Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie dwóch się bije...

Redakcja
Roman Polko
Roman Polko Tomasz Bołt
Z generałem Romanem Polko, uczestnikiem tegorocznego Gdańskiego Areopagu, rozmawia Jarosław Zalesiński

Na Areopagu będzie się Pan zastanawiał, czy siłą można doprowadzić do zgody. Można? Gdyby np. nie akcje militarne NATO w 1993 i 94 roku, nie byłoby porozumienia w Dayton?

Jest to wielce prawdopodobne. Tak się jednak nie stało i dziś mamy na Bałkanach zupełnie inną sytuację niż na początku lat 90. Nie dalej niż kilka dni temu, podczas międzynarodowej konferencji na temat zwalczania terroryzmu, miałem okazję rozmawiać z wiceministrami obrony Serbii i Bośni, i z panią generał z Kosowa. Byłem pod ogromnym wrażeniem zmiany, jaka się dokonała w tych krajach.

Byli w stanie rozmawiać ze sobą?
Nie tylko rozmawiać. Oni doskonale ze sobą współdziałają, i to nie tylko w sprawach bezpieczeństwa. Serbski minister prosił panią generał z Kosowa o poparcie w sprawach akcesji do Unii, a Bośniak pokazywał mi dwa paszporty, na które swobodnie podróżuje, bo urodził się w Chorwacji, a mieszka w Bośni. Oni lepiej się w tej chwili porozumiewają między sobą niż z innymi. Podziękowali różnym międzynarodowym organizacjom, które, jak się okazało, tylko pasożytowały na konflikcie bałkańskim, i rządzą się sami.

Dlaczego w takim razie akcja militarna w Kosowie cztery lat później nie dała tego samego?

Dzięki sile można stworzyć warunki do budowania zgody, ale samo porozumienie powstaje w wyniku innych, niemilitarnych działań. Wojsko, np. w ramach misji pokojowej, może rozdzielić walczące strony, ale nie pogodzić je. To pole dla innych instytucji. Nie oznacza to jednak, że interweniować nie trzeba. Patrząc, jak problemy rozwiązują same zainteresowane strony czy np. pokojowe organizacje charytatywne, moglibyśmy doprowadzić do sytuacji takiej, jak w konfliktach etnicznych w Afryce, gdzie po wymordowaniu jednej strony nie było już kogo z kim godzić.

W Kosowie próbowano załatwić sprawę bombardowaniami.

Konflikt narastał i w pewnym momencie musiały wkroczyć wojska i rozdzielić walczące strony. Tak jak wchodzi się pomiędzy ludzi, którzy się biją na ulicy. Można przy okazji samemu oberwać, ale to jedyny skuteczny sposób przerwania bójki. Nie można bać się interwencji, pod warunkiem że po użyciu siły pojawi się pomysł na to, co dalej.
Takiego pomysłu zabrakło w Iraku.

Niestety tak. Sukces militarny Amerykanów i ich sojuszników, w tym Polski, był niepodważalny, ale zabrakło pomysłu, jak to zwycięstwo skonsumować. Popełniono wiele błędów, na przykład nie dając zwykłym obywatelom warunków do normalnego życia, czy rozwiązując funkcjonującą za czasów rządów Saddama Husajna administrację, policję i armię. A przecież szeregowy żołnierz nie miał żadnego wpływu na politykę reżimu.

A jest teraz pomysł na Afganistan?

Niestety też nie ma. W dodatku z Iraku wyciągnięto już pewne wnioski, na przykład dzięki wielu staraniom przywrócono wydobycie ropy naftowej do poziomu sprzed inwazji, co ratuje gospodarkę tego kraju, a przez to poziom życia ludności. A w Afganistanie sytuacja jest gorsza niż siedem lat temu.

Wniosek taki, że siłą można doprowadzić do zgody, ale nie samą siłą?

Słowa siła i zgoda wydają się być przeciwstawne. A to z powodu nadużycia siły, które prowadzi do poczucia krzywdy i chęci zemsty. Siła musi być używana w sposób wyważony.

Jak to wyważyć?
Mogę to opowiedzieć na własnym przykładzie. W Kosowie otrzymałem kiedyś od gen. Sancheza, dowódcy sektora amerykańskiego, polecenie odblokowania natowskiego konwoju z pomocą humanitarną. Żeby to zrobić, użyłem siły. Ale poprzedziłem to długimi negocjacjami.

A to użycie siły na czym polegało?

Zrzuciliśmy pojazd, jaki blokował drogę, a potem wydałem kompanii rozkaz uderzenia na miejscową ludność, która blokowała drogę, i rozbicia blokady. Doszło do regularnej bitwy. Na szczęście nie podjąłem działań ostrzejszych, takich jak strzały ostrzegawcze czy strzały do ludzi, do czego zresztą zgodnie z przepisami miałem prawo.
A w razie potrzeby podjąłby Pan decyzję strzelania do ludzi? Żeby wykonać rozkaz generała Sancheza?

Tu nie da się gdybać, bo takie decyzje zależą od oceny konkretnej sytuacji. Jeśli ludzie nie stwarzają bezpośredniego zagrożenia dla życia żołnierzy, gdy istnieje inna możliwość rozwiązania konfliktu, to trzeba podjąć ryzyko kompromisu. Bo decyzja o nieużyciu siły też może być niebezpieczna. Zwłaszcza że miejscowi grozili mi, że mają broń i będą do nas strzelać, jeśli na nich uderzymy.

Sporo Pan ryzykował tym atakiem.

Podjąłem ryzyko niestrzelania właśnie po analizie sytuacji. Na szczęście skończyło się na tym, że paru ludzi miało porozbijane nosy. I, co najistotniejsze, już po tej akcji, bez specjalnej ochrony wracałem tą samą trasą. I nikt z tych ludzi nie miał do mnie pretensji. A nawet odnosili się do mnie z większym szacunkiem i respektem. Uznali, że jako żołnierz miałem prawo tak postąpić. Widzieli też, że nie pozwoliłem sobie na nadużycie siły, że nie chciałem nikogo skrzywdzić, a wręcz rozładowałem bardzo napiętą sytuację.

A gdyby zmiękł Pan, ustąpił?

Wtedy nikt by już tej sytuacji nie kontrolował. I nie wiadomo, jak by się to skończyło. Brak decyzji to doprowadzenie do tego, że sytuacja wymyka się spod kontroli. Kiedy afrykańskie plemiona nawzajem się wyrzynają, kiedy dochodzi do krwawych jatek w różnych innych częściach świata, dzieje się tak zwykle dlatego, że nikt nie chce wziąć odpowiedzialności za opanowanie sytuacji.

I za doprowadzenie siłą do zgody.

Tak. Też bym chciał, żeby na całym świecie panował pokój, a ludzie się nawzajem kochali i byli dla siebie dobrzy. Ale póki tak nie jest, ktoś ciągle musi w różnych częściach globu brać odpowiedzialność za użycie siły, dzięki której doprowadzi do rozwiązań, które nie będą niosły ze sobą tak tragicznych skutków, do jakich mogłoby dojść, gdybyśmy się tej interwencji bali. To po prostu wybór mniejszego zła. Ja należę do ludzi, którzy wolą podejmować takie trudne decyzje, bo pozwalają one potem spokojnie patrzeć sobie w oczy w lustrze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki