Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdańsk: CMI ma za mało pieniędzy na ratowanie życia

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Kliniczny Oddział Ratunkowy w CMI jest gotowy do przyjęcia nawet najciężej chorych
Kliniczny Oddział Ratunkowy w CMI jest gotowy do przyjęcia nawet najciężej chorych Przemek Świderski
Choć Centrum Medycyny Inwazyjnej, czyli nowy szpital Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, działa od niespełna miesiąca, to przyjmuje coraz więcej chorych wymagających natychmiastowej pomocy. Tymczasem nie wiadomo, czy nowoczesna i doskonale wyposażona placówka nie znajdzie się z tego powodu w finansowym dołku.

Ma na to szanse z dwóch powodów. Funkcjonujący tu od 5 marca Kliniczny Oddział Ratunkowy ma jeden z najniższych dobowych ryczałtów w całym regionie - 10 tys. zł. Ponadto nie wiadomo, czy pomorski NFZ pokryje rzeczywisty koszt leczenia pacjentów z urazami wielonarządowymi, którzy są tu przywożeni z całego regionu.

Czytaj również: Gdańsk: Uroczyste otwarcie Centrum Medycyny Inwazyjnej (ZDJĘCIA)

Poniedziałek, dochodzi godzina 15. Na dachu CMI ląduje sanitarny śmigłowiec. Tuż za szklanymi drzwiami czeka na niego lekarz z dwoma ratownikami. Już wiadomo, że pacjent jest zaintubowany i ma ciężki udar mózgu. Błyskawicznie otrzyma specjalistyczną pomoc, bo szpital ma centrum udarowe.

- Śmigłowiec ląduje na CMI średnio trzy razy dziennie - tłumaczy prof. Andrzej Basiński, szef Klinicznego Oddziału Ratunkowego. - Przywozi nam pacjentów w ciężkim stanie - z udarem mózgu, urazami, zawałem serca. Od 5 marca, gdy ruszył, KOR udzielił już pomocy ponad 1400 pacjentom, czyli o jedną czwartą więcej niż trafiało do nas przed przeprowadzką.

Czytaj więcej na temat Centrum Medycyny Inwazyjnej w Gdańsku

Od 1 marca nowy szpital pełni też, zgodnie z rozporządzeniem ministra zdrowia, funkcję Centrum Urazowego dla całego Pomorza.
- A to oznacza, że spełniamy wszelkie ministerialne wymogi pod względem specjalistycznej kadry i wyposażenia w aparaturę diagnostyczną - dodaje Ewa Książek-Bator, dyrektor Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego.

Oddział urazowy liczy co prawda tylko sześć łóżek, ale w razie wypadków masowych na potrzeby chorych uruchomić można dodatkowe łóżka, których w CMI jest w sumie 311.

Czytaj więcej: Gdańsk: Supernowoczesne łóżka do Centrum Medycyny Inwazyjnej

Gdański ośrodek jest jednym z 14 centrów urazowych w Polsce i - jak twierdzi wojewoda pomorski Ryszard Stachurski - ważnym elementem krajowego systemu bezpieczeństwa.
- Problem w tym, jak pomorski NFZ zapłaci nam za ratowanie pacjentów z mnogimi obrażeniami - martwi się dyrektor Książek-Bator.

Czytaj także: Gdańsk: NFZ nie chce zapłacić za uratowanie życia kobiety

Według pomorskiego NFZ, UCK ma prawidłowo wyliczony kontrakt na KOR i wszelkie szanse na dobrze płatne procedury w ramach centrum urazowego. Musi tylko nauczyć się je "rozliczać" z NFZ.
Z prof. dr. hab. med. Januszem Morysiem, rektorem Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, rozmawia Jolanta Gromadzka-Anzelewicz

CMI pracuje już pełną parą?
Blok operacyjny pracuje na około 60 proc. swojej mocy, uruchomiono już ponad dziesięć z piętnastu sal zabiegowych.

Nie spieszycie się?
Nie bardzo jest do czego, bo jesteśmy ograniczeni kontraktem z pomorskim NFZ. Do pewnego momentu opłaca się szpitalowi zwiększać liczbę operowanych pacjentów. W miarę wyczerpywania się kontraktu liczba zabiegów przeprowadzanych na salach operacyjnych będzie jednak maleć, a wydajność sal się zmniejszy, bo nie stać szpitala na wykonywanie usług, za które NFZ nie zapłaci lub będzie się domagać od nas wędrowania przez kilka lat po sądach.

Czy to oznacza, że część tych sal operacyjnych może stać pusta?

To zależy od pomorskiego NFZ, nie od nas. Jesteśmy gotowi do pracy przez 24 godziny na dobę, to nie my jednak ustalamy zasady płatności. Nie możemy tłuc głową w mur, skoro nie wzbudza to reakcji drugiej strony. W tej chwili zależy to tylko od płatnika i sposobu, w jaki będzie oceniał przydatność całego Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego dla Pomorza.

Czytaj również: Pomorze: Szpitale domagają się od NFZ zwrotu pieniędzy

Czy w tej sytuacji władze uczelni myślą o przekształceniu UCK w spółkę, co umożliwiłoby szpitalowi zarabianie dodatkowych pieniędzy?
Obecnie nie ma takiej woli politycznej, czekamy na decyzje na szczeblu rządu. Cały czas pamiętamy wypowiedź premiera Donalda Tuska, który mówił, że nie wyobraża sobie szpitali klinicznych w formie prywatnej, że powinny one pozostać w sieci szpitali publicznych zapewniających bezpieczeństwo zdrowotne mieszkańcom całego regionu.

Aby zapewnić to bezpieczeństwo, muszą przecież mieć pieniądze...
Rozmowy na ten temat w resorcie zdrowia są bardzo trudne, czekamy, co teraz zrobi nowy minister.

O TYM SIĘ MÓWI:

* Gdynia: Policja wkroczyła do Floty. Szef klubu zatrzymany
* Gdańsk: Sprawa Patryka Palczyńskiego wraca do prokuratury
* Zabójstwo w zakładzie karnym w Sztumie: Dyrektor Andrzej G. na wolności
* Jasnowidz z Człuchowa, Krzysztof Jackowski prowadzi wykłady z... jasnowidzenia

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki