- Bardzo chciałam tutaj wrócić, głównie z powodu ogromnej chęci rewanżu. Przegrany ubiegłoroczny finał do dzisiaj siedzi mi w pamięci i mam w sobie wiele sportowej złości. Zrobię wszystko, aby tytuł ponownie trafił do Gdyni - mówiła Amerykanka. - Mam za sobą udany sezon w WNBA, rozgrywki zakończyły się niedawno, więc z pewnością będę gotowa do gry.
Wczoraj miała okazję pokazać, czy te słowa nie są zwykłymi przechwałkami. Trener Jacek Winnicki wprowadził ciemnoskórą zawodniczkę od początku drugiej kwarty i rzeczywiście było na co popatrzeć. Amerykanka po raz pierwszy pokazała swój kunszt przy stanie 24:24.
Wówczas Marzena Głaszcz wbiegając pod gdyński kosz składała się do rzutu, gdy wyrzucaną już piłkę zablokowała właśnie Beard. Potem był celny rzut za trzy, ale też fatalne podanie wszerz boiska do Natalii Marchanki (piłka ostatecznie wyleciała w aut).
Ten błąd Amerykanka zaraz jednak naprawiła, walcząc ofiarnie w następnej akcji (piłkę odzyskała leżąc już na parkiecie). W samej drugiej kwarcie zdobyła 11 punktów, miała po trzy zbiórki i przechwyty, jedną asystę.
Całe spotkanie nie było specjalnie emocjonujące. Kibice na pewno zapamiętają fantastyczny rzut z połowy boiska Katarzyny Salskiej, po którym równo z końcową syreną oznajmiającą koniec pierwszej kwarty zespołowi z Pabianic zapisane zostały trzy punkty oraz świetnie rzucającą z dystansu Oliwię Tomiałowicz. Trener Winnicki zadowolony może być też z Marchanki, która w całym spotkaniu miała osiem asyst.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?