Niecodzienny eksponat - kolebnikowy zegar z XVII w. powrócił do Żukowa. Jest najlepiej tak dobrze zachowanym mechanizmem nie tylko na Pomorzu, ale w Polsce.
- Parafia jest właścicielem wielkiego zabytku o wartości nieocenionej - mówi ks. Ireneusz Bradtke, proboszcz parafii WNMP w Żukowie. - Zegar kupiły niegdyś norbertanki, na pewno był bardzo drogi. Ile kosztował - nie wiem, może pół wsi? A może całą? Mamy w kościele wielkie perły historyczne i pokazanie ich piękna jest moją ideą - dodaje Bradtke.
Czytaj też: Balonami uczcili 800-lecie miasta
Takie zegary mierzyły czas przez 700 lat. Głównym elementem był kolebnik - rodzaj bezwładnika w kształcie poprzecznej belki obciążonej dwoma ciężarkami oraz wychwytu wrzecionowego, który wprowadza w ruch wspomniany kolebnik.
Zegary te były bardzo niedokładne - nieścisłości sięgały nawet pół godziny na dobę. Trzeba je było dostosowywać do zegarów astronomicznych.
W Polsce zachował się zegar kolebnikowy, a właściwie jego rekonstrukcja w Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz w Malborku, jednak bardzo niekompletny. Dlatego zegar z Żukowa jest tak cenny. Po roku 1657, kiedy to Holender Christian Huygens wynalazł zegar wahadłowy, zaprzestano wyrabiania kolebników, a część z nich przerobiono na zegary wahadłowe.
Żukowski zegar kolebnikowy odnaleziono na chórze ponorbertańskiego kościoła w roku 1999. Stał zapomniany.
- Był w stanie śmierci klinicznej - mówi obrazowo Grzegorz Szychliński, kustosz Muzeum Zegarów Wieżowych w Gdańsku. - Do jego naprawy nakłonił nas diecezjalny konserwator zabytków, ks. Tomasz Czapiewski. Podpisano stosowne porozumienie między parafią a muzeum i zabraliśmy się za renowację zegara.
Zabytek został oczyszczony z brudu, następnie usunięto z niego rdzę, bez pomocy chemikaliów. Wtedy dopiero oczom mechaników ukazało się prawdziwe oblicze mechanizmów.
- Byliśmy zaskoczeni kształtem zegara - opowiada Grzegorz Szychliński, który wespół z Tadeuszem Stojałowskim i Piotrem Rokitą zabrał się za renowację zabytku. - Dla nas był on piękny, z prawdziwym kolebnikiem, ramką z ciężarkami. Co prawda kolebnik był lekko ułamany, były ubytki w kołach, ale czuliśmy, że da się go uruchomić. Do rekonstrukcji zegara użyto trochę części z innych zegarów, które walały się po wieżach, trochę części dorobiono.
Obecnie mechanizm można uruchomić. Zegar posiada specjalną skrzynię do przewożenia. Aby się w niej zmieścił, trzeba niektóre elementy z niego zdjąć.
Grzegorz Szychliński o zegarach wie wszystko. Zajmuje się nimi od 1996 r.
- Przestałem już liczyć, ile zegarów przeszło przez moje ręce - śmieje się. - Ale ten z Żukowa był unikatem. To spełnienie marzeń kolekcjonera - odkryć zegar kolebnikowy sprzed kilkuset lat. Takie zdarzenie przytrafia się raz w życiu - a ja miałem to szczęście.
W Europie pozostały tylko pojedyncze zegary kolebnikowe.
O TYM SIĘ MÓWI NA POMORZU:
- Łeba: Tragedia na morzu. Mężczyzna zmarł, bo nie wysłano pomocy
- Pomorze: Uczniowie ze wsi gorzej radzą sobie z angielskim
- Lębork: 16-letnia uczennica niewinna! Nie znieważyła starosty
- Jacek Kurski o miłości do Jarosława Kaczyńskiego [ZDJĘCIA]
- Krzysztof Jackowski, jasnowidz z Człuchowa o kradzieży militariów w Helu [ZDJĘCIA]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?