Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomorze: Oddział oparzeń nie powstanie. NFZ nie ma pieniędzy

Dorota Abramowicz
Rocznie NFZ musiałby wydać na oddział  leczenia oparzeń 8 mln złotych
Rocznie NFZ musiałby wydać na oddział leczenia oparzeń 8 mln złotych Karina Trojok/Archiwum PP
Bez konkretnych ustaleń zakończyło się wtorkowe spotkanie zorganizowane przez wicewojewodę Michała Owczarczaka w sprawie utworzenia na Pomorzu ośrodka dla oparzonych.

Wbrew wcześniejszym zapowiedziom w tym roku Uniwersyteckie Centrum Kliniczne nie przewiduje otwarcia takiego ośrodka. Przyczyną jest brak środków i zwiększenie przez NFZ wymagań , także na leczenie tzw. oparzeń średniego stopnia.
- I nic się w tej kwestii nie zmieniło - mówi Mariusz Szymański, rzecznik pomorskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia. - Kasa NFZ jest pusta.

Czytaj także: Walka o ośrodek dla oparzonych na Pomorzu trwa. Jest szansa?

Podczas spotkania u wicewojewody, w którym uczestniczyli dyrektor Wydziału Zdrowia Jerzy Karpiński, dyrektor Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego Ewa Książek-Bator oraz docent dr hab. Alicja Renkielska - konsultant wojewódzki ds. chirurgii plastycznej, przedstawiono konkretne wyliczenia finansowe. Samo utworzenie w Gdańsku nowoczesnego ośrodka oparzeń kosztowałoby ok. 10 milionów złotych. Między innymi NFZ wymaga, by w takiej placówce działały dwa stanowiska intensywnej terapii, trzeba by także zakupić i wyposażyć własną stację dializ.

Według danych, jakie zaprezentowała zebranym Barbara Kawińska, dyrektor PO NFZ, można przewidzieć ( na podstawie informacji uzyskanych z ośrodka leczenia oparzeń w podszczecińskich Gryficach), że miesięczny koszt utrzymania oddziału mógłby sięgnąć nawet 650 tys. złotych.

Przeczytaj również: Na Pomorzu jednak nie będą leczyć oparzonych

- Rocznie fundusz musiałby przeznaczyć na ten cel 8 mln złotych - twierdzi dyrektor Kawińska. - Tymczasem w ostatnich trzech kwartałach ubiegłego roku wysłaliśmy do ośrodków poza Pomorzem zaledwie 16 ciężko poparzonych osób. Za leczenie tychże pacjentów zapłaciliśmy 670 tys. złotych, czyli kwotę niewiele większą niż utrzymanie takiego oddziału. Uważam, że trzy takie specjalistyczne ośrodki w Polsce wystarczą i musimy zacząć racjonalnie wydawać i liczyć pieniądze.
Uczestnicy spotkania przyznawali, że problemem nie są tylko pieniądze. Należy również dokładnie omówić kwestie związane z bazą, lekarzami (specjalistami), również z organizacją miejsca w CMI. Postanowiono również przeanalizować statystyki oparzeń w województwie pomorskim.

Czytaj też: Władze Trójmiasta upominają się o oddział leczenia oparzeń

- Pozostaje nam wierzyć, że nie oznacza to zamknięcia tematu - mówi doc. Alicja Renkielska. - Sytuacja finansowa nigdy nie była dobra, ale oprócz uwarunkowań związanych z pieniędzmi, trzeba także zwracać uwagę na inne kwestie. Wicewojewoda uznał, że konieczne będzie w tej sprawie kolejne spotkanie, ale na razie jeszcze nie wyznaczył jego terminu.

Warto przypomnieć, że od początku tego roku nie tylko osoby ciężko poparzone, ale także osoby, u których doszło do oparzeń nie większych niż 20 proc. ciała nie otrzymują pomocy w żadnym z pomorskich szpitali! Wszyscy chorzy muszą być transportowani śmigłowcem sanitarnym (za transport płaci Ministerstwo Zdrowia) do ośrodka w Gryficach lub Siemianowicach Śląskich. Trzecią polską placówką tego typu jest Wschodnie Centrum Leczenia Oparzeń i Chirurgii Rekonstrukcyjnej w Szpitalu Powiatowym w Łęcznej (woj. lubelskie).

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki