Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Pochuro - gliniarz, który został pisarzem

Tomasz Kubik
Fot. Jan Siwmir
14 lat służył w policji, teraz pisze kryminały. Bohaterami jego powieści są policjanci. Broni ich godności, pokazuje ich problemy i walczy o szacunek dla ich ciężkiej pracy.

Martwe ciało młodej, zgrabnej dziewczyny w kostiumie kąpielowym - to jeden z obrazów, które często ma przed oczami.
- Zderzenie piękna i powabu z pierwszymi oznakami śmierci mocno mną zatelepało - opowiada Piotr Pochuro, obecnie pisarz. - Takich obrazków, wspomnień, do których niechętnie się wraca, jest sporo. No cóż, ale taki sobie człowiek wybrał kawałek chleba i trzeba było umieć sobie z tym radzić. Nie zawsze było łatwo.
Wspomnieniu o dziewczynie nadał literacką formę w książce "Dziewięć milimetrów do nieba". Był gliniarzem, a teraz pisze. Ma już na koncie opowiadania i dwie powieści kryminalne.

Odsłużył prawie 14 lat w jednostkach podległych Komendzie Stołecznej i Komendzie Głównej Policji. Od Batalionu Patrolowo-Interwencyjnego, przez Wydział Kryminalny, po Biuro do Walki z Przestępczością Narkotykową. Kilka spraw poprowadził - jak sam mówi - brawurowo, większość na dobre trzy z plusem, kilka położył. Normalny żywot gliny, trochę sukcesów, trochę porażek.
- Paradoksalnie policjanci dosyć dobrze pamiętają sprawy niewykryte, te, w których zabójca się wymknął i nie udało się zdobyć dowodów. To zawsze ćmi, jak niezabliźniona rana - mówi.

Spełnione marzenie o książce
Jak wspomina, zawsze towarzyszyły mu książki i przez całe życie pisał.
- Gdy zakończyłem służbę w policji, okazało się, że mam dużo wolnego czasu - opowiada. - I tak jakoś poszło. Powstała pierwsza książka "Dziewięć milimetrów do nieba". Początkowo nie myślałem wcale o publikacji, po prostu wciągnęło mnie pisanie dla samego pisania.
Później okazało się, że opowieść się podoba i zdecydował się wydać ją w formie książki. Trochę to trwało, zanim udało się znaleźć wydawcę.
- Przyznam się, że wydanie pierwszej powieści było zmierzeniem się ze swoim marzeniem.
Pochuro to pseudonim ukrywający dość zaskakujący, przekorny skrót... Wziął się z długich Polaków rozmów, podczas których często rozmawia się o pracy policji. - Wielokrotnie stykałem się z opinią, że policja robi niewiele, a właściwie nic. To "nic" bywało dosadnie określane słowem często pisanym z błędem ortograficznym na murach i parkanach, a będącym nieco wulgarną nazwą męskiego członka.
Tak powstał pseudonim: POlicja CHU... RObi.
- Bardzo sympatycznie brzmi, wpada w ucho i łatwo go zapamiętać - mówi.

Nie bawi się w fantastykę
Teraz, w cywilu, sam sobie wyznacza cele i zadania. Chce za pomocą dobrego kryminału pokazać realia, w jakich przyszło pracować gliniarzom jego pokolenia.
Co najbardziej przeszkadza dobrym policjantom w ich pracy? Wymienia jednym tchem: brak podstawowego sprzętu do pracy, nieprecyzyjne przepisy, brak wiedzy wśród prokuratorów i sędziów na temat ważnych aspektów funkcjonowania policji.
- Fajnie by było, gdyby w ramach praktyk zawodowych prokuratorzy pojeździli sobie w radiowozie i zobaczyli, jak to jest egzekwować prawo. Siedząc za biurkiem, w bezpiecznym, strzeżonym budynku, łatwo jest ferować wyroki i popisywać się znajomością przepisów. Jeśli samemu jest się atakowanym nożem, siekierą, pałką czy kastetem, inaczej się patrzy na pewne sprawy.
Chce, aby czytelnik miał poczucie obcowania z czymś prawdziwym, czymś, co nim wstrząśnie i każe spojrzeć na otaczający go świat zupełnie inaczej. Jak to osiąga? Na pewno nie bawiąc się w fantastykę.
- Wiele obecnie wydawanych kryminałów to powieści z gatunku fantastyki - mówi Pochuro. - Sprawę prowadzi komisarz znudzony życiem, przepalony milionem petów i zionący nieprzetrawioną wódą z powodu skomplikowanego życia wewnętrznego. Zza swojego biurka wydaje światłe dyspozycje tabunowi sierżantów. Mnie takie podejście nieco irytuje. Albo tworzymy całkowicie fikcyjny świat, taki, w jakim funkcjonuje James Bond, albo staramy się być realistami. Zresztą wystarczy spojrzeć na literaturę skandynawską i tamtejszy fenomen powieści kryminalnej. Realia, realia i jeszcze raz realia, taka jest dewiza tamtejszych autorów. Ponieważ na wykrywaniu spraw zjadłem zęby, mam łatwiejsze zadanie.
To się sprawdza. Jego książki zbierają same dobre recenzje.

Coś, co nie daje spokoju
- Brałem kiedyś udział w zatrzymaniu chłopaka podejrzewanego o zabójstwo taksówkarza - zaczyna kolejną opowieść, która do dziś nie daje mu spokoju.
To było zabójstwo na tle rabunkowym. Zastrzelono taksówkarza. Sprawca został dosyć szybko wytypowany. Ustalono, że się ukrywa w domu pod Warszawą. Budynek został otoczony, wezwano grupę antyterrorystyczną.
- Wiadomo, sprawca zdeterminowany i niebezpieczny. Chciałem z nim porozmawiać, zgłosiłem taką prośbę prowadzącemu działania. Nie dostałem pozwolenia. Być może gdyby przełożony wyraził na to zgodę, nie wydarzyłaby się ta tragedia - zawiesza głos. - A być może my nie mielibyśmy już okazji do rozmowy, a moje nazwisko znalazłoby się w "Księdze pamięci".
Podczas szturmu grupy antyterrorystycznej ten chłopak popełnił samobójstwo.
Pochuro stara się pisać o trudnych, niejednoznacznych moralnie wyborach, przed jakimi stają policjanci. O tym, że czasami trzeba złamać prawo, aby sprawiedliwości stało się zadość, i o konsekwencjach, jakie niesie stawianie się ponad prawem.
- Opakowuję to wszystko w formę sensacyjno-kryminalną i tak powstają moje książki. Opowiadania czasami są opisem rzeczywistych zdarzeń, osią powieści są wydarzenia fikcyjne, które wymyślam na potrzeby danej historii. Ale zawsze się staram, aby opowieść była mocno osadzona w realiach.

Rozjechany przez bandytę
W 2000 roku, na jednej z akcji, podczas likwidowania laboratorium produkującego amfetaminę został rozjechany przez przebijającego się z zasadzki bandytę. Przeszedł skomplikowaną operację kolana, a później bolesną rehabilitację. Do służby wrócił po dziewięciu miesiącach. Nogi miał tak słabe, że aby wejść po schodach, podciągał się rękami na poręczy.
Jak w każdym zawodzie, trzeba mieć dystans, inaczej szybko się człowiek spali. Normalni ludzie zwierzają się swoim bliskim. To im pomaga. Policjanci nie mogą rozmawiać o swoich problemach.
- Musisz milczeć. Nie opowiesz kobiecie, że dziś o mało co nie rozjechał cię w czasie zasadzki samochód, nie opowiesz o swoich odczuciach podczas oględzin zwłok, o rozpaczy rodziny denata, o tym, że właśnie otrzymałeś anonimowe pogróżki w związku z ostatnią sprawą, jaką prowadzisz przeciw zorganizowanej grupie przestępczej - mówi były gliniarz. - Trzeba umieć sobie z tym radzić. Starać się mieć jakieś hobby, przyjaciół wywodzących się spoza policyjnego kręgu, coś, co pozwoli oderwać się od gliniarskiej codzienności. Jednak ci, którzy tego nie potrafią, źle kończą.
Wylicza znane mu skutki pracy w policji. Wśród policjantów wiele jest samobójstw, jest bardzo duże zagrożenie alkoholizmem. Policjanci żyją średnio około 57 lat. Umierają bardzo często na zawał, wylew lub udar. To cena, jaką się płaci ze permanentny stres. A z drugiej strony, ta praca daje olbrzymią satysfakcję.
Mundurowi na szczęście mają jednak dystans i potrafią się z siebie śmiać. Pochuro opowiada dowcip boleśnie komentujący sytuację materialną policjantów.
Naczelnik wzywa młodego do swojego gabinetu: - Posterunkowy! Trzy miesiące pracujecie w naszym wydziale i dlaczego nie meldujecie, że wam nie przysyłają pensji? Już dziś wpłynął przelew na wasze konto, a na przyszły raz proszę mnie jak najszybciej o takich sytuacjach informować.
- Tak jest, panie naczelniku, ale ja myślałem, że jak mi dali pistolet, to mam sam sobie radzić.

Tak źle w policji nigdy nie było
Zdaniem pisarza, poziom wyszkolenia i jakość służby w najbliższych latach raptownie spadnie.
- Tak źle, jak jest dziś, nie było jeszcze nigdy. Będzie jeszcze gorzej - mówi o obecnej sytuacji w policji. - Aktualnie brakuje w całym kraju około 8 tysięcy policjantów. W związku z niekorzystnymi zmianami przy ustawie emerytalnej masowo odchodzą ze służby najbardziej doświadczeni policjanci. Nawet jeśli nasz rząd z dnia na dzień przyjmie nowych rekrutów, to ich podstawowe wyszkolenie na tak zwanej szkółce zajmuje jakieś dziewięć miesięcy. Tyle czasu trzeba, aby adept glinianego fachu zapoznał się pobieżnie z przepisami, zasadami i taktyką. Co wcale nie znaczy, że jest gotów do samodzielnego patrolu. Powinien przez około rok brać udział w patrolach z doświadczoną załogą.
Czy stąd się biorą głośne ostatnio pomyłki policyjnych grup szturmowych?
- To skutek braku doświadczenia i przeszkolenia. A o przyczyny takiego stanu rzeczy należy szczegółowo pytać osoby, które do tego dopuściły. Tak, niestety, będzie coraz częściej. To jest naoczny skutek wieloletniej polityki naszego państwa. Będzie jeszcze gorzej. Niestety.
Jakby na zadany temat, Pochuro cytuje jeszcze jeden dowcip.
Grupa tajniaków usiłuje wyważyć drzwi mieszkania, w którym się ukrywa poszukiwany przestępca. Pomimo że z impetem napierają na drzwi, te ani drgną. Wysiłkom kryminalnych przypatruje się z dezaprobatą obwieszony bronią, jak choinka na Boże Narodzenie, antyterrorysta. W końcu nie wytrzymuje, odsuwa zmęczonych wywiadowców, bierze potężny zamach i z tak zwanej dyni wali w szturmowane wejście. Drzwi się rozsypują w drobny mak. Po akcji antyterrorysta zwraca się do tych, którym się nie udała sztuka sforsowania wejścia: - Panowie, bo to nie trzeba mieć wcale tu - mówi, wskazując na swój potężny biceps - tylko tu - kończy, wskazując na swoją "dyńkę", zwieńczoną kewlarowym kaskiem.

Z pistoletem na plaży
Kilka razy odwiedził służbowo Gdańsk. Nie może opowiedzieć o tych sprawach ani słowa. Wspomina, jak pewnego popołudnia poszedł na plażę.
- Skoro już tu byłem, grzechem byłoby nie skorzystać. Było pięknie, upalnie, mnóstwo ludzi kąpiących się, opalających swe ciała, grających w piłkę. A ja przez cholerny pistolet nie mogłem popływać. Stratę ubrania mogłem przeboleć, ale broni nie. No to nosiłem przy sobie… na plaży, wśród cieszących się słońcem i wodą ludzi, mocząc tylko nogi.

Tomasz Kubik

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Piotr Pochuro - gliniarz, który został pisarzem - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki