- Wcześniej szpital wypłacił rodzinie już 230 tysięcy złotych. Ale rodzice skierowali sprawę do sądu. Sąd uznał, że szpital musi dopłacić jeszcze 513 tysięcy złotych. Do tego rodzice będą otrzymywać comiesięczną rentę w wysokości 6,5 tysiąca złotych na rehabilitację dziecka - mówi mecenas Maria Wentlandt-Walkiewicz, reprezentująca rodziców chłopca przed sądem i specjalizująca się w sprawach medycznych.
Chłopczyk tuż po urodzeniu miał problemy z trawieniem. Skończył zaledwie dwa dni, kiedy trafił na operację. To miał być prosty zabieg, jeden z wielu, jakie wykonują lekarze. Niestety, stało się inaczej. Po operacji lekarze zdecydowali się na podanie kroplówki. Jednak ta nie trafiła do żyły i oparzyła rączkę chłopca.
- Chłopczyk miał rączkę przykrytą kaftanikiem. Pielęgniarka nie widziała jak schodzi kroplówka. Za późno zorientowała się, że coś jest nie tak - mówi mecenas Wentlandt-Walkiewicz.
To spowodowało martwicę tkanek miękkich, doszło też do zakażenia skóry. Chłopiec miał przetaczaną krew, przeszczep skóry, przeszedł antybiotykoterapię. Wrócił do zdrowia, choć miał niesprawną rączkę. Po kilku miesiącach rodzice zdecydowali się na zabieg zapobiegający rozrastaniu się blizny na ręce. Dziecko zostało znieczulone. Niestety, lekarzom nie udało się prawidłowo wybudzić dziecka. Zostało zatrzymane krążenie i oddychanie. Zaczęto reanimować chłopca. został uratowany. Dzisiaj ma już 4 lata, nie mówi, nie chodzi. Wymaga całodobowej opieki.
- Niestety szpital do samego końca nie przyznawał się do błędu - podkreśla mecenas Wentlandt-Walkiewicz. - Rodzicom chłopca zależało przede wszystkim na tym, żeby podobne historie nigdy nie miały miejsca. Aby nikt już nie cierpiał przez błąd medyczny.
Teraz dyrekcja szpitala, po konsultacji z prawnikami zdecyduje czy odwołać się od wyroku sądu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?