Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd nad przemytem

Darek Janowski
Na 10 i 6 lat więzienia gdański sąd skazał dwóch mężczyzn oskarżonych o przemyt 100 kg kokainy. Kontrabanda dotarła do gdyńskiego portu z Cartageny w Kolumbii w kontenerze z bananami. Obaj skazani są mieszkańcami podradomskich Pionek.

Groziło im do 15 lat więzienia. Wyrok nie jest prawomocny. Obrońcy zapowiedzieli złożenie apelacji.

- Istnieją z pewnością inne osoby - mówił w uzasadnieniu werdyktu sędzia Tomasz Adamski - które wyłożyły gotówkę na te narkotyki i zorganizowały przemyt. Niestety, nie udało się ich ustalić.

Kontenerowiec z wartymi na czarnym rynku 12 mln zł narkotykami (można było z nich zrobić milion porcji konsumpcyinych) wypłynął z kolumbijskiego portu na początku grudnia 2006 roku i przez Hamburg tuż przed sylwestrem dotarł do Gdyni. Odkryto je przypadkowo. Kontener wyładowano z chłodni statku, ale organizatorzy kontrabandy nie dysponowali przez jakiś czas odpowiednimi dokumentami do odbioru bananów. Spotkał ich pech, bo banany się zepsuły. Kiedy celnicy rozpoczęli procedurę ich zniszczenia, trafili na 100 paczek białego proszku.

Oskarżonych prokuratura określiła jako element przestępczego łańcucha. Przypadło im najtrudniejsze zadanie - zamówienie towaru, który miał być tylko przykrywką dla przemytu, przejęcie go i przetransportowanie do Radomia w celu oclenia. Blisko tysiąc kartonów z bananami zakontraktowała niewielka firma... komputerowa z Pionek, której właścicielem był 51-letni Józef S.

Zdaniem prokuratury, importerem proszku był drugi z oskarżonych, 33-letni Stanisław H., ale za nim stali inni. On sam nie przyznaje się do winy. Z kolei Józef S. twierdzi, że został zmanipulowany i wykorzystany przez znajomego, ponieważ w kontenerze miały być tylko owoce - sąd nie dał mu wiary.
Po ocleniu banany planowali sprzedać na tamtejszej hali targowej. Kokaina zaś miała być przetransportowana do Warszawy, ponieważ w Radomiu nikt nie zdołałby sprzedać takiej ilości narkotyku.

Obrońcy twierdzą, że ich klienci są niewinni.
- Kto przy zdrowych zmysłach sprowadzałby banany z Kolumbii na firmę komputerową? - pytał retorycznie w mowie końcowej adwokat jednego z oskarżonych, mec. Bartosz Marczyński.

W ostatnim słowie Józef S. powiedział, że żałuje. Czego? Tego że "nieświadomie przyczynił się do popełnienia przestępstwa". Jego kompan z ławy oskarżonych Stanisław H. zarzuty pod swoim adresem uznał za "niedorzeczność i makabryczny absurd".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki