Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wspominamy: Ćwierć wieku temu festiwal filmów fabularnych przeniósł się z Gdańska do Gdyni [ZDJĘCIA]

Henryk Tronowicz
Andrzej Wajda i Grażyna Szapołowska. 36 Festiwal Polskich Filmów Fabularnych, 2008 r.
Andrzej Wajda i Grażyna Szapołowska. 36 Festiwal Polskich Filmów Fabularnych, 2008 r. Tomasz Bołt
Na początek słówko nawiązujące do Gdyni. Kilkanaście dni temu w Teatrze Muzycznym w Gdyni, w czasie gali wieńczącej 37. Gdynia Film Festival, Jolanta Dylewska odbierając nagrodę za zdjęcia do filmu Agnieszki Holland "W ciemności", przejęzyczyła się sympatycznie, wyznając, że jest szczęśliwa odbierając... Lwy Gdańskie.

Nazwa Złote Lwy Gdańskie, nagrody przyznawanej od roku 1974 w Gdańsku na zainicjowanym wówczas Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych, silnie odcisnęła się w pamięci artystów polskiego kina, mimo że już ćwierć wieku festiwal odbywa się w Gdyni. Co rusz natomiast powraca pytanie, jak to się stało, że gdański festiwal został deportowany do Gdyni.

Dzisiaj, po latach przemian politycznych i kulturowych nikomu do głowy nie przyjdzie myśl o przenoszeniu imprezy z powrotem do Gdańska. Decyzja o ówczesnej przeprowadzce nie zapadła w Gdańsku ani w Gdyni.

Miała ona podłoże stricte polityczne. Była motywowana pokrętnie. Tłumaczono ją na przykład, że sala gdańskiego NOT, gdzie mieściło się festiwalowe centrum, nie odpowiadała randze tak szacownej imprezy. Nie była dość reprezentacyjna. Za jeden z argumentów uchodził deficyt miejsc noclegowych w gdańskich hotelach, chociaż tak jak wtedy, tak i dziś część gości festiwalu kwateruje się w Sopocie.

Jak więc było naprawdę?

Czytaj też: Już nie Festiwal Polskich Filmów Fabularnych, tylko Gdynia Film Festival

Zerwanie z tradycją

Czternaście lat później, w roku 2000 wspominaliśmy w "Dzienniku Bałtyckim":

"Spekulacje nad przyczynami lokalizacyjnej zmiany siedziby festiwalu nigdy nie ustały. Po dokonaniu przenosin słyszało się motywacje rozmaite. Wedle motywacji pragmatycznej - Gdynia jakoby dysponuje większym zapleczem noclegowym. Było też jednak wyjaśnienie metafizyczne, w które zamieszany jest Duch Święty. Mówiono bowiem, że kilku czołowych artystów polskiego kina doprowadziło władze w połowie tamtej dekady [tj. w połowie lat osiemdziesiątych] do irytacji: zamiast bowiem balować w
restauracjach hotelu Heweliusz, filmowcy upodobali sobie odwiedzać gdańskie kościoły?"
(Henryk Tronowicz "Dziennik Bałtycki", 15 IX 2000 r.)

Przeniesienie w roku 1987 festiwalu do Gdyni w ocenie Andrzeja Wajdy to była kara. Przy okazji jubileuszowego XXX Festiwalu w Gdyni Wajda napisał:

"Władza chciała odebrać naszemu Festiwalowi etykietę imprezy związanej duchowo i ideologicznie z Gdańskiem, z Solidarnością, którą my, filmowcy wsparliśmy całym sercem. Decyzję tę tłumaczono kwestiami lokalowymi. W rzeczywistości władza dostrzegła, że festiwal zanadto się usamodzielnił; raz na zawsze trzeba więc było go zabrać z Gdańska. Tamten gdański Festiwal był skromny, roboczy, uwieńczony na końcu manifestacją na rzecz wolności, na rzecz Solidarności. A w Gdyni to już była impreza
zupełnie inna - Festiwal na nowe czasy. Biedny w stanie wojennym, stał się z czasem jak inne tego rodzaju festiwale miejscem spotkań z ulubionymi aktorami i popularnymi filmami".

Czytaj też: Jacek Bromski: Gdyby nie piractwo internetowe, na filmach polskich mogłoby być w kinach dwa razy więcej widzów

Opinię Wajdy uzupełniali inni twórcy filmowi i krytycy. Przyczyny wyprowadzenia festiwalu filmowego z kolebki Solidarności, według Tadeusza Sobolewskiego zostało odebrane jako dramatyczne zerwanie z tradycją:

"Tyle razem przeżyliśmy, i Sierpień, i Grudzień, i kino moralnego niepokoju - wspominał Sobolewski. - Gdańsk to było miejsce mistyczne, solidarnościowe, wyprorokowane w "Człowieku z marmuru". Pojawiły się głosy, że chodzi właśnie o to, by wyprowadzić festiwal z tego niebezpiecznego miejsca".
Wskazując na niebezpieczeństwo miejsca, krytyk cofnął się pamięcią do gdańskiego festiwalu z roku 1984, kiedy imprezę tę wznowiono po dwóch latach zawieszenia z powodu stanu wojennego. W festiwalu w roku 1984 - pisał Sobolewski - "odbijała się podwójność życia w stanie wojennym. Osobne spotkania z twórcami odbywały się w kościele Świętego Mikołaja, gdzie trwał taki alternatywny festiwal. Cała publiczność z NOT przechodziła do kościoła na spotkanie z Andrzejem Wajdą. Wiadomo było, że nie można mówić wprost pewnych rzeczy, a miejsce nastrajało do pytań religijnych. Zapytano Wajdę, kim jest dla niego Chrystus. Wajda odpowiedział szczerze: - Jest dla mnie przede wszystkim człowiekiem".

Uciąć głowę "Dantona"

Stan wojenny, formalnie, został zniesiony w roku 1983, ale - z jednej strony - gen. Jaruzelski nie tylko do żadnej liberalizacji nie dopuszczał, przeciwnie, reżimową śrubę mocno dokręcał. Z drugiej strony przybierało na sile społeczne niezadowolenie, a zarazem rosła aktywizacja środowisk opozycji. Filmowcy wśród nich odgrywali przemożną rolę i krytyczne postawy reżyserskiej elity kształtowały atmosferę na kolejnych festiwalach.

Warto przypomnieć, że zgodnie z tradycjami gdańskiej imprezy, filmy uczestniczące w konkursie pokazywano równocześnie w wybranych trójmiejskich zakładach pracy. I oto w połowie lat osiemdziesiątych po niektórych projekcjach w Stoczni Gdańskiej im. Włodzimierza Lenina, dyskusje z artystami przeradzały się łatwo w demonstracje robotniczego niezadowolenia z rządów komuny.

Czytaj też: Prawdziwe gwiazdy gdyńskiego festiwalu i... gwiezdna posypka

W czasie wznowionego w roku 1984 gdańskiego festiwalu - po siedmiu latach od utrącenia w konkursie "Człowieka z marmuru" - doszło do incydentu, który ponownie przydarzył się Andrzejowi Wajdzie. Otóż film Wajdy "Danton" został najpierw oficjalnie zakwalifikowany przez komisję selekcyjną do konkursu. Dzieło to było poza tym powszechnie uważane za faworyta do jednej z głównych nagród.

Tymczasem udział "Dantona" w konkursie został nieoczekiwanie zakwestionowany przez jury, mimo że tego rodzaju ingerencja nie leżała w kompetencjach tego ciała. Aby uzasadnić odrzucenie "Dantona" z listy pretendentów do jakiejkolwiek wyróżnienia, zastosowano pokrętny pretekst formalny, stawiając wobec filmu zarzut, że nie jest on dziełem stricte polskim, ponieważ powstał w koprodukcji z wytwórnią francuską.
W zaistniałej mętnej sytuacji nie dali za wygraną dziennikarze akredytowani przy festiwalu, którzy mieli prawo do przyznawania swojej nagrody. Dla storpedowania "Dantona" władze zmobilizowały grupę dziennikarzy z prasy lokalnej, którzy do tej pory w festiwalu nie uczestniczyli, a zostali ad hoc akredytowani w ostatniej chwili. Dodatkowo głosowanie poprzedzone zostało interwencyjnymi telefonami z Warszawy do redaktora Gazety Festiwalowej. Mimo to po dramatycznych dyskusjach film Andrzeja Wajdy otrzymał niezależną nagrodę dziennikarzy.

Incydent ten został zapamiętany przez reżysera Krzysztofa Krauze, który wspomina: "Stałem na korytarzu, patrzyłem jak tłum fetuje Wajdę. Było to coś, co dziś nazwano by standing ovation".

Żeby rodzinom żołnierzy nie było przykro

Oprócz wybuchów wrogich nastrojów w Stoczni Gdańskiej oraz politycznych herezji szerzonych w lokalnych świątyniach, innym zapalnym ogniskiem w tamtych latach były odbywane na zakończenie każdego festiwalu publiczne obrady FORUM Stowarzyszenia Filmowców Polskich. Członkowie stowarzyszenia podnosili na FORUM problemy materialne i organizacyjne, z jakim borykała się kinematografia. Nie ukrywali również rozczarowania stylem polityki kulturalnej PRL. Upominali się o filmy, które cenzura
przetrzymywała na półkach.

Czytaj też: Być jak Borys Szyc, czyli kogo kochamy?

Na FORUM, które w roku 1984 obradowało w gdańskim Ratuszu Staromiejskim, wysłano wicepremiera Mieczysława F. Rakowskiego. Wstęp do obiektu był pilnie kontrolowany. Obowiązywały imienne zaproszenia. Wicepremier w czasie swego wystąpienia zakasał rękawy i mocno filmowców zbeształ.

Scenarzysta filmowy Maciej Karpiński po latach przypomniał, że Rakowski "powiedział nielicznym obecnym filmowcom, żeby nie narzekali na stan wojenny. Bo władza mogła uderzyć stalową rękawicą, a tylko pogłaskała aksamitką rękawiczką... Pamiętam też - wspomina Karpiński - że na pytanie Filipa Bajona, czy możliwe jest obecnie zrobienie komedii o stanie wojennym, Rakowski odpowiedział, że nie, bo rodzinom żołnierzy byłoby przykro taki film oglądać".

Zachował się również komentarz reżysera Filipa Bajona, który zapamiętał, że Rakowski na FORUM "bardzo się zdenerwował, mówił bzdury i to z pozycji siły, co na nas zawsze robiło okropne wrażenie. Parę osób wstało i wyszło. Wszyscy wyrażali swoje zniesmaczenie".

W czasie dwóch festiwali w latach kolejnych, wizyty przedstawicieli środowiska filmowego w kościołach zaczęły przybierać charakter trwałej tradycji. Tego władza ludowa postanowiła dłużej nie tolerować i w roku 1987 zapadła decyzja usunięcia imprezy z Gdańska.
Taki był główny powód przeniesienia festiwalu do Gdyni.

Czytaj też: 37 Gdynia Film Festival: Gala, tak jak i festiwal, bez emocji

Cykl tekstów na urodziny "DB"

Z okazji 67 urodzin "Dziennika Bałtyckiego" przypominamy najważniejsze, najbardziej doniosłe wydarzenia, które miały miejsce na Pomorzu. Wcześniej pisaliśmy o pożarze kościoła pw. św. Katarzyny.
67 urodziny "DB". 2006 r.: Pożar kościoła św. Katarzyny w Gdańsku (ZDJĘCIA)

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki