trudniej. Teksty pochodziły z utworu "Życie i przygody Remusa" Aleksandra Majkowskiego.

135 - tyle osób z różnych stron województwa pomorskiego uczestniczyło w VII kaszubskim dyktandzie zorganizowanym w Kościerzynie.

Treść dyktanda ułożyli specjaliści języka kaszubskiego z Uniwersytetu Gdańskiego. - Myślę, że teksty były dość trudne, jednak uczestnicy dobrze sobie z nimi poradzili - mówi Hanna Makurat z Uniwersytetu Gdańskiego, przewodnicząca jury. - Trzeba dodać też, że teksty były odpowiednio dobrane do kategorii wiekowych.

Jak się okazuje, niektórzy poradzili sobie doskonale. Marzena Reglińska z Parchowa w powiecie bytowskim nie zrobiła w dyktandzie ani jednego błędu.

- Od dwóch lat jestem nauczycielką języka kaszubskiego - mówi Marzena Reglińska. - Z kaszubskim właściwie miałam do czynienia już od dzieciństwa. Trzeba przyznać jednak, że łatwiej jest mówić po kaszubsku niż pisać. Pierwszy raz uczestniczyłam w dyktandzie. Myślałam, że tekst będzie dłuższy, np. na całą stronę. Pierwszy etap nie sprawił mi trudności, był dość łatwy. Natomiast drugi oceniam jako zdecydowanie trudniejszy. Niemal na każdym kroku można było popełnić błąd.
Wszyscy uczestnicy otrzymali nagrody książkowe, upominki i dyplomy.

- W dyktandzie największą część stanowili uczniowie szkół podstawowych i gimnazjalnych - mówi Sławomir Szkobel, prezes Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Kościerzynie. - Dobrze, że najmłodsi chcą się uczyć kaszubskiego. Naszym celem jest propagowanie kaszubszczyzny i zaszczepienie chęci do nauki tego języka. Chcemy, żeby język kaszubski był żywy w mowie, piśmie i literaturze.

Wyniki

Szkoły podstawowe
I miejsce - Klaudia Jankowska
II - Magdalena Borzyszkowska
III - Anna Skierka

Szkoły gimnazjalne
I miejsce - Patrycja Grotka
II - Marta Miszczak
III - Anita Mering

Szkoły ponadgimnazjalne
I miejsce - Marzena Wenta
II - Celina Kobiella
III - Beata Kamińska

Dorośli
I miejsce - Henryk Klasa II - Maria Dradrach
III - Alicja Pioch

Zawodowi
I miejsce - Marzena Reglińska
II - Edyta Jankowska
III - Sławek Formella

Nagrodę specjalną podczas VII kaszubskiego dyktanda za najładniej kaligraficznie napisany tekst przyznano Marzenie Reglińskiej.

Język regionalny to wartość, fenomen i dar od Boga, dlatego warto uczyć się kaszubskiego

Z Eugeniuszem Gołąbkiem, pisarzem i tłumaczem kaszubskim z Chwaszczyna rozmawia Joanna Surażyńska-Bączkowska

Czy łatwo jest nauczyć się języka kaszubskiego, jeśli ktoś nigdy nie miał z nim do czynienia?

Chyba każda nauka początkowo może być trudna, ale jeśli ktoś chce, to się wszystkiego nauczy. Dziecko najszybciej nauczy się kaszubskiego przez zabawę. Natomiast znam też dorosłych, którzy uczą się od podstaw. Przykładem mogą być młodzi górale, którzy sprowadzili się na nasz teren. W ciągu pół roku nauczyli się kaszubskiego. Myślę, że w średnim stopniu każdy może opanować ten język.

Co sprawia największą trudność podczas nauki rodnej mowy?

Z pewnością dość trudna jest fonetyka. Polszczyzna literacka ma dużo spółgłosek, natomiast kaszubski jest językiem samogłoskowym. W różnych stronach są różne dialekty. Możemy tu ogólnie wyróżnić północny, środkowy i południowy.

Stąd wynika spór o to, które miasta są stolicami Kaszub?

Podział na stolice regionu Kaszub typu Kościerzyna na południu, Kartuzy w środku, a Puck na północy to zabawa i sprawa przesadnej ambicji. Wiadomo, że każdy swoje chwali, a takie spory są świetne, żeby przyciągnąć turystów.

Po co jeszcze bardziej komplikować sprawę dialektami, skoro język kaszubski i bez tego jest trudny?

Dialekty wywołują spory nawet wśród językoznawców. Uważam, że powinny zostać przyjęte cechy języka środkowokaszubskiego z przechyłem na północ. Ta opcja ma najwięcej cech kompromisowych, godzi skrajności i sporne kwestie.

Czy nauczyciele kaszubskiego są przygotowani i dobrze znają ten język?

Na pewno w tym przypadku bywa różnie. Zdarzają się wyjątki, że nie mówią po kaszubsku, choć uczą tego przedmiotu. Są szkoły, szczególnie na pograniczu Kaszub, gdzie nauczyciele nie uczą języka, a jedynie historii, kultury, literatury, czasami czytają po kaszubsku. W ten sposób uczą szacunku do kaszubszczyzny, co jest równie ważne. Trzeba stwierdzić jednak, że większość nauczycieli dobrze zna język.
Czy w dzisiejszych czasach nauka kaszubskiego w ogóle ma sens. Może lepiej uczyś się np. angielskiego?

Od strony praktycznej nauka tego języka wydaje się bezużyteczna. Ale są ludzie, którzy uczą się np. rosyjskiego czy innych języków obcych, które nigdy do niczego się im nie przydadzą. Dobrze, aby ktoś, kto jest świadomym Kaszubą, znał swój język. Uważam, że choć kaszubski jest językiem wewnętrznym, trzeba go ratować. Przecież niektóre rzeczy w życiu robimy tylko dla idei. Można byłoby pomyśleć, że cała Polska powinna od małego uczyć się języka angielskiego, bo jest uniwersalny i najbardziej pożyteczny. Ale mamy przecież swoje tradycje i patriotyzm, także ten lokalny. Trzeba jednak pamiętać, że język to wartość, fenomen i dar od Boga.

Czy organizowanie dyktanda kaszubskiego służy ratowaniu języka?

Kiedyś byłem członkiem jury w takim dyktandzie. Uczestnicy byli raczej słabo zorientowani w języku kaszubskim. Mam wrażenie, że takie imprezy są bardziej na pokaz, wywołują trochę szumu, a wcale nie ratują kaszubskiego. Fakt, że skupiają sympatyków kaszubszczyzny. Moim zdaniem ten język może uratować praca u podstaw. Już wiele lat temu dostrzeżono ten problem. Jestem zwolennikiem nauki kaszubskiego w szkołach od najmłodszych lat, choć uważam, że ten pomysł zrealizowano o kilkanaście lat za późno. Myślę, że nikt nie zacznie uczyć się języka kaszubskiego tylko dlatego, że usłyszy o organizowanym dyktandzie. Dobrym pomysłem są też msze w kościołach po kaszubsku. Ludzie osłuchują się z językiem, często robią rachunek sumienia z zaniedbań pod tym względem.

Dziś jednak nawet na wsiach rzadko słychać język kaszubski...

Kiedyś całe wsie mówiły po kaszubsku. Można było spotkać tylko pojedynczych przybyszów z zewnątrz. Teraz świat się zmienił. Wszędzie pełno jest turystów. Ludzie na co dzień nie mają okazji, żeby mówić po kaszubsku. Bardziej liczy się integracja z turystami. Dopiero zimą, kiedy wszyscy przyjezdni wyjadą, wtedy częściej słychać rozmowy po kaszubsku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki