Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pitawal Pomorski. Czy musiał opiekować się współwięźniem?

Arkadiusz Kosiński
Archiwum DB
Dawid Tanaś opiekował się niepełnosprawnym współosądzonym w Zakładzie Karnym w Sztumie. Jak twierdzi, zmuszony do tego został przez funkcjonariuszy. Sprzątał nieczystości, pomagał załatwiać potrzeby fizjologiczne. W pewnym momencie nie wytrzymał - uderzył współwięźnia. Sąd skazał go za to w marcu na sześć miesięcy więzienia, on sam kilka miesięcy wcześniej podał do sądu zakład.

Odór moczu i kału towarzyszyły Dawidowi Tanasiowi codziennie. Przez dwa miesiące podczas swojego dwuletniego wyroku więzienia w Zakładzie Karnym w Sztumie był, jak twierdzi, zmuszany do opieki nad niepełnosprawnym współwięźniem. Chory kompan z celi przebył niedokrwienny udar mózgu i miał sparaliżowaną prawą część ciała. Nie był w stanie sam wykonać najprostszych czynności, nawet fizjologicznych.

- Nie można mu było nawet ręki podać, bo miał ją sparaliżowaną. Nie mogłem się z nim dogadać. Musiałem za niego robić dosłownie wszystko. Opierać, sprzątać. Obsikiwał siebie, celę, swoje łóżko. Wszystko śmierdziało. Najgorszy był właśnie ten smród, on nawet nie siadał na sedes. Gdy załatwił się obok sedesu, to ja musiałem to sprzątać. Więźniowie mają swoje prawa. Nikt nie może zmuszać mnie do tego, żebym innemu więźniowi podcierał tyłek - mówi 29-letni Dawid Tanaś.

Czytaj też: Pitawal Pomorski: Jako świadek możesz pozostać anonimowy

Tanaś nie tylko prał, sprzątał, zmieniał pampersy, ale także mył niepełnosprawnego w osobnej łaźni, o którą i tak doprosił się z dużym opóźnieniem. Na opiekę nad chorym więźniem Tanaś w całości zużywał też środki czystości, które w paczkach dostawał od rodziny. Jego zdaniem, administracja jednostki w najmniejszym stopniu nie interesowała się chorym więźniem.

Funkcjonariusze twierdzą jednak, że obowiązki te przejął na siebie dobrowolnie Dawid Tanaś.
- Nikt skazanemu Tanasiowi nie nakazywał opiekowania się chorym niepełnosprawnym. Wielu innych więźniów nie zgodziłoby się być w celi z wymagającym opieki współosadzonym. Sam wykazał dobrą wolę, akcentując, że wcześniej opiekował się w Zakładzie Karnym w Kwidzynie skazanym niewidomym oraz na wolności niepełnosprawną babcią. Nie zgłaszał chęci rezygnacji z bycia pomocnym i tego, że zachowanie współosadzonego mu przeszkadza. Za tę postawę pomocy był przez administrację więzienia nagradzany, także nagrodą pieniężną - wyjaśnia mjr Michał Niedbała, rzecznik prasowy Zakładu Karnego w Sztumie.
W to, że Tanaś został zmuszony do opieki, nie wierzy również rzecznik prasowy Służby Więziennej.
- Zwykle wina leży gdzieś pośrodku. Wymiar sprawiedliwości stwierdził, że nie było żadnych przeciwwskazań, by współwięzień Tanasia normalnie odbywał karę. Jednak nie przekonuje mnie argument, że funkcjonariusze zmusili Dawida Tanasia do tego, by opiekował się chorym współwięźniem. Za każdym razem więzień musi wyrazić na to zgodę dobrowolnie - wyjaśnia ppłk Luiza Sałapa.

Tymczasem Tanaś przekonuje, że sygnalizował niemal codziennie to, że ma już dość opieki nad chorym więźniem. Ostatniego dnia dwumiesięcznej opieki chory więzień wstał z łóżka, zdjął spodnie i pam-persa, a cała jego zawartość wylała się na posadzkę. Tanaś nie wytrzymał. W nagłym przypływie wściekłości kopnął współwięźnia i pięścią uderzył go w ramię. Trafił za to do izolatki, a po wyjściu z więzienia na salę sądową, gdzie musiał bronić się przed zarzutami o naruszanie nietykalności osobistej współwięźnia.

Zobacz także: Pitawal Pomorski: Jak rozpoznać fałszywe pieniądze?

Początkowo dyrekcja ZK sprawę załatwiła polubownie. Jednak - jak twierdzi Tanaś - gdy wysłał do kwidzyńskiej Prokuratury Rejonowej zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, w którym argumentował, że funkcjonariusze Służby Więziennej przekroczyli swoje uprawnienia, zmuszając go do opieki nad niepełnosprawnym więźniem, na 28 dni trafił do celi izolacyjnej, a kierownictwo jednostki sprawę o pobicie współwięźnia skierowało do Sądu Rejonowego w Kwidzynie.

- Z tą decyzją dyrektora więzienia zgodził się sąd penitencjarny, pod którego nadzorem kara była wykonywana. Wbrew temu, co oświadcza były osadzony, jego zachowanie zostało poddane ocenie prawno-karnej - tłumaczy mjr Niedbała.

Sprawę, którą założył sztumskiemu ZK, prokuratura umorzyła. Jego zażalenie uwzględnił w październiku Sąd Rejonowy w Kwidzynie i sprawę wznowił.

W postanowieniu czytamy m.in., że "z zeznań funkcjonariuszy SW nie wynika, by ktokolwiek oprócz Dawida Tanasia interesował się (...) i dbał o stan jego zdrowia". A także "sądzić należy, że opieka, jaką sprawował nad współosadzonym Dawid Tanaś, wykracza poza te dolegliwości, jakie wiążą się z odbywaniem kary pozbawienia wolności, i wątpić należy, by Dawid Tanaś opieki nad osadzonym (...), a raczej pomocy jemu w podstawowych czynnościach podjął się samoistnie".

Dawid Tanaś walczy teraz o uniewinnienie, gdyż w marcu sąd skazał go na 6 miesięcy pozbawienia wolności. Od wyroku sądu będzie się odwoływał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Pitawal Pomorski. Czy musiał opiekować się współwięźniem? - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki