Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdańsk jest nudny

Marta Czauderna
Rys. Marta Czauderna
Kto inny, jak nie student, czeka z takim utęsknieniem na koniec męczącego tygodnia na uczelni? A gdy w końcu zacznie się weekend, pojawia się problem: co robić? Jak spędzić czas przyjemnie, jak go nie zmarnować?

Sporotwe atrakcje dla wybranych

Gdańsk, jako miasto kilku wyższych uczelni, powinien dostarczać studentom wielu atrakcji, lecz niestety tak nie jest. Problem pojawia się już od początku weekendu. Wstajemy rano i postanawiamy aktywnie spędzić przedpołudnie. Zbieramy grupę znajomych i okazuje się, ze w gruncie rzeczy nie ma gdzie pójść.

Trójmiasto oferuje bardzo mało atrakcji, nie związanych z nocnym imprezowaniem. Owszem, mamy "Aquapark", kręgielnie czy gokarty, ale wszystkie te rozrywki są dość drogie, a ich podaż ograniczona. Uczelnie rzadko oferują sportowe atrakcje swoim studentom. Istnieje wiele sekcji sportowych, lecz są one przeznaczone dla wąskiej grupy ludzi i nie każdy ma szansę uprawiać tę dyscyplinę, która odpowiada mu najbardziej. Kryterium przyjęcia są głównie umiejętności, a nie chęci czy zapał.

Uniwersytet Gdański posiada odkryte korty tenisowe, ale, ze względu na pogodę, wynajęcie ich wchodzi w grę właściwie tylko w wakacje. Przy Politechnice znajduje się kryty basen, niestety z powodu fatalnego stanu, zamknięty. Prawie żadna uczelnia nie oferuje dostępu do siłowni, sali do piłki nożnej czy zajęć fitness. Owszem, w Gdańsku istnieje wiele ośrodków sportu, lecz ceny w nich są tak wygórowane, że nawet przy zniżce studenckiej wychodzi to ok. 150 zł miesięcznie.

Nieprawdziwa metropolia

- W dzień nie ma co robić. Kręgle i bilard mnie nie interesują, a poza spacerem w zabytkowym centrum czy plaży nie mam innych pomysłów na spędzanie wolnego czasu. Chciałabym, żeby w Gdańsku było więcej spotkań tematycznych czy kółek zainteresowań, które nie kosztują tak dużo - mówi Justyna, studentka drugiego roku filozofii.

Justyna od urodzenia mieszka w Gdańsku i przyzwyczaiła się już, że często spędza czas czytając książkę czy też siedząc przy komputerze. Gorzej w przypadku tych, którzy mają za sobą przeprowadzkę z innego, dużego miasta.
- Lubię Gdańsk ze względu na morze, ale życie kulturalne jest tu dość słabe. Brakuje mi fajnego, porządnego basenu. Wszystko jest za bardzo rozrzucone po mieście. W Poznaniu istnieje coś takiego jak Dynamix. To takie centrum sportu: kręgle, wspinaczka, lodowisko, rolki, czynne cały rok. Chętnie zobaczyłabym to w Gdańsku - żali się Magda, studentka turystyki, od dwóch lat mieszkająca w Trójmieście.

Czarne miasto - Trójmiasto?

Po męczącym tygodniu warto zrelaksować się przy piwie ze znajomymi, wybrać na koncert czy do teatru. Niestety, gdy przychodzi co do czego, okazuje się, że fajnego koncertu jednak nie ma, teatr po raz setny wystawia tę samą sztukę, a wszystkie odbywające się imprezy są wręcz identyczne: "Klubowe soboty", "Black beach party" czy "Playboy night".

Nawet jeśli w końcu znajdziemy coś odbiegającego od standardu, okazuje się, że impreza odbywa się co drugą środę w klubie oddalonym o czterdzieści minut jazdy od centrum. Potwierdza się to w przypadku Justyny.

- Słucham "psychobilly" i "rock and rolla". Jest to mało popularna muzyka i w Gdańsku ciężko o imprezy w takim klimacie. Udało mi się, bo w "Uchu" odbędzie się taki koncert. Niestety w środę, więc zabawa będzie marna, bo następnego dnia trzeba wstać na zajęcia.

Kolejnym problemem Gdańska jest ubogi repertuar koncertowy. Występu prawdziwie wielkiej gwiazdy, będącej na światowym topie, ze świecą by szukać. A gdy już taka przybędzie, zazwyczaj ma to miejsce podczas wakacji. Dodatkowo, patrząc przez pryzmat ostatnich lat, można zaryzykować stwierdzenie, iż występują raczej muzycy słuchani przez pokolenie naszych rodziców, a nie nas.

Wieczorne atrakcje dla każdego

W konsekwencji większość wieczorów kończy się siedzeniem w knajpie i piciem piwa. Choć i o to nie zawsze bywa tak łatwo. Coraz rzadziej zdarza się, by jakiś klub był przeznaczony tylko i wyłącznie dla studentów. Wpuszczani są także absolwenci oraz ludzie "z zewnątrz". W konsekwencji biedny student nie ma nawet gdzie usiąść. W mało którym pubie mamy też szansę na zniżkę studencką. Alkohol oraz zakąski są w tej samej cenie dla posiadaczy legitymacji oraz dla tych, którzy takowej nie mają.

- Zdarza mi się, że idę do klubu studenckiego, a tam o dwudziestej nie ma już wolnych miejsc - ubolewa Marcin, student psychologii. - Idę więc do pobliskiego lasu czy na działki, pić piwo w plenerze. Owszem, ma to swoje uroki, ale nie wtedy, gdy na dworze jest zero stopni i pada śnieg.

Gdańsk fajny czy oziębły

Problemem oferty kulturalnej Gdańska jest dość słaby marketing, część imprez jest zbyt nachalnie reklamowana, pozostałe - wręcz przeciwnie, często pomijane. Miasto stara się pokazać to, co jest przez nie sponsorowane, nad czym sprawuje patronat. Resztę wydarzeń zostawia organizatorom, którzy przy swoich, często skromnych funduszach, reklamę traktują jako rzecz drugoplanową.

Znając środowisko teatralne, wiesz kiedy odbywa się dany festiwal. Będąc poza nim, aby trafić na coś atrakcyjnego, musisz się nieźle naszukać. Podobnie jest z innymi rodzajami rozrywek.

Tak więc niemal co wieczór, a już na pewno co weekend przed bracią studencką stają sakramentalne pytania: "dokąd pójść?" oraz "w co się bawić?", zwłaszcza, gdy "możliwości wszystkie wyczerpiemy ciurkiem", a "na samą myśl pot zimny zrasza zaraz czoło.", wszak "niedobrze jest, gdy nuda czyha." Odpowiedź niestety w większości przypadków staje się banalnie prosta - w "miasto idziemy", a "jedno co warto, to upić się warto!".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki