18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policjantka o sytuacji Polaków w Holandii i donosach na portalu [ROZMOWA]

Dorota Abramowicz
Irena de Ruig-Żukowska
Irena de Ruig-Żukowska
Pochodząca z Gdańska Irena de Ruig-Żukowska, holenderska policjantka napisała do szefa holenderskiej Partii Wolności Geerta Wildersa sprzeciw dotyczący zbierania przez tę organizację anonimowych donosów na naszych rodaków. W Holandii wciąż narasta niechęć wobec przebywających tam 200 tys. Polaków.

Z Ireną de Ruig-Żukowską, holenderską policjantką i przewodniczącą Fundacji PLON, wspierającą środowisko polonijne w Holandii, rozmawia Dorota Abramowicz

Niepokojące wieści dochodzą z Kraju Tulipanów. Szef Partii Wolności Geert Wilders założył antypolski portal, na którym Holendrzy mogą donosić na Polaków i innych emigrantów z Europy Środkowo-Wschodniej. Prasa donosi o podpalaniu samochodów z polskimi tablicami rejestracyjnymi, wybijaniu w nich szyb, ataku hakerów na polonijny portal... Nie boisz się eskalacji ksenofobii i nienawiści wobec Polaków?
Osobiście uważam, że sytuacja się uspokoi, choć pewnie nie dojdzie do tego zbyt szybko. Polska to dziś bardzo gorący temat. Inne partie w holenderskim parlamencie zdystansowały się do inicjatywy Wildersa. Wielu Holendrów odpowiada głośno: nie jest tak, jak mówią nacjonaliści. Paradoksalnie dzięki temu, co zrobił lider Partii Wolności, my, Polacy, otrzymujemy dziś wyrazy wsparcia.

Czytaj także: Donald Tusk: Nie ma problemu Polaków, jest problem reputacji Holandii

Ilu Polaków mieszka w Holandii?

Ocenia się, że jest nas 150-200 tysięcy. Płynna, licząca nawet ponad 100 tysięcy osób grupa to pracownicy sezonowi, którzy przyjeżdżają tu na kilka miesięcy. Mieszkają w dużych skupiskach, często nie znają języków obcych. Bywa, że są wykorzystywani przez nieuczciwe biura pośrednictwa pracy. Pozostałe 50 tysięcy na stałe osiadło w Holandii. Pochodzą z trzech emigracyjnych rzutów - wojennego, solidarnościowego i tak zwanego ekonomicznego z ostatnich lat. Są to rodacy, którzy związali swoje losy z tym krajem, nauczyli się języka, znaleźli pracę, zintegrowali. Tak jak ja.

W jaki sposób absolwentka polonistyki Uniwersytetu Gdańskiego trafiła do holenderskiej policji?
Wyszłam za mąż za Holendra, przyjechałam tu przed 20 laty. Nie zamierzałam siedzieć przy mężu, chciałam pracować. W rubryce "ogłoszenia" znalazłam anons o poszukiwaniu przez tutejsza policję pracownika do spraw cudzoziemców. Po trzymiesięcznym przeszkoleniu podjęłam pracę w Leiden. Okazało się, że w tym regionie mieszka około 10-15 tysięcy Polaków. Holendrzy doszli do wniosku, że mają problem. Współpraca kilku gmin i miejscowej policji zaowocowała założeniem punktu, do którego rodacy mieli się zgłaszać i mówić, gdzie pracują, na jakich warunkach. W ten sposób Holendrzy zamierzali poznać problemy migrantów z Polski.

Czytaj także: "Złóż skargę na imigranta z Polski". W Holandii powstał antyimigrancki serwis internetowy

A Polacy - zgłaszali się?
Od razu powiedziałam, że do takiego punktu nikt nie przyjdzie. Trzeba dać coś w zamian, czyli zapewnić informację o prawach i obowiązkach obcokrajowca w Królestwie Holandii. Polacy, szukając informacji, zaczęli zjawiać się w punkcie, nawiązaliśmy z nimi kontakt, mogliśmy w razie potrzeby pomóc. Przed czterema laty zakończyłam tamto zadanie i przeniosłam się do innego regionu Holandii. Już nie współpracuję z cudzoziemcami.
Co teraz robisz? Na stronie internetowej polskiej ambasady znalazłam informację o odznaczeniu cię medalem "Za zasługi dla policji".
O sprawach służbowych nie mogę mówić.

To porozmawiajmy o kierowanym przez ciebie stowarzyszeniu. Kto wpadł na pomysł założenia w 2010 roku Fundacji PLON?
To była dwustronna, polsko-holenderska sugestia. Władze holenderskie uznały, że jako grupa ponad 50 tysięcy Polaków mamy prawo do statusu mniejszości narodowej. Mieliśmy oczywiście poparcie ze strony polskiej ambasady, która zwróciła się między innymi do mnie z taką propozycją. Ówczesny minister do spraw integracji i mieszkalnictwa Van der Laan zaoferował pomoc. Okazało się tymczasem, że zmienił się rząd i minister przestał być ministrem. Jednak PLON powstał i działa dzięki grupie ochotników i poparciu polskiej ambasady.

Czytaj także: Będzie kolejny portal antyimigracyjny. Włochom spodobał się pomysł Holendrów

W lutym, jako prezes PLON, napisałaś do Wildersa w sprawie jego donosicielskiego forum: "Ta inicjatywa pozostawia niesmak. Jest piętnująca wobec polskich migrantów". Odpisał?
Skądże, on nie odpisuje na listy - ani na nasz protest, ani na protest polskiej ambasady. Oficjalnie stwierdza, że żadne opinie go nie interesują. Nie wiadomo więc, czy rzeczywiście - jak twierdzi Wilders - w jego serwisie w ciągu tygodnia znalazło się 40 tysięcy komentarzy i czy wszystkie z nich były donosami na Polaków. Przecież w Holandii pracują również obywatele innych krajów, chociażby z południa Europy. Mogły się też pojawić komentarze wspierające polskich obywateli. Jemu jednak odpowiada szum, jaki się zrobił wokół tej sprawy. Im więcej komentarzy, protestów, tym lepiej dla niego i dla jego partii.

Przypomina mi to zachowanie typowego trolla z internetowych forów dyskusyjnych. Tam jednak internauci coraz częściej bronią się według znanej zasady "Nie karmić trolla!". Czy Geerta Wildersa można zignorować?
Nie jest to takie łatwe. Obawiam się, że całkowitej ciszy medialnej nie będzie. Dzięki współpracy z Partią Wolności obecny rząd holenderski ma większość w parlamencie. Równocześnie reakcja wielu Polaków mieszkających w Holandii na pomysł Wildersa nie jest jednoznacznie negatywna. Twierdzą oni, że niektórzy rodacy zasługują swoim zachowaniem na takie traktowanie. Dlatego jestem przeciwna rozdmuchiwaniu sprawy do rozmiarów międzynarodowego konfliktu. Łatwo jest usprawiedliwić różne sytuacje, nazywając je dyskryminacją Polaków. Uważam, że została gdzieś zagubiona równowaga między tym, co nam się należy, a tym, czego się od przybyszy z Polski oczekuje w Holandii.

Denerwujemy Holendrów?
Czasem niepokoimy ich. Trzeba pamiętać o historii - przed około 40 laty Holendrzy sparzyli się, przyjmując około miliona Marokańczyków, Turków, Surinamczyków, Irakijczyków. Wielu z nich do dziś się nie zasymilowało. Konsekwencją są różnorodne społeczne problemy. Teraz boją się powtórki...

Czytaj także: Rząd Holandii nie zajmie się portalem, gdzie można donosić na Polaków. "To nie nasza strona"

Polakom chyba łatwiej się zasymilować...

Oczywiście, ale teraz mówię o niepokojach Holendrów. Na to nakładają się strach przed kryzysem, kurczący się rynek pracy. Jest jeszcze jeden czynnik, można go nazwać obyczajowym. Większość sezonowych pracowników nie zna języków, poza polskim. Firmy przywożące z Polski ludzi do pracy lokują po kilkanaście osób w domkach, przeznaczonych dla 5-6 mieszkańców. Nierzadko jedyną rozrywką Polaków jest wieczorna biesiada przy piwie. Holender siadający w swoim zadbanym ogrodzie słyszy zza płotu podniesione głosy, nie rozumie, co tam się dzieje, zaczyna się niepokoić. Pracodawcy zatrudniający Polaków niejednokrotnie wprowadzają w życie środki mające pomóc nieznającym niderlandzkiego pracownikom. Pod sklep nagle zajeżdża autobus wypełniony ludźmi, którzy wchodzą do środka, przekrzykują się, zajmują kolejkę. A to budzi zaniepokojenie personelu i innych kupujących. Albo kwestie drogowe. Żaden Holender nie będzie przebiegał przez autostradę, nie pójdzie na wieczorny spacer drogą szybkiego ruchu, nie wejdzie na ścieżkę rowerową...
Wszędzie zdarzają się idioci...
To co w Polsce, choć nieakceptowane, bywa na porządku dziennym, tu jest szokiem.
Netherlands Council for Trade Promotion przewiduje, że do 2015 roku w Holandii będzie pracować ponad 240 tysięcy Polaków. Holenderskie firmy poszukują w Polsce cieśli, spawaczy, rzeźników, operatorów wózków widłowych czy operatorów frezarek...
Faktem jest, że niezależnie od tego co mówi Wilders, Holendrzy są skazani na pracowników z innych krajów. Nie ma tu chętnych chociażby do sezonowej pracy w rolnictwie, w zawodzie hydraulika. Jednak sprawa jest bardziej złożona. Holendrzy policzyli, że aż 5 tysięcy firm zajmuje się pośrednictwem pracy dla Polaków. Część z nich to firmy nieuczciwe. I nieuczciwi bywają też pracodawcy. Druga strona medalu to strach Polaków, którzy nie chcą się skarżyć, by nie stracić pracy. A to jest problem, bo albo nie wiemy, jak naprawdę wygląda sytuacja, albo - gdy już wiemy - to rodacy często się wycofują z zeznań z obawy przed wyrzuceniem z roboty. Zresztą trudno się dziwić - ludzie przyjeżdżają do obcego kraju zdeterminowani, by zarobić te obiecane euro.

Łatwo im stracić pracę?
Łatwo. W piątek do zatrudnionych u niego Polaków przychodzi pracodawca z sektora rolniczego i mówi: "przyjdźcie jutro bez wiedzy pośrednika, zapłacę po 5 euro za godzinę". Odmawiają, bo za sobotę należy im się minimum 8,35 euro za godzinę plus dodatek za weekend, w zależności od ustaleń w branży. W poniedziałek zostają zwolnieni. Zbyt często Polacy, nie znając języka, podpisują też bardzo niekorzystne dla siebie umowy. Wierzą pośrednikowi na słowo i dziwią się, gdy pokazujemy im punkt, na mocy którego można ich wyrzucić w każdej chwili...

Czytaj także: "Złóż skargę na imigranta z Polski". W Holandii powstał antyimigrancki serwis internetowy

Macie jakiś pomysł na ułatwienie życia rodakom w kraju depresji?
Pracujemy nad tym. Na pewno pomógłby w tym wcześniejszy trening dla osób, które zamierzają przyjechać do Holandii.
Trening? Cieśla czy murarz z małej miejscowości nie ma szans, by uczestniczyć w podobnym przedsięwzięciu.
Trzeba znaleźć do niego drogę. Zastanawiałam się nawet nad rozmową ze scenarzystami piszącymi kolejne odcinki popularnych seriali telewizyjnych. Wprowadzenie w nich postaci bohatera, który wyjeżdża do pracy "u Holendra", pomogłoby w przekazaniu najważniejszych wiadomości. Przecież to nie jest błaha sprawa - mówimy o ćwierćmilionowej armii rodaków, którzy prędzej lub później zechcą zarobić na holenderskiej ziemi.

Dorota Abramowicz
tel. 58 30 03 328
[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki