Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kaszuby: Radykalizm haseł narodowych bywa powabny, ale na krótką metę

Cezary Obracht-Prondzyński
Cezary Obracht-Prondzyński, socjolog, profesor UG, działacz kaszubski
Cezary Obracht-Prondzyński, socjolog, profesor UG, działacz kaszubski
Ogłoszone wstępne wyniki ostatniego spisu powszechnego w odniesieniu do Kaszubów wywołały już sporo komentarzy, czasami wręcz triumfalistycznych. Co więcej - widać, że każdy w nich znajduje potwierdzenie swoich tez, co dobrze obrazuje przykład "narodu kaszubskiego". Może jednak warto być nieco bardziej powściągliwym w interpretacjach?

Po pierwsze, nie znamy jeszcze wyników językowych, a one mogą nam pokazać skalę postępującej asymilacji językowej. Po drugie, nie znamy rozkładu geograficznego, a on może ujawnić, gdzie kaszubszczyzna się cofa, a gdzie wznosi. Nie wiemy też, po trzecie, jak to wygląda w środowiskach wiejskich, małomiasteczkowych czy w metropolii.

Poza tym pamiętać musimy o tym, po czwarte, że w spisie przyjęto bardzo subiektywistyczną definicję narodowości i przynależności etnicznej (skądinąd słusznie). Tymczasem wiemy, że etniczność jest sytuacyjna, kontekstowa: w zależności od tego, kto pyta, jak pyta, o co pyta, w imieniu kogo i w jakim celu - możemy uzyskać różne odpowiedzi. Porównanie dwóch ostatnich spisów wyraźnie to wskazuje - inaczej sformułowane pytania, możliwość zdeklarowania złożonej tożsamości, lepsza akcja promocyjna... wszystko to przyniosło pozytywny efekt. Ale nic nie jest dane raz na zawsze. Historyczne doświadczenie Kaszubów winno nas czegoś uczyć...

Czytaj także: odwołania Artura Jabłońskiego z rządowej komisji

To jest kolejny wniosek: tożsamości we współczesnym świecie są zmienne. To paradoks, z którym często trudno nam sobie poradzić. Z jednej bowiem strony tożsamość jest efektem długich procesów historycznych. A z drugiej strony jest zmienna, płynna, (re)konstruowana, wybierana... Kontekstowa właśnie. I coraz bardziej złożona. Jeśli ktoś odrzuca wizję podwójnej tożsamości Kaszubów (polskiej i kaszubskiej zarazem), to nie tylko zaprzecza obiektywnej rzeczywistości, właśnie po raz kolejny empirycznie udowodnionej. Ale - co więcej - kompletnie ignoruje wiedzę naukową o specyfice tożsamości w świecie współczesnym. Standardem staje się właśnie tożsamość złożona (i to wielokrotnie, a nie tylko podwójnie). Zwłaszcza na pograniczach i w środowiskach zróżnicowanych kulturowo tak się dzieje. A my jesteśmy od dawien dawna takim właśnie środowiskiem.

Przeczytaj także: **Burza na Kaszubach. Odżył spór o narodowość **

Z tego też wypływa ważny wniosek pragmatyczny: trzeba znaleźć złoty środek między zachowaniem własnej tożsamości, odrębności, specyfiki i kulturowego bogactwa. A jednocześnie należy odrzucić pokusę etnicznego ekskluzywizmu, zamykania się we własnym świecie "narodowej grupy".

Jeszcze inaczej mówiąc: odrzucić należy scenariusz asymilacyjny, uniformizacyjny, wymuszający odchodzenie od własnej etniczności. Dlatego też walczyć trzeba z wszelkimi formami pomijania czy też umniejszania roli Kaszubów na Pomorzu. Ale równie konsekwentnie odrzucać trzeba scenariusz separacyjny, w którym każda grupa będzie wznosiła wokół siebie mury własnej etnicznej twierdzy.

Z tym związane jest inne kluczowe pytanie: jak znaleźć miejsce dla Kaszubów w regionalnej wspólnocie obywatelskiej, którą budujemy na Pomorzu? Wszelkie formy zamykania się we własnym światku osłabiają pozycję Kaszubów, bez względu na to, jak silne i głośne, a nawet spektakularne medialnie, byłyby narodowe zaklęcia i wzdęcia. Wokół sprawy kaszubskiej klimat trzeba budować pozytywny!

Trzeba raczej zachęcać, otwierać się, kooperować, pokazywać umiarkowanie i rozsądek... Radykalizm haseł, także, a może przede wszystkim, haseł narodowych, bywa powabny, ale tylko dla niektórych środowisk i na krótką metę. Paradoksalnie też wcale nie chroni przed asymilacją. A wręcz odwrotnie - pamiętać trzeba bowiem, że wszelkie podziały, spory, konflikty, zwłaszcza dotyczące spraw tożsamościowych, identyfikacji, powodują, że ludzie się zniechęcają, odchodzą, wycofują się. W tym sensie efekt będzie odwrotny od zamierzonego przez środowisko narodowe kaszubskie: miast mobilizacji przyniesie wycofanie, rezygnację z aktywności na rzecz społeczności kaszubskiej (no, oczywiście poza tym wąskim gronem, które nie bacząc na nic, ideę narodową jako jedynie słuszną budować będzie w przekonaniu, że "lepiej mniej, ale prawdziwych"...).

Na koniec jeszcze dwie uwagi: nikt zaprzeczyć nie może, że w środowisku kaszubskim istnieją różne opcje tożsamościowe. Pokazywali to w swoich badaniach tacy badacze, jak: prof. Marek Latoszek, prof. Brunon Synak czy dr hab. Monika Mazurek. Wskazywali przy tym, że deklaracje kaszubsko-polskie są zdecydowanie dominujące, co zresztą ostatni spis potwierdził. Jeśli zaś idzie o Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie, ono zawsze było wewnętrznie pluralistyczne. Tak dalece, że osoba silnie identyfikująca się z kaszubską ideą narodową, dwukrotnie była prezesem tej organizacji.

Dlatego też powstania Kaszubskiej Jednoty absolutnie nie należy traktować jako czegoś zupełnie nowego, jeśli idzie o kwestie tożsamościowe. Jest to natomiast nowość o tyle, że wprowadza ona (na ile trwały?) podział w ruchu kaszubskim. Takie zaś podziały są zawsze szkodliwe, bo otwierają pole konfliktu co do tego, kto ma prawo reprezentować (prawdziwych?) Kaszubów. Jeśli ktoś twierdzi, że taka konkurencja o etniczne dusze jest dobra, niech postudiuje przykłady innych ruchów etnicznych i skutki podobnych podziałów. I niech pamięta, że podziały zawsze stawiają przed władzami pokusę, aby z nich skorzystać na zasadzie "dziel i rządź". Kryje się tu swoisty paradoks: im więcej zaklęć o jedności (jednocie) tym tej jedności mniej...

Tymczasem w mojej ocenie potrzebne są Kaszubom raczej organizacje "zawodowe" czy też środowiskowe (na wzór Instytutu Kaszubskiego, czyli stowarzyszenia ludzi nauki): nauczycielskie, pisarzy i dziennikarzy, muzyków. Ruch kaszubski powinien się rozwijać, ale nie w sposób dzielący, co właśnie integrujący, budując nowe formy współpracy, wymiany doświadczeń, pomysłów...

I ostatnia rzecz: problemem wcale nie jest status prawny Kaszubów, jak twierdzi Kaszubska Jednota. Nawoływanie do zmiany tego statusu na "mniejszość etniczną" po to, aby zdobyć więcej środków w ramach ustawy o tychże mniejszościach, naraża nas na zarzuty, że kupczymy własną tożsamością (i takie już się pojawiły).

Zresztą, w mojej ocenie Kaszubskiej Jednocie wcale nie idzie o te środki! To tylko furtka, pretekst do uznania Kaszubów za mniejszość etniczną, która - zgodnie z definicją ustawową - nie poczuwa się do jedności z narodem państwowym, czyli Polakami... Cel więc pragmatyczny "przykrywa" tu cel ideologiczny! Tymczasem trzeba mieć świadomość, że już dziś państwo polskie bardzo różnymi kanałami i w szerokim zakresie wspiera kulturę kaszubską oraz społeczne życie Kaszubów. Jak są te środki wykorzystywane, to już inna sprawa, która jest - w moim przekonaniu - wielkim wyrzutem sumienia, także nas Kaszubów!

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki