Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stella Maris na wokandzie

Darek Janowski
Ks. Zbigniew B. jest głównym oskarżonym w procesie
Ks. Zbigniew B. jest głównym oskarżonym w procesie Grzegorz Mehring
Jeden z głównych oskarżonych w aferze finansowej w wydawnictwie archidiecezji gdańskiej Stella Maris, jeszcze na etapie śledztwa złożył sensacyjne wyjaśnienia. W czwartek podtrzymał je w sądzie. Jego zdaniem, o oszustwach i nieprawidłowościach w kościelnej firmie wiedział nuncjusz apostolski w Polsce abp Józef Kowalczyk.

45-letni Tomasz W. był pełnomocnikiem w Stella Maris. Śledczym wyznał, że dokumenty finansowe wydawnictwa wpadły w ręce księży, niechętnych ówczesnemu metropolicie gdańskiemu, abp. Tadeuszowi Gocłowskiemu i zostały przez nich przedstawione nuncjuszowi w Warszawie. W tej sprawie do stolicy mieli pojechać m.in. niepracujący już w kurii ks. Tomasz (jego nazwisko nie padło podczas przesłuchań) oraz ks. kanonik Bernard Zieliński, proboszcz parafii św. Antoniego Padewskiego w Gdańsku Brzeźnie.

Według Tomasza W., misja ta miała główny cel: była nim próba usunięcia abp. Gocłowskie- go z funkcji metropolity, ponieważ - zdaniem części kurialnych księży - ks. arcybiskup miał nieodpowiednio zarządzać biskupimi nieruchomościami.

Wraz z b. pełnomocnikiem Stella Maris na ławie oskarżonych zasiadają jeszcze cztery osoby: 60-letni b. kapelan abp. Gocłowskiego i szef wydawnictwa ksiądz Zbigniew B., dwóch właścicieli firm konsultingowych - b. pracownik PRL-owskiej cenzury, 62-letni Janusz B. i 53-letni Konrad K. oraz przedstawiciel spółki, która z nimi współpracowała - 57-letni Stanisław D.

Są oskarżeni m.in. o przywłaszczenie mienia ponad 20 spółek handlowych na kwotę ponad 67 mln zł, pranie pieniędzy oraz uszczuplenia podatkowe w wysokości kilkunastu milionów złotych. Według prokuratury, przestępstwo polegało na tym, że firmy konsultingowe Janusza B. i Konrada K. zawierały z różnymi spółkami kontrakty na doradztwo, których wykonanie powierzali z kolei wydawnictwu Stella Maris. W rzeczywistości usługi te były całkowicie fikcyjne.

Janusz B. odmówił w czwartek składania wyjaśnień, ale podczas śledztwa był wylewny. Mówił wtedy, jak doszło do jego współpracy ze Stella Maris: "Kiedy w branży poligraficznej pojawił się kryzys i Stella Maris straciła kontrakty na druk, zostałem zaproszony do kurii na rozmowy z wysoko postawionymi osobami - których nazwisk nie będę podawał. Podczas tych spotkań zaproponowano, aby Stella Maris zaczęła zajmować się usługami doradczymi. Jak tłumaczono, wydawnictwo było wtedy za rządów AWS, bardzo skuteczne w tej dziedzinie".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki