Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomorze: Nawet pół roku w kolejce do kardiologa

Dorota Abramowicz
W Centrum Medycznym Eter-Med w Gdańsku zostaną okrojone godziny przyjęć pacjentów. Na zdj. dr Iwona Ringwelska
W Centrum Medycznym Eter-Med w Gdańsku zostaną okrojone godziny przyjęć pacjentów. Na zdj. dr Iwona Ringwelska Tomasz Bołt
Chorzy na serce, którzy zechcą zapisać się na wizytę u kardiologa, muszą stanąć w długiej kolejce. Terminy - od jednego miesiąca do nawet pół roku. Poradnie kardiologiczne ograniczają przyjęcia pacjentów, bo skończyły im się limity, a NFZ nie zamierza płacić za nadwykonania.

- Będzie jeszcze gorzej - alarmuje Andrzej Lato, prezes Centrum Medycznego Eter-Med w Gdańsku, gdzie zamknięto już listę zapisów do kardiologów do końca czerwca.- NFZ nie zamierza zapłacić ani złotówki za zeszłoroczne nadlimity, które kosztowały nas 200 tys. złotych. W tym roku już generujemy straty. Tylko w styczniu było to 16 tys. złotych. Musimy wobec tego okroić godziny przyjęć pacjentów, a kolejki do specjalistów jeszcze bardziej się wydłużą.

W ub. tygodniu Andrzej Lato wysłał do dyrektor pomorskiego NFZ Barbary Kawińskiej alarmujący list. Przypomina w nim, że w Eter-Medzie działa największa kardiologiczna poradnia ambulatoryjna na Pomorzu, w której przyjmuje 13 kardiologów. W gdańskiej poradni, jako jednej z nielicznych w województwie, programuje się i kontroluje prawie wszystkie rodzaje stymulatorów serca. Trafiają tu chorzy z całego regionu, w ubiegłym roku udzielono 11 251 porad, z których 644 nie zostały zapłacone.

Czytaj także: Pomorze: Pacjentów PCT nie chce przyjąć żaden oddział kardiologii

- Część naszych pacjentów nie może czekać - twierdzi Andrzej Lato. - W województwie mazowieckim czy podlaskim oddziały funduszu płacą w takich przypadkach za nadwykonania. Na Pomorzu nie ma możliwości. A to oznacza, że obywatele chorzy na serce traktowani są nierówno, w zależności od miejsca zamieszkania.

Eter-Med nie jest wyjątkiem.
- Kontrakt jest za mały - słyszę w gdyńskiej przychodni Dąbrowa-Dąbrówka. - Dziś zapisujemy chorych na termin majowy.

W poradni Cor-Gyn na gdańskiej Zaspie przyjmuje czworo specjalistów. Do dwóch z nich pacjenci zapisują się na koniec marca, do następnych dwóch - dopiero na czerwiec.

- Tegoroczny kontrakt nie jest adekwatny do potrzeb, już przekraczamy miesięczne limity przyjęć - twierdzi Artur Kwiatkowski, prezes NZOZ Przychodnia Mickiewicza w Gdańsku.- Na razie jeszcze nie ograniczamy przyjęć pacjentów, ale niedługo można się tego spodziewać.

Kardiolodzy przypominają, że opieka nad pacjentem to system naczyń połączonych. Jeśli chory nie otrzyma pomocy w poradni, za jakiś czas trafi do szpitala. Oczywiście, jeśli pomoc nadejdzie na czas. - Fundusz już i tak wyśrubował wymogi dla leczenia specjalistycznego, czego efektem jest mniejsza ilość poradni - przypomina dr Michał Szpajer, ordynator kardiologii w szpitalu w Gdyni Redłowie. - Niestety, szpitale też musiały ograniczyć przyjęcia. Nasz oddział po obcięciu kontraktu stracił 15 z 38 łóżek.

Czytaj także: Oddziały kardiologii zostaną zamknięte?

Mariusz Szymański, rzecznik pomorskiego oddziału NFZ przypomina, że w ubiegłym roku 88 poradni kardiologicznych dostało na leczenie chorych 16 mln 150 tys. zł. W tym roku kontrakt podpisało 85 poradni, ale kwota jest większa - to 21 mln 108 tys. zł.
- Nie będziemy płacić za nadwykonania, bo nie ma na to pieniędzy - odpowiada rzecznik. - Mamy prawie puste konto.
Z prof. Grzegorzem Raczakiem, pomorskim konsultantem w dziedzinie kardiologii, rozmawia Dorota Abramowicz
W niektórych pomorskich przychodniach pacjenci zapisują się na wizytę u kardiologa na lato, a poradnie straszą dalszymi ograniczeniami przyjęć pacjentów...
Otrzymuję sygnały o ograniczonym dostępie do kardiologa. Jeszcze w ubiegłym roku poradnie kardiologiczne przyjmowały więcej pacjentów niż wynosił kontrakt. Liczyły, że NFZ zapłaci za nadwykonania. A fundusz nie zapłacił i nadal nie płaci, bo nie ma pieniędzy. Trzeba podkreślić, że nie brakuje kardiologów, tylko pieniędzy na kontrakty.

Co z tego wynika?

Nie można rozpatrywać opieki ambulatoryjnej w oderwaniu od całego systemu leczenia kardiologicznego. Na Pomorzu żyje 125 tysięcy osób cierpiących na chorobę wieńcową i niewydolność serca, które muszą korzystać z pomocy kardiologa zarówno w poradniach, jak i w szpitalach. Chory odesłany z jednej placówki musi trafić do innej.

Czytaj także: Przyszłość kardiologii w rękach dyrektorów

Jeszcze przed dwoma laty system opieki kardiologicznej w naszym województwie działał całkiem sprawnie....
Ponad rok temu, po przeniesieniu przez NFZ pieniędzy z kontraktów do niepublicznych ośrodków kardiologii nieinwazyjnej, doszło w nim do poważnych zmian. Zlikwidowano dwa szpitalne oddziały kardiologiczne w Gdańsku, ograniczono liczbę łóżek w szpitalu w Gdyni Redłowie. Dziś zarówno kliniki w UCK, jak i oddziały kardiologiczne w trójmiejskich szpitalach pękają w szwach. Nie mamy gdzie odesłać chorych. Pacjenci czekają w wieloletnich kolejkach...

Na co?
Chociażby na wszczepienie stymulatora synchronizującego akcję serca. Oczekiwanie trwa dwa lata.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki