Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słaba gra i porażka Lechii

Paweł Stankiewicz
Mateusz Bąk nie raz był zmuszany do interwencji przez piłkarzy Legii
Mateusz Bąk nie raz był zmuszany do interwencji przez piłkarzy Legii Grzegorz Jakubowski
Słabo zagrali piłkarze Lechii w meczu ekstraklasy w Warszawie z Legią. Gdańszczanie podjęli walkę tylko w pierwszej połowie spotkania i gładko ulegli drużynie prowadzonej przez trenera Jana Urbana. Legia wygrała 3:0 i dzięki temu odebrała Polonii fotel lidera ekstraklasy.

Dla biało-zielonych był to pierwszy prawdziwy test w tym sezonie. Wprawdzie podopieczni Jacka Zielińskiego zremisowali już bezbramkowo z Polonią Warszawa, ale tamto spotkanie odbywało się w Gdańsku. Egzaminem dla Lechii był właśnie wczorajszy mecz z Legią w Warszawie. I ten egzamin gdańscy zawodnicy oblali. Gospodarze niepodzielnie panowali na boisku i bez większych problemów zapewnili sobie kolejne trzy punkty.

- Przyjechaliśmy do Warszawa, aby podjąć walkę z gospodarzami. Choć Legia, która walczy o mistrzostwo Polski, powinna wygrywać u siebie takie mecze, jak ten z nami. W futbolu jednak różnie bywa - mówił przed meczem Jacek Zieliński, trener Lechii, który nie mógł skorzystać z pauzującego za żółte kartki Łukasza Trałki i kontuzjowanego Marcina Kaczmarka. Jednak nawet z tymi piłkarzami biało-zieloni nie byliby w stanie pokusić się w Warszawie chociaż o jeden punkt.

Pierwsza połowa meczu i tak była lepsza w wykonaniu piłkarzy biało-zielonych. I to właśnie gdańszczanie mieli tak naprawdę jako pierwsi znakomitą okazję do zdobycia gola. Bardzo dobrą akcję w polu karnym przeprowadził Maciej Kowalczyk, zagrał wzdłuż bramki i w wyśmienitej sytuacji Paweł Buzała nie potrafił skierować piłki do siatki z dwóch metrów.

Kto wie, czy gdyby w tej sytuacji biało-zieloni strzelili bramkę, to ten mecz nie wyglądałby inaczej.
- Gdybym strzelił gola to może ten mecz wyglądałby inaczej. Wtedy Legia musiałaby się bardziej odkryć. Tylko moja niefrasobliwość sprawiła, że nie objęliśmy prowadzenia. To były dwa metry i takie sytuacje muszę wykorzystywać. Mogłem zostać bohaterem, a jestem antybohaterem - przyznał skruszony Buzała.
W meczu z takim zespołem jak Legia jedną sytuację trzeba wykorzystać. Biało-zieloni swoją okazję zmarnowali i już w pierwszej połowie zostali ukarani. W 37. minucie po świetnym podaniu Macieja Iwańskiego rozgrywający bardzo dobry mecz Takesure Chinyama uciekł Tomaszowi Midzierskiemu i w sytuacji sam na sam pokonał Mateusza Bąka.
I to nie był koniec. Przed przerwą po dośrodkowaniu z rzutu rożnego tym razem Hubert Wołąkiewicz nie upilnował Chinyamy i ten strzałem głową zdobył swojego drugiego gola w tym spotkaniu.

- Pierwsza połowa nie była dla nas wcale taka łatwa. lechia nie przyjechała się tylko bronić i nawet miała świetną szansę na strzelenie gola. Nie wykorzystała jej. My zdobyliśmy dwie bramki i możemy być zadowoleni. W drugiej połowie chcemy grać nadal swoje i spróbujemy strzelić kolejne gole i podwyższyć wynik spotkania - powiedział Maciej Iwański.

I o ile pierwsza połowa meczu nie byała taka najgorsza w wykonaniu Lechii, to już po przerwie biało-zieloni zawiedli na całej linii. Gdańszczanie nie podjęli walki o korzystny wynik i nawet nie spróbowali odrobić strat. Wyglądało to tak, jakby czekali na koniec meczu i żeby rywale nie zdobyli kolejnych bramek.

Legia miała olbrzymią przewagę, ale - na szczęście dla gdańszczan - grała nieskutecznie, a też dobrze bronił Mateusz Bąk. Bramkarz gdańskiego zespołu musiał jednak w tym meczu jeszcze raz wyjmować piłkę z siatki. Stało się to po bardzo dobrym strzale Edsona z rzutu wolnego.
Lechia nie potrafiła stworzyć sobie czystej sytuacji, z której mógł paść choćby honorowy gol. Teraz gdańszczanie mają przed sobą dwa mecze na własnym boisku, z Lechem Poznań i ŁKS Łódź i może w tych spotkaniach zagrają skuteczniej.
- Przegraliśmy zasłużenie i teraz czeka nas podróż powrotna do Gdańska - powiedział Buzała.

- W pierwszej połowie nie graliśmy tego, co powinniśmy. W efekcie gdańszczanie mogli nawet strzelić gola. Po przerwie mieliśmy przygniatającą przewagę i Lechia może być zadowolona, że straciła tylko trzy gole. Sytuacji mieliśmy bez liku i mogliśmy wygrać w znacznie wyższych rozmiarach. Rywale głównie się bronili to i ja częściej mogłem brać udział w akcjach ofensywnych. Jesteśmy zadowoleni z tego wyniku - powiedział Jakub Wawrzyniak.

Legia Warszawa - Lechia Gdańsk 3:0 (2:0)
Bramki: 1:0 Takesure Chinyama (37), 2:0 Takesure Chinyama (44), 3:0 Edson (79).
Legia: Mucha - Rzeźniczak, Astiz, Choto, Wawrzyniak - Radovic, Vuković, Iwański Rybus (46 Edson) - Grzelak (73 Giza), Chinyama (82 Arruabarrena).
Lechia: Bąk - Starosta, Midzierski, Wołąkiewicz, Kosznik - Wiśniewski I (46 Kalkowski), Piątek, Manuszewski, Rogalski (77 Mysona) - Buzała (62 Rybski), Kowalczyk.
Sędziował: Adam Lyczmański (Bydgoszcz).
Widzów: 6000.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki