Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lechia nie jest towarem wartym tyle, ile chce Kuchar

Paweł Stankiewicz
Kibice biało-zielonych nie wierzą już w wielką Lechię Andrzeja Kuchara
Kibice biało-zielonych nie wierzą już w wielką Lechię Andrzeja Kuchara Tomasz Bołt
Andrzej Kuchar chce się pozbyć udziałów w Lechii. To oznacza, że wycofuje się z gdańskiego klubu. Zaproponował, by akcje kupiło miasto, ale Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska, odmówił. Prezydent szukał innego chętnego, ale Grupa Lotos, Energa i PGE nie są zainteresowane nabyciem udziałów od Kuchara.

Nic dziwnego, bowiem biznesmen z Wrocławia ustalił cenę raczej zaporową. Za akcje Lechii zapłacił nieco ponad milion złotych, a dziś chciałby za nie otrzymać 10,7 mln złotych. Do tego poinformował, że klub z Gdańska ma zadłużenie wobec niego na ponad 11 milionów złotych. Te pieniądze Kuchar pożyczał Lechii na transfery i bieżącą działalność, a zwrócić mu je trzeba do końca grudnia 2013 roku. To daje już około 22 milionów złotych, a przecież potrzebne są jeszcze środki na funkcjonowanie klubu. Nic dziwnego, że miasto odmówiło, a prezydent Adamowicz tłumaczy to pilniejszymi wydatkami.

- Andrzej Kuchar najwyraźniej doszedł do wniosku, że to był dla niego marny interes i chce się pozbyć udziałów - tłumaczy nam profesor Henryk Ćwikliński z Wydziału Ekonomicznego Uniwersytetu Gdańskiego. - Jest świadomy, że za taką cenę nie będzie chętnych na te akcje, to zwrócił się do miasta. Prezydentowi Adamowiczowi zależy na tym, żeby mieć klub w ekstraklasie, bo to promocja dla miasta. Osobiście jednak nie sądzę, aby starania pana Kuchara zakończyły się powodzeniem. Przy obecnych planach inwestycyjnych miasto nie będzie wydawało publicznych pieniędzy bez żadnych gwarancji, że to będzie inwestycja dochodowa.

Zdaniem Ćwiklińskiego, trudno przypuszczać, aby ktokolwiek był skłonny wydać takie pieniądze na akcje klubu, który ledwo utrzymał się w piłkarskiej ekstraklasie. Kuchar liczył na szybki zarobek, ale się przeliczył i na pozbyciu się akcji chce jeszcze zrobić swój interes.

- No, ani ja, ani pan tych akcji nie kupimy - śmieje się profesor Ćwikliński. - Cena na pewno jest wygórowana i Kuchar prawdopodobnie będzie musiał mocno ją obniżyć, aby mieć szanse powodzenia. To dziwne, że za tak duże pieniądze chce sprzedać zadłużony towar.

Jest jeszcze jeden problem, przez który prezydent Adamowicz wyklucza możliwość nabycia akcji od Kuchara. Miasto nie ma prawa do audytu, żeby przekonać się jak wygląda sytuacja finansowa Lechii i czy są jeszcze inne zadłużenia spółki.

- To świadczy, że Andrzej Kuchar ma coś do ukrycia i to tylko pogarsza jego wiarygodność - uważa Ćwikliński.

Mimo tej sytuacji obaw nie ma Borys Hymczak, wiceprezes Gdańskiej Agencji Rozwoju Gospodarczego, a więc spółki, która zajmuje się zarządzaniem PGE Areny po przejęciu jej od spółki Lechia-Operator.

- Jesteśmy zdziwieni taką reakcją właściciela klubu. Nie ma to jednak wpływu na nasze relacje z Lechią, które od zawsze były bardzo dobre - wyjaśnia Hymczak. - Mamy podpisaną umowę z klubem na pięć lat i relacje właścicielskie nie mają na to żadnego wpływu. Jedynie martwić może sytuacja kadrowa Lechii. To jednak sprawy stricte klubowe, w które nie ingerujemy. Inwestycje są bardzo ważne z punktu widzenia Lechii. Mają wpływ na poziom sportowy drużyny, a ten przekłada się na frekwencję na stadionie. Frekwencja z kolei rzutuje na stadion, a więc są jakieś powiązania. Jednak bez względu na właściciela klubu nasze relacje z Lechią na pewno pozostaną dobre.

Dla Lechii najlepsza byłaby sytuacja, gdyby znalazł się chętny na odkupienie akcji od Kuchara. Duża firma miałaby możliwość zainwestowania w drużynę i dzięki temu biało-zieloni mogliby spokojnie grać w górnej części tabeli piłkarskiej ekstraklasy. Jeszcze lepiej, aby nowy właściciel był związany z regionem pomorskim, bo wtedy miałby też inne spojrzenie na Lechię. Kuchar jest z Wrocławia i dobro gdańskiego klubu nie było dla niego priorytetem. Liczył się przede wszystkim interes i szybki zysk. Ponieważ nie było widać perspektyw na ten zysk w najbliższym czasie, Kuchar zaczął szukać drogi ucieczki. Tym bardziej że spotykał się ostatnio z dużą krytyką, a i nie mógł liczyć na przychylne słowa ze strony kibiców. Zimą Lechia potrzebowała wzmocnień w walce o utrzymanie w ekstraklasie. Pieniędzy jednak na to nie było, a wrocławski biznesmen zasugerował zarządowi gdańskiego klubu, aby w banku zaciągnęli kredyt na zakup nowych piłkarzy. W tej sytuacji nie dziwią dymisje prezesa Macieja Turnowieckiego oraz dyrektora Błażeja Jenka. Obaj byli związani z Lechią emocjonalnie i nie chcieli dłużej akceptować sytuacji, gdy właściciel nie inwestuje w klub, a oni ponoszą odpowiedzialność za brak wzmocnień.

Naszym zdaniem, z Kucharem jako właścicielem Lechię nie będzie czekać nic dobrego. Nie będzie pieniędzy, więc nie będzie transferów. Mogą być tylko duże oszczędności i za rok gorycz degradacji do I ligi. Biznesmen z Wrocławia miał wizję silnej Lechii, snuł plany na konferencjach prasowych, ale efekt był taki, że Lechia rzutem na taśmę utrzymała się w elicie.

Andrzej Kuchar nie wiąże już przyszłości z gdańskim klubem. Być może to również ma wpływ na przedłużające się rozmowy z kandydatami na trenera biało-zielonych. Trudno dziś bowiem przewidzieć, jakie środki będzie miał klub na nowego szkoleniowca dla piłkarzy. Wejście miasta do klubu to byłoby dobre rozwiązanie, ale przy takiej ofercie Kuchara na pewno Adamowicz na zakup akcji się nie zgodzi.

Jest też rozwiązanie i takie, że akcje kupi prywatny inwestor. Adamowicz zapewnia też, że będzie rozmawiał z prezesami dużych firm, aby wspólnie znaleźć najlepsze rozwiązanie dla Lechii. Trudno znaleźć jednego inwestora, bo przecież Grupa Lotos, Energa i PGE nie wyrażają zainteresowania nabyciem akcji od Kuchara. To na pewno utrudnia wszelkie rozmowy i przyszłość Lechii to dziś duża niewiadoma.

- Przypuszczam, że nie będzie wyścigu o kupno Lechii. Nawet gdyby znalazła się spółka, która uznałaby, że mocne zaangażowanie w gdański klub to byłaby dobra inwestycja, to i tak poczeka, aż Kuchar mocno zejdzie z ceny - uważa profesor Ćwikliński.

Zachowanie Kuchara jest tylko potwierdzeniem tezy, że w Lechii w tej chwili nie ma pieniędzy na dobrego trenera ani na wzmocnienia zespołu. Dlatego poszukiwania szkoleniowca odbywają się także w niższych ligach, gdzie można znaleźć osobę, która będzie chciała się dopiero pokazać i nie będzie miała dużych oczekiwań finansowych. Kibice nie powinni też liczyć na mocne nazwiska w ekipie Lechii. Pozostaną obecni gracze, dojdą zdolni wychowankowie i wolni zawodnicy, ale też raczej niezbyt drodzy.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki