Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policjanci z Prabut terroryzują miasto

Łukasz Bartosiak
- Policjanci upokarzają moją chorą córkę - opowiada Leokadia Liszewska z Prabut
- Policjanci upokarzają moją chorą córkę - opowiada Leokadia Liszewska z Prabut Łukasz Bartosiak
Wedle relacji świadków, scenariusz zawsze był podobny. Z jednej strony - nadużywająca alkoholu, społecznie nieprzystosowana ofiara, a z drugiej działający "w majestacie" prawa policjanci.

49-letni Zbigniew Barbarewicz stał się pierwszą ofiarą policyjnego terroru w Prabutach. Czy funkcjonariusze bez żadnych wyrzutów sumienia wywożą pijanych mieszkańców do lasu, gdzie biją ich i odzierają z odzieży? Czy znęcają się nad chorą psychicznie kobietą? Poszkodowani nie mają wątpliwości.

Wieczorem 29 września Barbarewicz zdecydowanie wypił zbyt dużo alkoholu. Awanturował się na klatce schodowej domu, w którym mieszkał. Ktoś wezwał policję.

- Było około godziny 21. Policjanci przyjechali i kazali Zbyszkowi wejść do radiowozu. Myślałam, że pojedzie do izby wytrzeźwień, prześpi się, dojdzie do siebie i wróci do domu - mówi drżącym głosem Jadwiga Kwiatkowska, konkubina.

W nocy, kilka godzin po interwencji policji, do drzwi mieszkania pani Jadwigi zapukał funkcjonariusz. Poprosił o dowód osobisty jej konkubenta i po chwili powiedział, że Zbigniew Barbarewicz nie żyje. Wpadł pod samochód ciężarowy i zginął na miejscu.

- To był dla mnie szok! Nie mogłam dojść do siebie. Pytałam, jak to możliwe. Przecież zabierała go policja. Byłam pewna, że będzie bezpieczny... - Kwiatkowska nie może powstrzymać emocji.
Co się działo z mężczyzną od momentu interwencji do wypadku? - na to pytanie odpowiedzi będą szukać prokuratorzy z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Akta sprawy lada dzień trafią na ich biurka. Komendant komisariatu w Prabutach nie chce nic powiedzieć na ten temat.

- Nie będę udzielał odpowiedzi na pytanie, co działo się z mężczyzną od godziny 21 do momentu wypadku - ucina podkom. Robert Czekajski.

Tymczasem prabucianie nie mają wątpliwości, kto przyczynił się do śmierci mężczyzny.
Jeden z naszych rozmówców, prosząc o zachowanie anonimowości, opowiedział, jak jego potraktowali policjanci.
- Oni potrafią tylko wywieźć do lasu, pobić pałą i zostawić - mówi bez ogródek. - We wrześniu tak mnie okładali, że aż straciłem przytomność. Rano obudziłem się bez spodni i butów. Pieszo wróciłem do domu. Lekarz, który mnie zbadał, powiedział, że na całym ciele mam ślady od uderzeń pałką - mówi mężczyzna.

Szokującą relację usłyszeliśmy od Leokadii Liszewskiej. Jej 29-letnią upośledzoną psychicznie córkę policjanci stale upokarzają. Dziewczyna stała się obiektem ich zabaw. Regularnie raz w miesiącu wywożą ją do lasu za miastem. Jednego razu wróciła do domu przemoczona od szyi w dół. Okazało się, że błądząc po lesie, wpadła do jeziora.

Cudem odnalazła jakichś ludzi, którzy zadzwonili po pomoc na... policję. Funkcjonariusze przyjechali i przywieźli kobietę do Prabut. Nie do domu, kazali jej wysiąść kilka ulic dalej. Innym razem 29-latka powróciła z posiniaczonymi udami.

- Nie wiem, czy te ślady są z winy policji. Jeden z policjantów, który przyprowadził córkę do domu, zachowywał się bardzo dziwnie. Chciał jak najszybciej wyjść, był nienaturalnie dziki. To wszystko jest bardzo podejrzane - mówi Leokadia Liszewska.

Według zeznań kobiety, to nie jedyny przykład policyjnej patologii. Kiedyś będąc w komisariacie, mundurowi mieli rzucać w stronę jej córki wulgarne odzywki. Po tym przykrym incydencie miarka się przebrała. Pani Leokadia postanowiła walczyć o sprawiedliwość.

- Byłam ze skargą u komendanta z Prabut. Powiedział tylko, że mam wszystko zawrzeć na piśmie. Sam nic nie zrobił. Byłam także u sędziny, która poleciła, bym zgłosiła się z tym problemem na policję. Ale ja już nie ufam policjantom, bo oni pastwią się nad moim chorym dzieckiem - opowiada Liszewska.

O sprawie nadużyć w prowincjonalnym komisariacie zrobiło się na tyle głośno, że zainteresowały się nią odpowiednie organy. Po wypadku, w którym zginął Zbigniew Barbarewicz, do Prokuratury Rejonowej w Kwidzynie wpłynęło pismo od mł. insp. Józefa Kowalika, komendanta powiatowego, któremu podlega jednostka w Prabutach.
- Komendant napisał, iż istnieje prawdopodobieństwo zaniechań policjantów w trakcie służby. Lada dzień akta trafią do Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Zgodnie z obowiązującym prawem sprawy policjantów musi prowadzić jednostka z innego miasta - mówi Mirosław Andryskowski, szef Prokuratury Rejonowej. - Naszym obowiązkiem jest jedynie wyjaśnienie przyczyny wypadku, czy kierowca mógł uniknąć zderzenia, czy nie jechał zbyt szybko, czy samochód był należycie oświetlony.

Tymczasem oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji st. asp. Marek Olszewski twierdzi, że do jednostki nie dotarły żadne sygnały o nadużyciach.

- Do mnie i do komendanta na pewno nie dotarły żadne sygnały, nawet w formie anonimu. Gdyby dotarły, z całą pewnością od razu byłyby przekazane prokuraturze, tak to było w tym przypadku. Proszę osoby poszkodowane o osobisty kontakt z kwidzyńską prokuraturą, która obecnie zajmuje się tą sprawą. Komendant zapewnia, że jeżeli opisana sytuacja się potwierdzi , to winni zostaną potraktowani z całą surowością i poniosą konsekwencje zarówno służbowe, jak i karne - mówi st. asp. Marek Olszewski.

Komendant komisariatu w Prabutach twierdzi, że nigdy nie słyszał o terrorze jego podwładnych. - Gdybym otrzymał jakiekolwiek sygnały o nieprawidłowościach, starałbym się doprowadzić sprawę do finału - twierdzi Czekajski.

- Na pewno od razu powiadomiłbym o tym odpowiednie służby, takie jak sąd i prokuratura. Zastanawia mnie, dlaczego tak późno sprawa wyszła na jaw.

Na pytanie, czy na pewno wie, co się dzieje w jego jednostce, odpowiedział:
- Wiem dużo, ale czy wszystko, to się dopiero okaże...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki