Dla biało-zielonych był to pierwszy prawdziwy test w tym sezonie. Wprawdzie podopieczni Jacka Zielińskiego zremisowali już bezbramkowo z Polonią Warszawa, ale tamto spotkanie odbywało się w Gdańsku. Egzaminem dla Lechii był właśnie wczorajszy mecz z Legią w Warszawie. I ten egzamin gdańscy zawodnicy oblali. Gospodarze niepodzielnie panowali na boisku i bez większych problemów zapewnili sobie kolejne trzy punkty.
- Przyjechaliśmy do Warszawa, aby podjąć walkę z gospodarzami. Choć Legia, która walczy o mistrzostwo Polski, powinna wygrywać u siebie takie mecze, jak ten z nami. W futbolu jednak różnie bywa - mówił przed meczem Jacek Zieliński, trener Lechii, który nie mógł skorzystać z pauzującego za żółte kartki Łukasza Trałki i kontuzjowanego Marcina Kaczmarka. Jednak nawet z tymi piłkarzami biało-zieloni nie byliby w stanie pokusić się w Warszawie chociaż o jeden punkt.
Pierwsza połowa meczu i tak była lepsza w wykonaniu piłkarzy biało-zielonych. I to właśnie gdańszczanie mieli tak naprawdę jako pierwsi znakomitą okazję do zdobycia gola. Bardzo dobrą akcję w polu karnym przeprowadził Maciej Kowalczyk, zagrał wzdłuż bramki i w wyśmienitej sytuacji Paweł Buzała nie potrafił skierować piłki do siatki z dwóch metrów.
Kto wie, czy gdyby w tej sytuacji biało-zieloni strzelili bramkę, to ten mecz nie wyglądałby inaczej.
- Gdybym strzelił gola to może ten mecz wyglądałby inaczej. Wtedy Legia musiałaby się bardziej odkryć. Tylko moja niefrasobliwość sprawiła, że nie objęliśmy prowadzenia. To były dwa metry i takie sytuacje muszę wykorzystywać. Mogłem zostać bohaterem, a jestem antybohaterem - przyznał skruszony Buzała.
W meczu z takim zespołem jak Legia jedną sytuację trzeba wykorzystać. Biało-zieloni swoją okazję zmarnowali i już w pierwszej połowie zostali ukarani. W 37. minucie po świetnym podaniu Macieja Iwańskiego rozgrywający bardzo dobry mecz Takesure Chinyama uciekł Tomaszowi Midzierskiemu i w sytuacji sam na sam pokonał Mateusza Bąka.
I to nie był koniec. Przed przerwą po dośrodkowaniu z rzutu rożnego tym razem Hubert Wołąkiewicz nie upilnował Chinyamy i ten strzałem głową zdobył swojego drugiego gola w tym spotkaniu.
- Pierwsza połowa nie była dla nas wcale taka łatwa. lechia nie przyjechała się tylko bronić i nawet miała świetną szansę na strzelenie gola. Nie wykorzystała jej. My zdobyliśmy dwie bramki i możemy być zadowoleni. W drugiej połowie chcemy grać nadal swoje i spróbujemy strzelić kolejne gole i podwyższyć wynik spotkania - powiedział Maciej Iwański.
I o ile pierwsza połowa meczu nie byała taka najgorsza w wykonaniu Lechii, to już po przerwie biało-zieloni zawiedli na całej linii. Gdańszczanie nie podjęli walki o korzystny wynik i nawet nie spróbowali odrobić strat. Wyglądało to tak, jakby czekali na koniec meczu i żeby rywale nie zdobyli kolejnych bramek.
Legia miała olbrzymią przewagę, ale - na szczęście dla gdańszczan - grała nieskutecznie, a też dobrze bronił Mateusz Bąk. Bramkarz gdańskiego zespołu musiał jednak w tym meczu jeszcze raz wyjmować piłkę z siatki. Stało się to po bardzo dobrym strzale Edsona z rzutu wolnego.
Lechia nie potrafiła stworzyć sobie czystej sytuacji, z której mógł paść choćby honorowy gol. Teraz gdańszczanie mają przed sobą dwa mecze na własnym boisku, z Lechem Poznań i ŁKS Łódź i może w tych spotkaniach zagrają skuteczniej.
- Przegraliśmy zasłużenie i teraz czeka nas podróż powrotna do Gdańska - powiedział Buzała.
- W pierwszej połowie nie graliśmy tego, co powinniśmy. W efekcie gdańszczanie mogli nawet strzelić gola. Po przerwie mieliśmy przygniatającą przewagę i Lechia może być zadowolona, że straciła tylko trzy gole. Sytuacji mieliśmy bez liku i mogliśmy wygrać w znacznie wyższych rozmiarach. Rywale głównie się bronili to i ja częściej mogłem brać udział w akcjach ofensywnych. Jesteśmy zadowoleni z tego wyniku - powiedział Jakub Wawrzyniak.
Legia Warszawa - Lechia Gdańsk 3:0 (2:0)
Bramki: 1:0 Takesure Chinyama (37), 2:0 Takesure Chinyama (44), 3:0 Edson (79).
Legia: Mucha - Rzeźniczak, Astiz, Choto, Wawrzyniak - Radovic, Vuković, Iwański Rybus (46 Edson) - Grzelak (73 Giza), Chinyama (82 Arruabarrena).
Lechia: Bąk - Starosta, Midzierski, Wołąkiewicz, Kosznik - Wiśniewski I (46 Kalkowski), Piątek, Manuszewski, Rogalski (77 Mysona) - Buzała (62 Rybski), Kowalczyk.
Sędziował: Adam Lyczmański (Bydgoszcz).
Widzów: 6000.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?