Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozgwiazda zaświeciła niebiesko

Darek Janowski, Jacek Sieński
Rufa "Stefana"  holującego "Rozgwiazdę".  Zdjęcie pochodzi z monitoringu PRCiP. Wykonano je 15 października o 10.28
Rufa "Stefana" holującego "Rozgwiazdę". Zdjęcie pochodzi z monitoringu PRCiP. Wykonano je 15 października o 10.28
Trzech marynarzy z leżącej na dnie Bałtyku pogłębiarki "Rozgwiazda" wciąż uważa się za zaginionych, choć nikt nie ma złudzeń, że żyją. Zwłoki dwóch innych wyłowiono z morza podczas akcji ratowniczej. Kto ponosi winę za tę tragedię?

Tamtego poranka, 17 października, jeszcze przed wyjściem do pracy, jak co dzień włączyłem komputer, aby poprzez system monitoringu sprawdzić pozycje naszych statków. Ze zdziwieniem stwierdziłem, że "Rozgwiazda" jest nadal w tym samym miejscu, co wieczorem poprzedniego dnia. Otrzymałem informację od służb dyspozytorskich naszego przedsiębiorstwa, że zerwała się lina holownicza. Jeżeli system monitorujący na statku działa, świeci się na nim sygnał zielony. Nagle na moim monitorze obraz zaczął świecić na niebiesko. Oznaczało to, że na pogłębiarce ustało zasilanie...

Była dokładnie 6.54. W tej właśnie chwili "Rozgwiazda" wywróciła się i błyskawicznie poszła na dno - relacjonował Zbigniew Barański, prezes Przedsiębiorstwa Robót Czerpalnych i Pod-wodnych w Gdańsku od początku lat 90. O tragedii "Rozgwiazdy" opowiada spokojnym głosem, ale znać w nim napięcie ostatnich dni. Ale czy tylko śmierć pięciu pracowników i utrata pogłębiarki, spędza mu sen z oczy? Zdaniem niektórych pracowników PRCiP, spora część odpowiedzialności za wypadek spoczywa właśnie na prezesie. On sam nie czuje się jednak winny. Przynajmniej tak utrzymuje w rozmowie z nami.

Nie da się bezpiecznie pływać

To miało być zadanie, jakich w swojej 40-letniej służbie "Rozgwiazda" miała już tysiące. Pogłębianie toru wodnego, prowadzącego ze Świnoujścia do Szczecina. Aby jednak przystąpić do pracy, musiała najpierw pokonać około 330 mil morskich, dzielących zespół portowy Szczecin Świnoujście od bazy PRCiP w Gdańsku Przeróbce, przy nabrzeżu Krakowskim.

"Rozgwiazda" i holujący ją "Stefan" miały opuścić port gdański 13 października. Kierownictwo PRCiP przesunęło jednak o dzień wyjścia jednostek z portu. Przyczyną była konieczność dokończenia bieżącego remontu i przeglądu technicznego pogłębiarki. Pięcioosobowa załoga, dowodzona przez szypra Andrzeja Bryla, nie paliła się zresztą do tego zadania. Kończyli właśnie swoją zmianę i chcieli odpocząć. Poza tym prognozy pogody... No właśnie, tu rozpoczyna się pierwsza rozbieżność w relacjach.

Zdaniem pragnących zachować anonimowość pracowników PRCiP, prognozy długoterminowe były niekorzystne i w tej sytuacji "Stefan" nie powinien opuszczać portu gdańskiego z "Rozgwiazdą" na holu. Według nich, ten stary, wyeksploatowany statek nie był w stanie jej holować przy pogodzie, jaką zapowiadano na trzy dni do przodu. Prognozy przewidywały stopniowy wzrost siły wiatru.
Odmiennego zdania jest prezes Barański.
- Już 13 października sprawdziliśmy prognozy pogody i tak zwane bieżące warunki pogodowe, uzyskiwane z kapitanatów portów, obok których miała przepływać "Rozgwiazda" - mówi prezes firmy Zbigniew Barański. - W rejonie Władysławowa wiatr wiał z siłą 3-4 stopni Beauforta, a w rejonie Ustki - 2-3. Stan morza w obu rejonach wynosił 1 stopień. Zresztą pogodę monitorowaliśmy wyprzedzająco cały czas, od wypłynięcia zespołu z Gdańska. Nic nie zapowiadało jej pogorszenia.

Tak więc 14 października o godz. 13.30. zespół holowniczy wyszedł z portu. Oprócz "Stefana" i "Rozgwiazdy" złożony był on także z dwóch szaland motorowych (barek służących do wywozu urobku pogłębiarskiego), które płynąc po obu burtach "Rozgwiazdy" asekurowały operację holowniczą. Mimo początkowo sprzyjającej pogody poruszały się powoli. 15 października ledwie opłynęły Mierzeję Helską i minęły Rozewie, kierując się na zachód. Stało się jasne, że dopłynięcie do Świnoujścia zgodnie z planem, w ciągu trzech dni, jest nierealne. O godz. 20 siła wiatru wynosiła 2-3 st. Beauforta.

Zagadkę wolnego tempa wyjaśnia szyper, który dobrze zna flotę PRCiP.
- Ten holownik zbudowano w 1964 roku, ma silnik o mocy zaledwie 400 KM, bardzo mały uciąg i jako taki nie nadawał się do holowania na Bałtyku żadnego statku czy ładunku na pontonie, a zwłaszcza 1000-tonowej "Rozgwiazdy" - powiedział nam. Zapewne jego załoga zdawała sobie sprawę z ryzyka.

Szyper utrzymuje, że kierownictwo przedsiębiorstwa wywiera naciski na marynarzy, aby wyruszali na morze bez względu na okoliczności, bo liczy się czas rozpoczęcia prac i pieniądze.

- Stan techniczny floty PRCiP jest fatalny, ponieważ przedsiębiorstwo nie inwestuje w modernizowanie i gruntowne remontowanie holowników oraz pogłębiarek. Pobieżne remonty prowadzą na okrągło załogi. Jedynymi zmodernizowanymi jednostkami są trzy, przejęte od upadłego szczecińskiego Dragmoru. Na holownikach PRCiP nie ma podstawowych, niezbędnych nowoczesnych urządzeń nawigacyjnych, jakie dziś posiadają nawet jachty. Te, którymi dysponują, są archaiczne. W tej sytuacji nie da się bezpiecznie pływać po morzu.
Co innego mówi prezes Barański.
- "Rozgwiazda" i podobna do niej "Wenda" zawsze były holowane przez holowniki takiego typu, jak "Stefan". W ostatnich latach "Stefan" został wyposażony w najnowszy sprzęt radionawigacyjny, w tym odbiornik nawigacji satelitarnej GPS, radiotelefon GSM, satelitarny system pozycjonowania i radar. "Stefan" przechodził remonty i przeglądy, a jego dobry stan techniczny potwierdzają dokumenty klasyfikacyjne Polskiego Rejestru Statków i karta bezpieczeństwa, wydane przez Urząd Morski w Gdyni. "Rozgwiazdę" kupiliśmy w 2006 roku od firmy Dragmor, ale jeszcze w 2005 roku przeszła remont klasyfikacyjny pod nadzorem PRS i uzyskała klasę 4-letnią. W tym roku uzyskała potwierdzenie klasy.

- "Stefan" nieraz holował pogłębiarki, ale zawsze wspólnie z drugim holownikiem - prostuje nasz informator.

Seria błędów

16 października pogoda pogorszyła się gwałtownie. Statki minęły Rozewie i płynęły już na otwartym morzu. O godz. 7.30 zostały rozdzielone, żeby nie doszło do kolizji szaland z pogłębiarką. Jedna popłynęła do Świnoujścia, a druga płynęła w asyście pozostałych.

Natomiast holownik PRCiP "Marcin" (o mocy silnika 800 KM) znajdujący się w Świnoujściu, dostał polecenie popłynięcia do Kołobrzegu, żeby tam przejąć hollinę od "Stefana". Zespół holowniczy, hamowany przez wiatr i fale, posuwał się bardzo wolno. O godz. 14 szyper "Stefana" zwrócił się do kapitanatu w Ustce o pozwolenie wejścia do portu. Statki dotarły w pobliże portu po godz. 21. Jednak z uwagi na przepisy portowe i bezpieczeństwo żeglugi kapitanat odmówił zgody na ich wejście. "Stefan" kontynuował holowanie pogłębiarki.

Następnego dnia, feralnego 17 października, wiatr wiał jeszcze mocniej i z niekorzystnego, przeciwnego kierunku. Statki zmagały się z rosnącymi falami i silnymi powiewami, spychającymi je z kursu. W tej sytuacji prezes Barański wydał zgodę na wynajęcie w Szczecinie znacznie mocniejszego holownika "Goliat", który miał przejąć hollinę od "Stefana" i przyspieszyć holowanie. Zrezygnowano z wykorzystania słabszego holownika "Marcin", który wtedy dotarł już do Kołobrzegu.
"Goliat" dotarł do zespołu holowniczego o 3.20. Trzy i pół godziny później nastąpiła tragedia. Jak do niej doszło? Zdaniem Zbigniewa Barańskiego należy mówić o serii błędów nawigacyjnych.
- "Goliat" nie podał holliny na pogłębiarkę, jak powinien, a na "Stefana" - twierdzi prezes. - Holliny na tych statkach mają różną wytrzymałość, dostosowaną do ich uciągu. "Goliat" nie wykonał więc zlecenia, holując "Stefana" i "Rozgwiazdę" razem, zresztą na polecenie kapitana holownika PRCiP. W rezultacie musiało dojść do przeciążenia i zerwania holliny "Stefana". To kwestia braku wyobraźni, do dzisiaj nie rozumiem dlaczego "Goliat" ciągnął dwa statki - mówi Barański.

Pozostawiona samej sobie pogłębiarka dryfowała. Zaczęła też wyraźnie przechylać się na lewą burtę. Holowniki nie mogły do niej podejść, bo przez 40 minut ich załogi zrzucały z pokładów poplątane holliny, zamiast ratować "Rozgwiazdę". Było to na wysokości miejscowości Gąski i w odległości około 8 mil morskich od brzegu.

- Szyper pogłębiarki popełnił ogromny błąd, chyba nie zdając sobie sprawy z tego, że znajduje się w dużej odległości od brzegu, gdzie głębokość wynosiła prawie 30 metrów - tłumaczy prezes Barański. Zamiast spokojnie dryfować, wyrzucił za burtę z rufy jedną z kotwic roboczych na linie, służących tylko do ustawiania pogłębiarki na odpowiedniej pozycji w czasie pracy. Nie wolno mu było tego robić. Do kotwiczenia przeznaczone są na statkach kotwice dziobowe z łańcuchami kotwicznymi, przechodzącymi przez kluzy, będące odpowiednio wzmocnionymi otworami. Można jedynie przypuszczać, że podczas rzucania kotwicy roboczej, której lina przechodziła tylko przez rolkę, doszło do uszkodzenia i rozszczelnienia kadłuba pogłębiarki oraz wdarcia się wody do ładowni, znajdującej się po lewej burcie. Dlatego "Rozgwiazda" przechyliła się na tę burtę.

Szarpnięcie, jakie nastąpiło po zakotwiczeniu, mogło spowodować utratę przez "Rozgwiazdę" stateczności, na co nałożyło się nagłe, niespodziewane silne uderzenie wiatru i fal. Siła wiatru przekraczała wówczas 7 stopni Beauforta. Wtedy to światło na monitorze komputera z domu prezesa Barańskiego zmieniło kolor z zielonego na niebieski...

Dwa dni bez posiłku

Akcję ratowniczą rozpoczęto krótko po godzinie siódmej. To nie znaczy jednak, że o tej godzinie rozpoczęto poszukiwania. Na miejsce tragedii skierowano statki ratownicze "Tajfun", "Szkwał" i "Cyklon", patrolowiec Straży Granicznej "SG-216" oraz trzy śmigłowce ratownicze Marynarki Wojennej. "Tajfun" przypłynął z Kołobrzegu, gdzie był remontowany, po dwóch godzinach, a pierwszy śmigłowiec z Gdyni - po godzinie i 20 minutach, choć bliżej jest lotnisko w Darłowie.

Holowniki, których załogi były światkami zatonięcia "Rozgwiazdy", zakończyły swój udział w poszukiwaniach jako pierwsze. Najpierw "Goliat", w którego kominie niespodziewanie pojawił się ogień. Potem, około 17, w Kołobrzegu schronił się "Stefan".
- Po zerwaniu holliny uszkodzony został pokład naszego holownika, z którego powyrywało klepki - opowiada marynarz ze "Stefana". - Mieliśmy przeciek do maszynowni. W tej sytuacji musieliśmy wycofać się z akwenu, na którym prowadzono akcję ratunkową i schronić w porcie kołobrzeskim. Po zacumowaniu przy nabrzeżu pojawił się przy nim tłum dziennikarzy i przedstawiciele firmy pogrzebowej, po ciało członka załogi "Rozgwiazdy". Po godzinie 20 pod holownikiem pojawiły cztery samochody policyjne. Całej załodze nakazano opuścić jego pokład. Następnie przewieziono nas na badania krwi i na przesłuchania do prokuratury. Pilnowali nas policjanci, którzy nie opuszczali nawet tych, którzy chcieli zapalić papierosa. Po przesłuchaniach nie mogliśmy jednak wrócić na swój holownik. Decyzją prokuratury zakazano nam wstępu, bo na drugi dzień miał on być przebadany.
Marynarze ze "Stefana" skarżą się, że kierownictwo PRCiP pozostawiło ich samych sobie, w trudnej sytuacji.

- Od 16 października, kiedy to pogorszyły się warunki pogodowe na morzu i płynęliśmy w dużym rozkołysie z "Rozgwiazdą" na hollinie, nic nie jedliśmy. Przygotowywanie posiłków w takich warunkach było niemożliwe.

- W porcie nikt z naszego przedsiębiorstwa nie interesował się tam nami - mówi inny marynarz. - Pojawił się tam tylko dyrektor techniczny. Nie zapewniono nam żadnego ciepłego posiłku. Dopiero na cumujących w porcie statkach dostaliśmy gorącą kawę, a na na drugi dzień na jednym z nich poczęstowano nas o godzinie 19 zupą. Na "Stefanie" pozostały nasze śpiwory, ubrania i przybory toaletowe, których nie mogliśmy zabrać. Musieliśmy więc spać kątem na innych statkach cumujących w Kołobrzegu pod starymi kocami. Czuliśmy się fatalnie, zwłaszcza że byliśmy w szoku i zestresowani po przeżyciach na morzu. 18 października przez wiele godzin, chodząc po porcie, wyczekiwaliśmy, aż prokurator zakończy oględziny "Stefana". Po godzinie 13 przyjechała druga załoga i przejęła holownik, my pojechaliśmy samochodami do Gdańska...

***
Zgodnie z obowiązującymi procedurami, dochodzenie w sprawie katastrofy pogłębiarki "Rozgwiazda" prowadzi prokuratura i Urząd Morski w Słupsku. Na jej przyczyny i ewentualnych winnych wskaże wyrok izby morskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki