Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

List ostatniej szansy?

Jacek Klein
Przyszłość stoczni rysuje się w ponurych barwach
Przyszłość stoczni rysuje się w ponurych barwach Tomasz Bołt
Końca konfliktu między polskim rządem a Komisją Europejską niestety nie widać. Urzędnicy w Brukseli i Warszawie od wielu miesięcy przerzucają się korespondencją.

Zgadzamy się na sprzedaż majątku stoczni w ramach przetargów, ale chcemy, aby zachowana została produkcja statków w zakładach w Gdyni i Szczecinie. Taką odpowiedź wysłało w poniedziałek wieczorem Ministerstwo Skarbu na ultimatum komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes.

Kroes kilka dni temu zażądała, aby rząd praktycznie natychmiast i bezwarunkowo zaakceptował jej plan ratowania stoczni, który przewiduje, że stocznie wystawią swój majątek na sprzedaż w otwartych przetargach. Inwestorzy z branży nie mogliby być preferowani, a pozostali chętni nie musieliby wcale produkować statków i przejmować kontraktów. Mogliby przejmować majątek bez pracowników, co wiąże się z czasowymi zwolnieniami dla tysięcy stoczniowców.

Komisja Europejska grozi, że w razie braku akceptacji jej warunków nakaże stoczniom zwrot pomocy publicznej udzielonej od 2004 r., szacowanej na 7 mld zł.

- Rząd zgadza się z propozycją komisarz Kroes w tym sensie, że akceptuje plan restrukturyzacji bez konieczności ogłoszenia upadłości stoczni - powiedział Zdzisław Gawlik, wiceminister skarbu.
Nie akceptuje jednak wszystkich warunków Brukseli. Jakie własne warunki stawia? Jak tłumaczą przedstawiciele resortu, rząd nie jest od stawiania warunków.

- To komisja je stawia. Liczymy jednak na możliwość dalszych rozmów w sprawie dopracowania szczegółów - powiedział Maciej Wewiór, rzecznik resortu skarbu.

Rząd chce, aby stocznie produkowały statki, a ich majątek został sprzedany bez przerywania produkcji.

- W naszym interesie jest utrzymanie produkcji stoczniowej - zapewniał Gawlik.
Inną produkcję, np. konstrukcji stalowych, resort dopuszcza jako uzupełnienie stoczniowej. Strona polska wolałaby także, aby majątek czysto produkcyjny w miarę możliwości trafił do jednego inwestora. Zbędne nieruchomości czy tereny mogą zostać podzielone i przeznaczone pod inną działalność niezwiązaną ze stoczniową.
Wpływy ze sprzedaży majątku według planów Komisji Europejskiej miałyby pójść na spłatę długów stoczni. Pozostałe spółki "wydmuszki" zostałyby obciążone spłatą pomocy publicznej i przeznaczone do bankructwa.

- Propozycja powołania spółek "wydmuszek", co proponuje pani komisarz, z punktu widzenia polskiego prawa jest niemożliwa do zrealizowania. Interesy wierzycieli stoczni muszą zostać zabezpieczone, podobnie jak interes pracowników - tłumaczy Maciej Wewiór, rzecznik prasowy resortu skarbu.

Według ministerstwa oznaczałoby to wyprowadzenie majątku będącego zabezpieczeniem wierzycieli. Aby można było sprzedać majątek stoczni, konieczne jest uchwalenie specjalnej ustawy. Optymistycznie zakładając, mogłaby ona zostać uchwalona i podpisana przez prezydenta w ciągu dwóch miesięcy.

- W najbliższych dniach komisarz Kroes otrzyma także ramowe propozycje dotyczące zmian prawnych - dodał Wewiór.

Na wyprzedaż majątku zakładów nie zgadzają się stoczniowcy. Uważają, że to gorsze niż upadłość. Chcą romawiać z premierem.

- Będziemy bronić stoczni przed rozgrabieniem - powiedział Jan Gumiński, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Gospodarki Morskiej w Stoczni Gdynia.
Teraz komisarze w Brukseli zapoznają się z odpowiedzią rządu. Jeśli na nią nie przystaną, stocznie upadną. KE nakaże im zwrot pomocy publicznej. Swoje stanowisko może przedstawić już w najbliższym tygodniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki