- Nie wystarczy tylko wykazać bezprawność roszczeń, należy także udowodnić groźby, których miał się dopuścić portal - uzasadniła decyzję sędzia Bożena Mathea, która podkreśliła, że skierowanie wezwań do zapłaty wysyłanych przez portal jest "normalnym środkiem dochodzenia roszczeń", a użytkownicy sami się godzili na wykorzystanie ich danych osobowych przez portal.
- Dziwi mnie, że sąd oddalił moje powództwo w całości i w dodatku w ogóle nie odniósł się do niesłuszności roszczeń portalu wobec mnie - komentuje Wojciech Czaplicki, który domaga się od właścicieli serwisu pięciokrotności kwoty żądanej za roczne korzystanie z jego usług oraz 10 zł za każdy e-mail i pismo wzywające do zapłaty na konto Stowarzyszenia Wolnego Słowa.
Gdańsk: Pobieraczek.pl musi zapłacić karę. Będzie zbiorowy pozew?
- Od początku traktowaliśmy tę sprawę jako pieniactwo - przekonuje Ireneusz Lejczak, przedstawiciel firmy Eller Service s.c., właściciela Pobieraczka. - Zarzuty były oczywiście bezzasadne. Pan Czaplicki nie pokazał żadnych dowodów na ich potwierdzenie - podkreśla.
Zakończony w poniedziałek proces dotyczył działającego od 2008 roku portalu Pobieraczek.pl. To serwis internetowy oferujący możliwość ściągnięcia ponad 100 tys. gier i pół miliona filmów.
Gdańsk: Pobieraczek.pl wprowadzał w błąd. 240 tys. zł kary dla właścicieli portalu
Zdaniem niezadowolonych internautów, portal wykorzystywał nieuwagę użytkowników, którzy sugerując się zapisem o "10 dniach pobierania bez opłat", zakładali, że po tym czasie przestaną z niego korzystać. Nie zapoznawali się z wielostronicowym regulaminem, w którym zawarto zapis, że jeśli w ciągu 10 dni nie wypowiedzą umowy, za najbliższy rok zapłacą 94,80 zł, a w przypadku niektórych także dodatkowe 100 dolarów kary umownej.
W 2010 roku Pobieraczkiem zajął się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Orzekł, że praktyka właścicieli portalu "narusza zbiorowe interesy konsumentów", a stwierdzenie o 10 dniach darmowego pobierania gier i filmów "wprowadza w błąd". Nakazał także właścicielowi portalu, spółce Eller Service s.c., zapłatę 239 tys. zł. Choć spółka dostosowała się do wskazówek i umieściła regulamin na stronie głównej, odwołała się od decyzji UOKiK dotyczącej kary pieniężnej. W lutym rację UOKiK przyznał Sąd Okręgowy w Warszawie. - Reklama, o którą chodziło w tej sprawie, zniknęła z internetu już w kwietniu 2010 roku, ale nie zgadzamy się z wyrokiem sądu i będziemy apelować - zapowiada Lejczak.
Czaplicki opowiada, że zanim poszedł do sądu z powództwa cywilnego, w sprawie portalu interweniował wcześniej w prokuraturze i u GIODO. - Dowiedziałem się, że obie instytucje potrzebują wcześniejszego wyroku sądowego. Czy miały prawo odmówić wszczęcia postępowania, sprawdza teraz rzecznik praw obywatelskich, którego udało mi się przekonać do zajęcia się portalem - relacjonuje. Mimo wyroku, także teraz Czaplicki nie chce składać broni. Zapowiada odwołanie się od decyzji po otrzymaniu uzasadnienia wyroku. - Jestem przekonany, że to ja mam rację - mówi.
Sprawa właścicieli Pobieraczka trafi teraz do Sądu Apelacyjnego w Gdańsku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?