Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sami sobie lepimy kolosa w japonkach

Tomasz Wróblewski
Tomasz Wróblewski
Przepis na kolosa jest prosty. Wybieramy kandydata z tych zgłoszonych. Zawsze ktoś chce pokonać rowerem Himalaje albo przejechać traktorem obie Ameryki. Rejs przez Morze Czerwone na desce z latawcem brzmi naprawdę wiarygodnie. I kandydat z dokonaniami. CV przekonujące na tyle, że przed drugą ważną wyprawą w życiu piszą o nim wszystkie trójmiejskie media. Surfera Jana (niektórzy piszą o nim po kumpelsku Janek) Lisewskiego żegnamy tytułem "Gdańszczanin płynie przez Morze Czerwone na kajcie".

Na takie tytuły w mediach liczyły władze Gdańska. Pewnie dlatego pijarowcy z magistratu obiecali surferowi 40 tysięcy złotych za promocję.

Nikt - w redakcjach i urzędzie - nie zapytał pana Janka, jak jest przygotowany do tego ekstremalnego wyzwania. Gdyby dziennikarze wiedzieli, że nie zadbał specjalnie o asekurację i raczej zapomniał o wizie do kraju, w którym był port docelowy, to napisaliby to. A już na pewno zadaliby pytanie, czy to rozsądne i bezpieczne. Z taką wiedzą urzędnicy trzy razy spojrzeliby na wydany grosz.

Ale cóż, popłynął Polak z "Gdańskiem" na latawcu i niech mu wiatr sprzyja.

A tu flauta ! I sygnał GPS, którego nie mogą namierzyć arabscy ratownicy. I rozgłos, o jakim chyba władze Gdańska nie marzyły. Za to dziennikarze ostrzą pióra. "Janek Lisewski ma kłopoty. Trzymamy kciuki za gdańskiego kitesurfera" - piszemy i pilnujemy gorącego tematu. Relacje online w internecie, artykuły w gazetach, newsy w serwisach. Brak wieści , czy Polak żyje. Saudyjscy władcy interesują się poszukiwaniami. Jeszcze tylko krew i mięso!

Jan Lisewski: Przeć do przodu, dopóki w latawcu jest wiatr

Krwi mogło trochę popłynąć, bo jak już pana Janka znaleziono żywego, to opowiadał, że musiał się bronić przed rekinami. Kłuł je nożem.

A mięso? Mięsem stał się sam pan Janek. Bo nagle on i jego sztab zaczęli krytykować akcję ratowniczą, przy okazji przyznając się do własnych błędów. Wizy? Jakie wizy?

Reporterzy zdążyli ostrzec władze Gdańska, że lepiej uważać z uroczystym powitaniem bohatera. No i o kasę zaczęli pytać.
A bohater zrobił się jakby trochę goły. Jeden portal opublikował fotkę, jak Jan Lisewski, kilka lat wcześniej, stał prawie nagi, w samych japonkach, pod autosalonem. Inny zacytował słowa piosenki Chłopcy z Arabii, chłopcy z Egiptu, wzywamy wojsko i ratowników, miał przebyć morze, lecz gdzieś po drodze, Janek Lisewski padł.

Kitesurfer z Gdańska odnaleziony! (ROZMOWA Z JANEM LISEWSKIM)

"Jaka piękna katastrofa. I warta 40 tys. zł" - takim tytułem surfer został przywitany w Trójmieście. Prawdziwych Kolosów w Gdyni podziwiają tysiące. Dla tych tysięcy zawsze będziemy pisać o kolosach. A że czasem kandydat się nie sprawdzi? Puścimy go w japonkach.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki