Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maszt zrujnuje nam zdrowie

Hubert Bierndgarski, Marcin Kamiński
Mieszkańcy Bydlina mają nadzieję, że sąd wstrzyma budowę masztu telefonii komórkowej
Mieszkańcy Bydlina mają nadzieję, że sąd wstrzyma budowę masztu telefonii komórkowej Hubert Bierndgarski
Z transparentami w dłoniach i megafonem grupa mieszkańców Bydlina (gm. Ustka), przeciwników budowy masztu telefonii komórkowej, protestowała w poniedziałek po południu pod słupskim starostwem. Domagali się oni cofnięcia pozwolenia na budowę masztu, którego stawianie rozpoczęło się już w ubiegłym tygodniu.

Niestety, do pikietujących nikt nie wyszedł. Nie pomogły też wezwania do rozmów starosty Sławomira Ziemianowicza. W odpowiedzi na brak zainteresowania protestujący ruszyli sami do gabinetu włodarza, aby z nim porozmawiać. Ewa Serafin z Bydlina, szefowa komitetu protestacyjnego uważa, że starosta powinien zająć stanowisko w tej sprawie.

- Boimy się negatywnego wpływu promieniowania anten na zdrowie. Starosta powinien cofnąć zezwolenia na budowę masztu. Powinien on być przesunięty przynajmniej o kilka kilometrów od domów. Tymczasem jest stawiany 50 metrów od najbliższych zabudowań - mówi Serafin.
Okazuje się, że nie jest to takie proste, a wręcz jest niemożliwe. Sławomir Ziemianowicz twierdzi, że inwestor, spółka Centertel, spełniła wszelkie wymagania przewidziane przez prawo.

- Nie mogę nie pozwolić firmie zbudować anteny. Sprawą zajmuje się teraz Wojewódzki Sąd Administracyjny i on zdecyduje, czy budowę wstrzymać, czy nie - tłumaczył.
Historia z masztem rozpoczęła się w 1998 roku, kiedy mieszkańcy dowiedzieli się o ewentualnej jego lokalizacji w centrum Bydlina. W 2000 roku zmieniono lokalizację na obrzeże wsi. Pięć lat później Centertel znalazł kolejne miejsce na granicy Bydlina i Machowina.

Na wniosek 116 protestujących mieszkańców wójt gminy Ustka trzy razy odmawiał wydania decyzji o warunkach środowiskowych. W 2006 roku - po protestach mieszkańców obu miejscowości i stanowczej postawie ówczesnych urzędników - nie wydano zgody na budowę masztu. Tymczasem w ub.r. zmienione zostało prawo i inwestor mógł już postawić maszt bez pytania o zgodę ludzi. Pod protestem, który trafił do wojewody pomorskiego, podpisało się ponad 100 osób. Decyzji jednak nie zmieniono.
Protestujący wysłali pismo nawet do premiera Donalda Tuska. Interweniował także słupski poseł Zbigniew Konwiński. Jednak urzędnicy z Ministerstwa Zdrowia nie dopatrzyli się uchybień. Orzekli, że zgodnie z nowymi przepisami, stacji bazowej nie zalicza się do przedsięwzięć mogących znacząco i negatywnie oddziaływać na środowisko. Urzędnicy zastrzegli jedynie, że inwestor zaraz po uruchomieniu anteny musi przeprowadzić pomiary.

Czy nie ma już żadnej szansy? Protestujący żyją nadzieją, że uda się wstrzymać inwestycję. Może to zrobić sąd. Romuald Szewczyk, jeden z sąsiadujących z masztem rolników z Bydlina nie został bowiem poinformowany przez firmę o planowanej w pobliżu jego nieruchomości budowie. Tymczasem zgodnie z przepisami, inwestor powinien był go o tym powiadomić. Rolnik budowę zaskarżył.

Jeśli sąd uzna to za naruszenie prawa, zostanie ona wstrzymana. Przedstawiciele PTK Centertel twierdzą natomiast, że inwestycja powstaje zgodnie z prawem oraz że poziom promieniowania będzie na bieżąco monitorowany.

Co mówili naukowcy w Gdańsku
O lokalizacji stacji bazowych telefonii komórkowej rozmawiano na poniedziałkowym posiedzeniu Komisji Rozwoju Przestrzennego Rady Miasta Gdańska.
Oprócz radnych, w dyskusji udział wzięli przedstawiciele rad osiedli, naukowcy i mieszkańcy. Naukowcy próbowali przekonać mieszkańców, że to wcale nie stacje stanowią największy problem.
- Tak naprawdę zwykły telefon komórkowy, który mamy w kieszeni, działa na nas z mocą 1000 razy większą niż stacja bazowa - tłumaczył prof. Piotr Dębicki z Akademii Morskiej. - A im taka stacja bliżej telefonu, tym z mniejszą mocą on pracuje i mniej promieniuje. Oczywiście, nie możemy powiedzieć, że stacja nie stwarza żadnego zagrożenia, ale nie ma także dowodów na to, że jednak szkodzi.

Zgadzają się z nim naukowcy z Politechniki Gdańskiej - dr Jacek Stefański i mgr inż. Jarosław Sadowski, którzy zwracają uwagę także na inną kwestię. - Prawie każdy z nas używa telefonu komórkowego, a jednocześnie nikt nie chce mieć w pobliżu stacji bazowej. Jeśli chcemy korzystać z najnowszych technologii, musimy się godzić na powstawanie stacji - stwierdził dr Stefański. - Stajemy się społeczeństwem informacyjnym i jest to nieuniknione - dodał.
Specjalista podkreślał też to, że polskie normy związane z mocą oddziaływania stacji bazowych są jednymi z najostrzejszych na świecie.

- W Polsce gęstość mocy to 0,1 wata na metr kwadratowy, a na przykład w Kanadzie jest to nawet sześć watów na metr kwadratowy - tłumaczył dr Stefański. - Wszystkie stacje stawiane są zgodnie z prawem i nie ma podstaw, żeby zaostrzać te normy.
- Ale skoro na świecie są różne normy, to znaczy, że nie było badań - ripostowali mieszkańcy.

- Gdyby były badania, to norma byłaby jedna. A poza tym nawet jeśli coś jest zgodne z normą, wcale nie znaczy, że nie szkodzi. - Ja nie twierdzę, że to nie szkodzi, ale nie ma na to dowodów - wyjaśniał naukowiec. - Telefonia komórkowa działa od 1978 roku i na wyniki badań wpływu oddziaływania stacji bazowych na nasze zdrowie trzeba będzie czekać jeszcze wiele, wiele lat.

Przepisy zostały zmienione
W 2006 roku do protestów mieszkanców przychylił się ówczesny wójt gminy Ustka Tomasz Wszółkowski, który ostatecznie nie wydał zgody na budowę wieży.
Tłumaczył wtedy, że opinie środowiskowe dotyczące inwestycji w wielu punktach się wykluczały. Urzędnicy nie byli do końca przekonani, czy faktycznie nadajnik nie będzie szkodził mieszkańcom. Ostatecznie urzędnicy nie zgodzili się na inwestycję i prace budowlane nie zostały nawet rozpoczęte. Tymczasem w ubiegłym roku zmienione zostało prawo i obecnie inwestorzy nie potrzebują opinii środowiskowej lokalnych samorządów. Nie muszą również pytać o zdanie mieszkańców miejscowości, z którymi będzie sąsiadować wieża.Jedyne warunki, jakie muszą spełnić obecnie inwestorzy, to zgodność nadajników z normami dotyczącymi fal radiowych. O tym jednak, czy nadajnik w Bydlinie spełnia takie normy, będziemy mogli się dowiedzieć dopiero po zakończeniu inwestycji, czyli w przyszłym roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki