Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Prabutach wiedzieli, ale nie reagowali

Łukasz Bartosiak
Piotr Krajewski, nowy szef policji w Prabutach: To najtrudniejsza misja mojego życia
Piotr Krajewski, nowy szef policji w Prabutach: To najtrudniejsza misja mojego życia Łukasz Bartosiak
W środę przeciwko zawieszonemu komendantowi z Prabut, podkomisarzowi Robertowi Czekajskiemu, wszczęto postępowanie dyscyplinarne. Okazuje się, że komendant mijał się z prawdą, mówiąc, że nic nie wie o karygodnym zachowaniu swoich ludzi.

Sprawa się rozrasta, bo już wcześniej do samorządowców trafiały skargi na policję.
Ponadto okazało się, że jeden z funkcjonariuszy, którzy mieli wywozić ludzi do lasu, to syn przewodniczącego Rady Miasta w Prabutach.

Miejsce Czekajskiego w komisariacie zajął asp. Piotr Krajewski z zespołu ds. postępowań dyscyplinarnych i skargowych komendy powiatowej w Kwidzynie. - To najtrudniejsza misja w moim życiu - nie ukrywa asp. Krajewski.

Komendant powiatowy w Kwidzynie, mł. insp. Józef Kowalik, wskazał na zaniedbania Czekajskiego przy składaniu skargi przez Leokadię Liszewską. Okazało się, że kobieta poinformowała Czekajskiego, że jej upośledzoną psychicznie córkę policjanci regularnie wywożą do lasu.

- W rejestrze skarg nie ma wzmianki o tym fakcie. Komendant nie podjął żadnych kroków, by wyjaśnić sprawę. Z przeprowadzonej rozmowy sporządzono jej prawdopodobny przebieg. Dokumentem dysponują funkcjonariusze z Komendy Wojewódzkiej Policji, trafił on także do Prokuratury Rejonowej w Kwidzynie oraz Biura Spraw Wewnętrznych KGP - poinformował nas zespół prasowy KWP w Gdańsku.

Tymczasem dotarliśmy do dokumentów, z których jasno wynika, że zarówno władze lokalne, jak i podkom. Czekajski informowani byli o możliwości nadużyć już w 2007 roku. Jeden z naszych czytelników już w ubiegłym roku interweniował u Sebastiana Czai, ówczesnego przewodniczącego komisji gospodarki i bezpieczeństwa publicznego przy Radzie Miejskiej.
- Poinformowałem go o tym, że wobec mojego syna stosowane są szykany. Jednego wieczoru chłopak wraz z kolegą został zabrany na komisariat, gdzie pobito ich pałkami. Mieli ślady na plecach i pośladkach - mówi ojciec.

Czaja zapoznał się z pismem, a następnie ujawnił jego treść Czekajskiemu. - Uznałem, że będzie to właściwa osoba. Pan Czekajski zobowiązał się do zbadania sprawy i wyciągnięcia ewentualnych konsekwencji wobec policjantów, jak również miał udzielić odpowiedzi mieszkańcowi Prabut. Policja nie podlega burmistrzowi ani radzie miejskiej, więc pismo te przekazałem tylko komendantowi - mówi Czaja.

Nasz czytelnik o całej sprawie poinformował także kwidzyńską prokuraturę, a ta akta przekazała do prokuratury w Lęborku. Sprawę jednak umorzono, bo obrażeń poszkodowanego nie poparto pisemną obdukcją. Z uzasadnienia prokuratury dowiadujemy się, w jaki sposób tłumaczyli się policjanci. Zeznali, iż syn naszego rozmówcy i jego kolega, po odbyciu czynności, zostali zwolnieni do domu.

Według oficjalnej wersji, pobyt młodych mężczyzn w komisariacie zakończył się jedynie pouczeniem i pogadanką. Funkcjonariusze zaprzeczyli, by "użyli wobec pokrzywdzonych pałki służbowej". - Potem policjanci zaczęli się mścić na moim synu. Zatrzymali go bezpodstawnie do kontroli drogowej. Mimo iż nie zawinił, próbowali mu wręczyć mandat i 6 punktów karnych - mówi nasz czytelnik.

Poszkodowany chłopak złożył skargę na zachowanie policjantów z Prabut, ale tym razem wysłał ją do komendanta powiatowego policji mł. insp. Józefa Kowalika. - Odnosząc się do zarzutu, że jest pan przez nich [policjantów z Prabut - przyp. red.] szykanowany (...), skargę uznaję za niepotwierdzoną - napisał w 2007 r. komendant mł. insp. Józef Kowalik.

Czy komendant mógł zrobić wtedy więcej? Być może na to pytanie w najbliższych tygodniach poznamy odpowiedź. Jedno jest pewne - nikt nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności za prabucki skandal. Także burmistrz miasta Bogdan Pawłowski utrzymuje, że o sprawie nic nie wiedział, a od mieszkańców nigdy nie otrzymał takiej informacji.

Pikanterii sprawie dodaje fakt, że główny podejrzany o wywożenie do lasu, funkcjonariusz Jarosław F., to syn jednego ze znanych prabuckich samorządowców. - To temat na dłuższą rozmowę. Powiem tylko, że nie słyszałem o takich rzeczach. Aż tego słuchać nie można - mówi Henryk Fedoruk, przewodniczący Rady Miasta w Prabutach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki