18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Walczą z Gdynią o ziemię pod Parkiem Europy. Czują się oszukiwani

Tomasz Słomczyński
4. I dodają, że przed zagospodarowaniem (1963) stawiano tu cyrk
4. I dodają, że przed zagospodarowaniem (1963) stawiano tu cyrk Muzeum Miasta Gdyni
Władze Gdyni niegdyś założyły tu trawnik, posadziły drzewka i wytyczyły ścieżki. Kiedy to było? Odpowiedź na to pytanie może być warta nawet 100 milionów zł. Żeby nie stracić takiej fortuny, można wziąć starą fotografię i udowadniać: tu nie było trawnika! Przecież nikt się nie domyśli, że zdjęcie przedstawia inny fragment ziemi, a trawnik jest, ale tuż poza kadrem. O tym, jak gdyńscy urzędnicy walczą o każdą piędź parku, który w rzeczywistości jest reprezentacyjnym placem, do tego zabudowanym nieistniejącymi budynkami pisze Tomasz Słomczyński.

Zdaniem spadkobierców terenu pod Parkiem Rady Europy w Gdyni, gdyńscy urzędnicy uciekają się do oszustwa, walcząc w imieniu miasta o ziemię, na której ma powstać wizytówka Gdyni - Forum Kultury. W tym sporze sędzią - jak dotychczas - jest prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Dwukrotnie przyznawał rację Gdyni, wydając korzystne dla Wojciecha Szczurka decyzje. Jednak sytuacja może się zmienić, jeśli spadkobiercy udowodnią, że inwestycja, która została zrealizowana na spornej działce, miała miejsce przed wywłaszczeniem, czyli przed grudniem 1966 roku. I przekonują, że na spornej działce park założono w roku 1961. Czy uda im się udowodnić ten fakt?

Pełnomocnicy Gdyni utrzymują, że inwestycja - trawnik, drzewka i alejki zostały wykonane kilka lat później, już po wywłaszczeniu. Obydwie strony przekazują na ręce Adamowicza archiwalne fotografie. Z tym że - jak twierdzą spadkobiercy - zdjęcia, podsuwane przez urzędników z Gdyni, przedstawiają inną działkę, nie tę, która jest przedmiotem sporu, i w ten sposób urzędnicy chcą wprowadzić prezydenta Gdańska w błąd.

I choć brzmi to groteskowo, to umiejscowienie w czasie faktu posiania trawy może mieć brzemienne skutki: ziemia może być warta nawet 100 milionów zł. Czy pieniądze te zostaną w miejskiej kasie, czy trafią w ręce osób prywatnych?

Gdynia: Spadkobiercy walczą o Park Rady Europy

***

Był 1921 rok, kiedy rozpoczęto budowę portu. Wtedy okazało się, że gospodarstwo pani Elżbiety Skwiercz znajduje się w samym centrum nowo powstającego miasta z morza i marzeń. Zamiast krów, coraz częściej przez jej łąkę przechodzili roznegliżowani plażowicze.

- Ziemia naszych przodków ciągnęła się od bulwaru Szwedzkiego do ulicy Świętojańskiej włącznie. Gdyby nie seniorka rodu, to gdyńska kolegiata pewnie nie stałaby przy ulicy Świętojańskiej. Zarówno ziemia pod kolegiatę, jak i pod Szpital Miejski przy placu Kaszubskim została podarowana kościołowi na pożytek wszystkich mieszkańców. Ponad 6 hektarów rodzinnej ziemi trafiło pod budowę gdyńskiego portu - mówi pan Piotr, jeden ze spadkobierców dawnego majątku Elżbiety Skwiercz.

Na początku lat 30. ubiegłego wieku pojawiła się koncepcja budowy dzielnicy reprezentacyjnej Gdyni. Na rodzinnej nieruchomości, położonej przy skwerze Kościuszki, zaplanowano budowę otwartego na morze placu publicznego Forum Morskie i budynków użyteczności publicznej.

- Tym samym nieruchomość ta wyłączona została z możliwości jakiegokolwiek trwałego zagospodarowania. Po zakończeniu II wojny światowej powrócono do planów budowy Forum Morskiego. Jedyną więc możliwością gospodarczego wykorzystywania nieruchomości było dzierżawienie gruntu na potrzeby różnego rodzaju imprez objazdowych, na przykład cyrku. Właścicielki nieruchomości czyniły to za zgodą ówczesnych władz do momentu przejęcia nieruchomości przez Skarb Państwa - opowiada pan Piotr i jednocześnie prosi o niepodawanie swojego nazwiska.

Dlaczego nie chce na łamach gazety walczyć o swoją własność z otwartą przyłbicą?
- Spotkało nas wiele przykrości po poprzednich artykułach na ten temat - mówi.
Rzeczywiście, sprawa była już opisywana, wystarczy zajrzeć do internetu:
"To zamach na publiczne dobro! Spadkobiercy dawnych właścicieli wstydu nie mają. Tacy bogaci, a jeszcze chcą nam park zabrać... Szkoda słów - Józef Sztucki z Gdyni nie może opanować wzburzenia, kiedy mówi o zamieszaniu wokół Parku Rady Europy."
"Nie akceptuję tej sytuacji - mówi Genowefa Skupińska. - Minęło przecież tyle lat od wywłaszczeń. Dawniej było prywatne, teraz jest miejskie, nie należy już tego roztrząsać. Równie dobrze moglibyśmy cofnąć się do czasów Kazimierza Wielkiego, analizować, co wtedy do kogo należało, zacząć szukać spadkobierców i zwracać im całe województwa. Dla dobra wszystkich należałoby już dać sobie z tymi rozliczeniami spokój."

***

Był grudzień 1966 roku, kiedy dawni gospodarze musieli sprzedać działkę państwu. Dostali 183 tys. zł. Kostka masła kosztowała wtedy 16 zł. Dlaczego Polska Rzeczpospolita Ludowa zdecydowała się w końcu odebrać ziemię? W akcie notarialnym zapisano cel wywłaszczenia: "reprezentacyjny plac publiczny miasta Gdyni Forum Morskie oraz otaczające plac obiekty użyteczności publicznej jak teatr, biblioteka miejska, pawilony wystawowe, gastronomiczne itp." Tak miała wyglądać inwestycja, dla której wywłaszczono teren.

Czytaj także: Ważą się losy działek w parku Rady Europy

29 grudnia 1966 roku zaczął bić zegar - od momentu wywłaszczenia Skarb Państwa miał 10 lat na wybudowanie tego, co zostało określone w celu wywłaszczenia.
W ciągu następnych lat ziemia należąca niegdyś do Elżbiety Skwiercz została podzielona na dwie części. Działka pierwsza (2 ha) stanowi dziś grunt, na którym stanął hotel Gdynia. Działka druga (3 ha) stała się Parkiem Rady Europy.

***

Przenieśmy się w czasie, do przodu o 41 lat. W lipcu 2007 roku do wojewody pomorskiego wpłynęło pismo od spadkobierców seniorki rodu Skwierczów. Piszą w nim: "Na części wybudowany został Hotel Gdynia. Pozostała część przejętej nieruchomości pozostała niezabudowana. Na przejętej przez Skarb Państwa nieruchomości nie powstał żaden z wymienionych w akcie notarialnym obiektów i tym samym cel wywłaszczenia nie został zrealizowany".

Spadkobiercy wnoszą o zwrot trzyhektarowej nieruchomości, na której się znajduje Park Rady Europy. Nie roszczą sobie żadnych praw do działki, na której stanął hotel Gdynia.

Sprawa na początku wydaje się oczywista - inwestycji nie było, ziemię trzeba zwrócić. Ale jak się okazuje - inwestycja jednak była. Pełnomocnicy Gdyni twierdzą, że zrealizowano cel wywłaszczeniowy: w drugiej połowie lat 60. powstał tam reprezentacyjny plac (trawnik, drzewka, alejki spacerowe). To oznaczałoby, że ziemia należy do miasta.

Kto ma być sędzią w tej sprawie? Właściwym terytorialnie organem do rozstrzygania tego sporu jest prezydent Gdyni (wykonujący zadania starosty). Tylko że w tym przypadku jest on stroną tego sporu. Dlatego wojewoda wyznacza innego rozstrzygającego: Pawła Adamowicza - innego starostę (a w zasadzie: prezydenta wykonującego zadania starosty z zakresu administracji rządowej).

***

Paweł Adamowicz w 2009 roku odmówił spadkobiercom prawa do działki. Korzystną dla Gdyni i Wojciecha Szczurka decyzję uargumentował w następujący sposób: "z całym przekonaniem należy stwierdzić, że działka została zagospodarowana zgodnie z celem jej przejęcia i nie podlega zwrotowi".
- Jak to? - zapytują spadkobiercy. - W którym miejscu działki jest teatr, biblioteka, pawilony? Gdzie jest reprezentacyjny plac Forum Morskie?
Zdaniem prezydenta Gdańska, plac (czyli dzisiejszy Park Rady Europy) był reprezentacyjny, Teatr Muzyczny stoi tuż obok (poza sporną działką), a hotel Gdynia (który również stoi poza spornym terenem) także jest obiektem użyteczności publicznej.
Czyli inwestycja została zrealizowana, ziemia pozostanie we władaniu gminy, spadkobiercom nic się nie należy. A że w 1966 roku mówiło się o wywłaszczeniu pod bibliotekę, teatr, pawilony?

Zdaniem Adamowicza, to nie ma znaczenia, bo to są "pojęcia ogólnikowe" i "przykładowe". Poza tym urzędnicy z Gdańska wskazują na sformułowanie zawarte w celu wywłaszczenia: "otaczające plac obiekty". Co to znaczy? Czy miały powstać na samej działce, czy ją otaczać? Zdaniem urzędników Pawła Adamowicza, sformułowanie to jest niejasne i może wskazywać, że wybudowany w sąsiedztwie Teatr Muzyczny jest dowodem na realizację inwestycji stanowiącej cel wywłaszczenia.

Bo ważny jest cel - a on jest publiczny, i publiczny jest charakter Parku Rady Europy, który faktycznie na działce powstał.
Tę decyzję spadkobiercy zaskarżyli, wojewoda podzielił ich wątpliwości. Nakazał zwrot sprawy do prezydenta Pawła Adamowicza, który w 2011 roku wydał kolejną decyzję. Tym razem szerzej opisał sprawę, jednak decyzja jest taka sama: ziemia ma pozostać w rękach gminy, bo inwestycja została zrealizowana.

Czytaj także: Park Rady Europy nie dla spadkobierców?

Znowu zaskarżenie, znowu wojewoda zwraca sprawę do prezydenta Gdańska. Paweł Adamowicz po raz trzeci będzie rozstrzygał w tej sprawie.

***

Dziś trudno wycenić wartość tej ziemi. Takie działki nie mają ceny, dopóki ktoś ich nie wystawi na sprzedaż, a potem ktoś inny je kupi. Metr kwadratowy zlokalizowanych po sąsiedzku działek budowlanych na Kamiennej Górze kosztuje około 3 tys. zł. Gdyby tę cenę przełożyć na 3 ha spornej nieruchomości, mielibyśmy 90 mln zł. Jednak na terenie obecnego Parku Rady Europy miejscowy plan nie dopuszcza zabudowy mieszkaniowej - na działce przewidziano budowę tzw. Forum Kultury. Na co prywatnemu inwestorowi niedochodowa inwestycja w postaci budowy teatru, mediateki i galerii sztuki?

To jednak nie zmienia faktu, że w tym przypadku gra idzie o wysoką stawkę.
Tym bardziej że powołano już miejską spółkę Forum Kultury, że rozstrzygnięto konkurs na wykonawcę projektu architektonicznego (130 tys. euro z miejskiej kasy), że został nim architekt światowej sławy, że wykonano już projekt (kolejnych 7 mln zł z miejskiej kasy).

- Jest skończona dokumentacja, spięte finansowanie, projekt jest gotowy do realizacji od zaraz - powiedział w telewizyjnym wywiadzie Wojciech Szczurek.

Na stronie internetowej powołanej w 2009 roku spółki znajdują się wizualizacje obiektu i komunikat: "Inwestycja będzie realizowana w latach 2010-2012 na terenach Parku Rady Europy w Gdyni nieopodal Skweru Kościuszki".
Jak dotychczas żadnych prac nie rozpoczęto.

***

Dla spadkobierców sprawa mogłaby się wydawać beznadziejna. Zdaniem rozstrzygającego dwukrotnie Adamowicza - cel wywłaszczeniowy został zrealizowany. Determinacja Gdyni do budowy Forum Kultury jest bardzo duża.

Jednak szkopuł tkwi w szczegółach: sprawa wcale nie musi być beznadziejna. Trzeba tylko rozsądzić, w którym roku posiano trawę, zasadzono drzewka i wytyczono ścieżki na terenie dzisiejszego Parku Rady Europy.
Wróćmy do przepisów: mówią, że cel wywłaszczenia - czyli inwestycja, musi być zrealizowana w 10 lat po samym wywłaszczeniu. Powtórzmy: po wywłaszczeniu, nie zaś przed nim. Tymczasem...

- Trawnik i drzewka, które dziś nazywamy Parkiem Rady Europy, zostały posadzone w 1961 roku, a więc na pięć lat przed wywłaszczeniem - mówią spadkobiercy. Natomiast urzędnicy z Gdyni twierdzą, że inwestycja będąca celem wywłaszczenia została zrealizowana w drugiej połowie lat 60., a więc w rok po wywłaszczeniu.

Obie strony przedstawiają archiwalne zdjęcia mające zaświadczyć o ich racjach.

***

Na zdjęciu 2 przedstawiono aktualny stan terenu będącego przedmiotem sporu oraz drugiej, sąsiedniej działki: Na niej stawiano kiedyś cyrk (tzw. plac Cyrkowy), potem nasadzono drzewka i wytyczono alejki, następnie postawiono hotel Gdynia (na załączonych zdjęciach - kolor niebieski).
Przedmiotem sporu jest tylko jedna z działek - dzisiejszy Park Rady Europy (zaznaczona kolorem czerwonym).

Zdjęcia: 3 (zrobione w 1963 r.) i 4 (zrobione w 1963 r.) zostały włączone przez gdyńskich urzędników do akt sprawy jako materiał dowodowy. Urzędnicy z Gdyni próbują za ich pomocą przekonać Pawła Adamowicza o tym, że w momencie wywłaszczenia, czyli w 1966 roku, na spornym terenie nie było żadnej inwestycji.

- Problem w tym, że zdjęcia te (3, 4) nie przedstawiają spornej działki, tylko działkę zlokalizowaną obok, tam, gdzie dzisiaj stoi hotel Gdynia. To nie jest działka, którą chcemy odzyskać! - przekonują spadkobiercy i załączają do akt zdjęcie 1, które zostało wykonane w 1969 roku, dwa i pół roku po wywłaszczeniu.

- Proszę zwrócić uwagę na wielkość posadzonych drzewek. Podczas gdy te, które posadzone zostały w 1967 roku na działce sąsiedniej, na której dziś stoi hotel Gdynia, są małe, niewielkie, to te, które rosną na terenie dzisiejszego Parku Rady Europy - czyli na spornej działce, są już okazałe. Nie trzeba być biegłym ogrodnikiem, żeby stwierdzić, że mają więcej niż 2,5 roku, że były posadzone kilka lat wcześniej, przed 1966 rokiem, czyli przed wywłaszczeniem - twierdzą spadkobiercy i zadają pytanie, które brzmi retorycznie:

- Dlaczego gdyńscy urzędnicy, na dowód swoich racji, przedstawiają zdjęcia nie tej działki, która jest przedmiotem sporu? Czy próbują wprowadzić w błąd Pawła Adamowicza?

Czytaj także: Przyszłość Parku Rady Europy nadal niepewna. Spadkobiercy coraz bliżej odzyskania działek

Joanna Grajter, rzecznik prezydenta Gdyni, w nadesłanym do redakcji e-mailu wyjaśnia: "Załączone zdjęcia obrazują cały teren nabyty aktem notarialnym z 29.12.1966r. (...) Zgodnie z kodeksem postępowania administracyjnego jako dowód należy dopuścić wszystko, co może przyczynić się do wyjaśnienia sprawy, a nie jest sprzeczne z prawem. Gmina przedstawiła dowody na poparcie swojego stanowiska, wnioskodawcy zaś na poparcie swoich twierdzeń przedłożyli własne materiały w niniejszej sprawie. (…) Z pełną stanowczością oświadczam, że w swoich działaniach Gmina kieruje się tylko i wyłącznie przepisami prawa, a wszystkie podejmowane czynności w toczącym się postępowaniu wykonywane są z należytą starannością".

***

Co na to gdański magistrat - organ orzekający w tej sprawie? Paweł Adamowicz jest obecnie na zagranicznym wyjeździe, nie mógł zająć stanowiska w tej sprawie.
Dosyłane przez obydwie strony materiały dowodowe trafiają w Gdańsku na biurko Tomasza Lechowicza, który przygotowuje projekt decyzji, podpisywanej następnie przez prezydenta Gdańska.
- Sprawa jest złożona. Ze swojej strony mogę zapewnić, że przy kolejnym rozstrzyganiu będziemy sprawdzali wiarygodność całego materiału dowodowego, który jest składany przez obydwie strony. Jeżeli się okaże, że niektóre zdjęcia przedstawiają teren niebędący przedmiotem sporu, wówczas taki materiał zostanie uznany za niewiarygodny - poinformował Tomasz Lechowicz.
- Czy czujecie się oszukiwani przez urzędników z Gdyni?
Pan Piotr, reprezentujący część spadkobierców, zaznacza, że nie chce obarczać odpowiedzialnością prezydenta Pawła Adamowicza, który jego zdaniem, miał zostać wprowadzony w błąd. Jeśli zaś chodzi o urzędników z Gdyni, nie ma wątpliwości:
- Uciekając się do oszustwa, próbują za wszelką cenę zatrzymać ziemię w rękach miasta - mówi.

- Czy przekazanie wam ziemi oznaczałoby koniec marzeń o Forum Kultury?
- W przypadku zwrotu nieruchomości nie będziemy blokować planowanej inwestycji. Jest wiele możliwości polubownego zakończenia sporu, tak żeby miasto mogło zrealizować ambitne plany i tak żeby następcy prawni byłych właścicieli mogli uczestniczyć w sukcesie Gdyni.

- Co to może oznaczać w praktyce?
Odpowiada pan Andrzej, również reprezentujący spadkobierców:
- Jesteśmy gotowi oddać zrewaloryzowaną kwotę, którą pobraliśmy w 1966 roku. Dziś, według wskaźników waloryzacji podawanych przez GUS, byłoby to około 80 tysięcy złotych. Następnie jesteśmy gotowi od nowa poddać się procedurze wywłaszczenia. Tym razem według obowiązujących w demokratycznym państwie przepisów.

- Gdyby doszło do ponownego wywłaszczenia, jaka kwota odszkodowania za tę ziemię byłaby dla was satysfakcjonująca?
- O tym niech zadecyduje niezależny biegły rzeczoznawca, który określi wartość rynkową tej ziemi.

***

Budowa Forum Kultury ma kosztować około 100 mln zł. Może się więc okazać, że koszt inwestycji, powiększony o kwotę odszkodowania dla spadkobierców, ulegnie podwojeniu. Czy - jeśli dojdzie do konieczności wypłaty tych pieniędzy, Gdynia będzie w stanie wybudować Forum Kultury?

- Albo grunt będzie miasta, albo miasto nabędzie te grunty od spadkobierców. Forum Kultury powstanie - tak przed miesiącem mówił w telewizyjnym wywiadzie Wojciech Szczurek.

I choć brzmi to groteskowo, o przyszłości metropolitalnej inwestycji i o tym, dokąd trafią wielkie pieniądze, może zadecydować data posiania trawy, wytyczenia kilku ścieżek spacerowych i posadzenia kilkunastu drzewek.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki