Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rybacy śródlądowi chcą unijnego narybku węgorza

Redakcja
Aby odtworzyć populację węgorza, ichtiolodzy zarybiają wybrane akweny.
Aby odtworzyć populację węgorza, ichtiolodzy zarybiają wybrane akweny. Repr. Janina Stefanowska
Choć na drodze węgorzy z kaszubskich jezior do tarła w Morzu Sargassowym znajdują się hydrotechniczne przeszkody, hodowcy wierzą, że z wrzuconego przez nich do jezior narybku wyrastają tarlaki zdolne do pokonania tysięcy kilometrów. Przez lata kupowali narybek, inwestowali w rybę, która rośnie 15-20 lat zanim pojawi się na stole. Tymczasem nie ujęto ich w planie zarybiania, na które Polska otrzymała 75 proc. dofinansowania z Unii. Protestują i oczekują zmian w "Planie gospodarowania zasobami węgorza w Polsce".

Ekologów martwi fakt, że w szybkim tempie kurczy się populacja węgorza na świecie, a konsumentów - że ceny tej smakowitej ryby idą w górę i coraz trudniej kupić ją na rybnych stoiskach.

- Węgorza jest coraz mniej, dlatego też jego cena jest wysoka - mówi Bogdan Serkowski ze stoiska rybnego KartRyb w Kartuzach. - Sprzedajemy na zamówienia, bo cena świeżej ryby wynosi ok. 70 zł za kilogram, a wędzonej - jest dwa razy wyższa.

Węgorz jest rybą niesamowitą, bowiem rozmnaża się wyłącznie w wodach Morza Sargassowego. Tam podążają dorosłe osobniki na tarło, a powracają kolejne pokolenia. Węgorze z Polski pokonują ok. 6 tys. km.

Aby zapobiec całkowitemu wyginięciu gatunku, realizuje się ogólnoświatowy program ochrony i racjonalnego wykorzystania zasobów węgorza europejskiego.

Czytaj również: Węgorze pod ochroną Unii Europejskiej

Nasz kraj ma swój narodowy "Plan gospodarowania zasobami węgorza w Polsce", zaakceptowany przez Unię Europejską i dzięki temu może korzystać z dopłat na realizację tych zadań. Plan zakłada wdrażanie wielu sposobów, których celem jest odtworzenie populacji węgorza do poziomu niezagrażającego istnieniu gatunku.

Dlatego ichtiolodzy pracują nad ograniczeniem śmiertelności oraz zarybianiem obszarów wolnych od przeszkód wodnych, dających szansę swobodnego przemieszczania się ryb i wędrówki na tarliska w Morzu Sargassowym. Do zarybiania wybrano dorzecza Wisły i Odry - wody Zalewu Szczecińskiego, Zatoki Puckiej, Zalewu Wiślanego, jeziora Dąbie, Gardno, Łebsko, Drużno, rzekę Noteć i Wartę.

Przeciwko takiemu wyborowi protestują rybacy śródlądowi.
- W ramach unijnego programu zarybień węgorzem w tym roku do wód zostanie wpuszczonych około 14 ton narybku - mówi Jacek Łukasik, prezes Polskiego Towarzystwa Rybackiego oddział w Gdańsku. - Ale w tym planie nie ujęto śródlądowych jezior przepływowych. Jest to jawne naruszenie aktywizacji gospodarczej i turystycznej terenów wiejskich, dla których rybołówstwo, wędkarstwo i turystyka ma podstawowe znaczenie dla rozwoju i wzrostu integracji z resztą kraju.

Czytaj również: Żuławy: Trwa zarybianie rzek i kanałów

Zdaniem prezesa Łukasika, nie ma sensu zarybianie takich akwenów jak Zalew Wiślany czy Zatoka Pucka, gdzie brak jest porozumienia w sprawie ograniczania połowów węgorza żółtego i srebrzystego z sąsiednimi krajami. Zwraca też uwagę, że do zarybiania wybrano miejsca bytowania kolonii kormorana czarnego, żywiącego się węgorzykami.

Rybacy czekają na zmiany niesprawiedliwego według nich podziału.
Stanisław Robak, ichtiolog z Instytutu Rybactwa Śródlądowego w Olsztynie: - Jest tu pewne nieporozumienie. Unijny program ochrony węgorza pozwala nam na zarybianie węgorzem tych wód, gdzie on występuje naturalnie i swobodnie może spłynąć do Morza Bałtyckiego, po czym na tarło do Morza Sargassowego. Realizujemy program ochrony, a nie pomocy dla rybaków. Jesteśmy zobowiązani do wykonania zadań, określonych w porozumieniach i rozporządzeniach. Jeśli ich nie wykonamy, mogą nas czekać restrykcje. Naszym celem jest przywrócenie stanu populacji węgorza, bo za 2-3 lata mogłoby go nie być. Do czerwca musimy przedstawić w komisji europejskiej sprawozdania. Wpuścimy do wód około 14 ton narybku węgorza.

Czytaj również: Jastarnia: Profesor Skóra krytykuje Dni Węgorza

Jan Czapiewski, dzierżawca jezior na Kaszubach: - Kółko raduńskie zajmuje powierzchnię niemal 1 procenta wszystkich jezior w Polsce. Zarybiamy je sielawą, szczupakiem, węgorzem i linem. W podziale narybku z programu unijnego nie ujęto jezior kaszubskich, co jest krzywdzące. Gdybyśmy nie zasilali jezior narybkiem węgorza, ten gatunek by u nas zginął. Jest to jedyna ryba, której hodowla jest opłacalna. Jeszcze w 1998 roku były dotacje od państwa w wysokości 40 zł do kilograma narybku. Dotacje zabrano, wprowadzono okres ochronny, gdy nie możemy łowić węgorza, a do tego płacimy wysokie czynsze za dzierżawę jezior. I pomija się nas w unijnym programie, gdzie przecież 25 proc. płaci budżet państwa. To niesprawiedliwe.

Ponieważ węgorz żółty i srebrny jest w Polsce niemal na wymarciu, znajduje się pod szczególną ochroną. Węgorza nie wolno ani importować, ani eksportować. Od połowy czerwca do połowy lipca obowiązuje zakaz jego łowienia.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki