Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Robert Biedroń: A czy ja jestem typowy?

Ryszarda Wojciechowska
Dlaczego, zamiast z posłami na wódkę, pójdzie z posłankami na kawę, o politycznym teatrze i o seksuologicznych poradach w jego biurze z posłem Robertem Biedroniem rozmawia Ryszarda Wojciechowska

Mam wrażenie, że polityka bardzo się Panu spodobała.
Na razie podchodzę do niej z entuzjazmem. Ale boję się, że to euforia nowicjusza. Kiedy rozmawiam ze starszymi stażem kolegami posłami, słyszę od nich: - A po co ci cztery biura? Po co tyle osób zatrudniasz i co tydzień jeździsz do swojego okręgu wyborczego? Tymi pytaniami wprowadzają w mój entuzjazm niepokój. Mam cztery biura, ale kosztem paliwa, na które nie wydaję pieniędzy. Bo jeżdżę głównie komunikacją publiczną. I jest fajnie.

Robert Biedroń o figurkach Matki Boskiej i nie tylko

Fajnie - dlaczego?
Bo spotyka się ludzi. Teraz też jechałem do pani autobusem z lotniska. Spotkałem w nim pana, który mnie rozpoznał i zaczął opowiadać o problemie z wiatrakiem, który postawiono niedaleko jego domu. Wiatrak zagłusza mu odbiór telewizji. Spytał, co może z tym zrobić. Powiedziałem uczciwie, że nie wiem. Ale zaprosiłem do biura i tam z prawnikiem zastanowimy się, jak to rozwiązać.

Skoro w Panu tyle entuzjazmu, to skąd tyle nieobecności podczas głosowań w Sejmie?
Wiedziałem, że Pani o to zapyta. Ale to niesprawiedliwe. Bo tego dnia, kiedy złapałem tak dużo nieobecności przy głosowaniach, byłem w Strasburgu, na sesji Rady Europy. Pani marszałek Ewa Kopacz zwolniła mnie, więc to nieobecność podczas głosowań usprawiedliwiona.

Pana pierwsze polityczne rozczarowania.
Teatr w Sejmie.

Biedroń to wagarowicz wśród posłów. Pominął 2/3 głosowań

Nie wierzę. Przecież Pan sam bierze w nim udział. I to na pierwszym planie czasami.
Ale moje rozczarowanie polega na tym, że zbyt łatwo wszyscy w ten teatr wchodzimy. Poza Sejmem, kiedy się spotykamy w kuluarach, jesteśmy w stanie dogadać się w wielu sprawach. Zawieramy ze sobą przyjaźnie. A na mównicy, w świetle kamer, ludzie się nagle zmieniają.

Z posłem Suskim też by się Pan dogadał?
Jeszcze z nim nigdy nie rozmawiałem. Ale uśmiechamy się do siebie przyjaźnie.
Nawet po tym jak na Pana stwierdzenie, że zwierzęta trzeba traktować humanitarnie, zawołał: "tylko nie związki partnerskie!"?
Jego powiedzenia to jego osobista sprawa. To nie ja złożyłem wniosek do Komisji Etyki, tylko moi klubowi koledzy.

Pan widzi zło tego teatru i w nim gra.
Bo ten teatr wciąga. Żeby pokazać własną wyrazistość, to trzeba brać udział w tej grze. Jeżeli nie grasz, to cię nie ma. Jesteś nijaki.

I to usprawiedliwia wszystko?
Ten teatr jest po to, żeby przekazać coś ważnego. Żeby zwrócić uwagę na problem, trzeba operować hasłami, symbolami. To też wina mediów. Wiem, że kiedy powiem: Dodzie nałożono kaganiec, albo: gdyby Jezus żył, to by nałożył maskę Anonimusa, wszystkie media będą to cytować. A gdybyśmy rozmawiali o paragrafie 196 kodeksu karnego, z którego Doda została oskarżona, to ludzi taka rozmowa nie zainteresuje. Wszyscy mówią o Jezusie, bo to się przebija.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

I dlatego w "Kropce nad i" powiedział Pan, że gdyby Jezus żył, to walczyłby o wolność w internecie?
To naturalne. Chyba się w tej kwestii zgadzamy.

Robert Biedroń o figurkach Matki Boskiej i nie tylko

No nie wiem. To stwierdzenie jak po wypaleniu zioła. Bo co ono znaczy?
Że Jezus na pewno starałby się nie ograniczać swobód, praw człowieka. Jezus jest dla nas symbolem tych praw, wolności i nadziei. Czasami czuję pewien dyskomfort, że w taki sposób chcę się przebić. Ale jestem początkujący. I wydaje mi się, że mam wiele do przekazania. Że gdyby nie taki przekaz, to pewne tematy byłyby niewidoczne. Widzę to w swoich biurach poselskich. Ludzie przychodzą i mówią: - Panie Robercie, pan jest dla nas nadzieją.

W czym?
Będę pomagał, na przykład, kobietom bitym przez mężów. Przychodzą i mówią, że nikt im do tej pory nie chciał pomóc. Rozpoczynamy więc poradnictwo. Mamy prawników. Są dyżury. Spotykają się też u mnie w biurze poselskim samotni ojcowie. Mamy psychologów, którzy w jednym z moich biur prowadzą porady seksuologiczne. Co prawda wokół tych porad zrobiła się wielka heca i skandal, niektórzy je wyśmiewają, ale wiem, że ludziom, którzy się zgłaszają, do śmiechu nie jest. Mają wielkie problemy i nie mają dokąd pójść po pomoc. Stąd dyżury psychologów, którzy będą w seksuologicznych problemach pomagać.

Pan wie, że porady seksuologiczne w biurze poselskim są nietypowe.
A czy ja jestem typowy? Chciałbym tylko, żeby te ciężkie pieniądze, które poseł dostaje na prowadzenie biur, były z pożytkiem wykorzystane. Kiedy otwierałem swoje biuro poselskie, na otwarcie przyszły tłumy. Ludzie nie mogli się pomieścić. A do mojego kolegi, konkurenta - nie podam nazwiska - przyszło tylko siedem osób.

Biedroń to wagarowicz wśród posłów. Pominął 2/3 głosowań

Wracam jeszcze do politycznego teatru. Po co były te zapowiedzi o nałożeniu maski Jezusowi ze Świebodzina?
To taka prowokacja intelektualna.

Intelektualna?
Wszyscy się zastanawiali, jak można Jezusowi maskę założyć. A dlaczego nie? To tak samo jak z marihuaną, która miała być wypalona w Sejmie. Janusz Palikot zapowiedział, że wypali w sejmowym pokoju trawkę. I co się okazało? Cały majestat państwa został postawiony na nogi.

A Palikot stchórzył i wykręcił się kadzidełkiem. Jak wierzyć politykowi, który zapowiada coś i potem się z tego wymiguje?
Myślę, że to olbrzymie uproszczenie. Media też grają na tych uproszczeniach. Dyskusja była, ale nie o tym, czy ma zapalić, czy nie? Prawdopodobnie z góry było wiadomo, że nie zapali.

Ale co z tą prowokacją intelektualną, jak Pan mówi?
Ludzie mogli zobaczyć, w jakiej narkofobii żyjemy. To była intelektualna prowokacja, ponieważ rozmawiamy o tym. Ja sam udzieliłem już ponad 20 wywiadów na ten temat.

Wokół krzyża też było wiele hałasu. I co? Krzyż wisi.
Spokojnie, czekamy na kolejne opinie i wtedy będą dalsze decyzje. Nadal uważamy, że to ważny symbol, ale nie w tym miejscu.

Pamięta Pan te szumne zapowiedzi o transferach SLD do Ruchu Palikota? Tylko jeden poseł przeszedł.
Transfery zostały przez prezydium wstrzymane. Niedawno byliśmy w Brukseli i spotkaliśmy się z kilkoma europosłami. Ale decyzje o ewentualnym przejściu zostały wstrzymane ze względu na sojusz wyborczy.

Tymczasem Leszek Miller zakłada czerwoną kurtkę, wsiada w czerwony autobus i rusza w Polskę łowić wyborców. Może waszych wyborców.
Niech trochę po regionie pojeździ (śmiech). Na razie rzadko spotykam kolegę posła w jego okręgu wyborczym. A obiecywał, że będzie często.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

W kuluarach nie czuć dystansu posłów macho do posła geja?
Czuję ten dystans i myślę, że wielu posłów nie pójdzie ze mną na wódkę. Ale ja wódki nie piję. Więc nie ubolewam nad tym. Chociaż to pewne utrudnienie, ponieważ są sprawy, które załatwia się ponad podziałami klubowymi, właśnie na wódce. Jest wiele posłanek, które są z tego grona również wykluczone i jakoś sobie radzą. Więc może pójdę z posłankami na kawę.

Robert Biedroń o figurkach Matki Boskiej i nie tylko

Z kobietami łatwiej się Panu w Sejmie dogadać?
W mojej sytuacji tak. Kobiety są bardziej empatyczne, rozumiejące. Faceci tworzą te swoje enklawy. Dzielą siebie na tych prawdziwych i nieprawdziwych mężczyzn. A ja dogaduję się dobrze z posłankami z naszego okręgu, Dorotą Arciszewską-Mielewczyk czy Jolantą Szczypińską.

O czym rozmawia Pan z Jolantą Szczypińską?
O problemach regionu pomorskiego.

A nie o Jarosławie Kaczyńskim?
Nie mamy tego samego punktu odniesienia, jeśli chodzi o uczucia. Próbuję się też uśmiechać do pani poseł Anny Fotygi i mówić jej zawsze dzień dobry. W odpowiedzi słyszę dzień dobry, ale uśmiechu już z jej strony nie ma. Trochę mi przykro. Bo nie mam żadnych uprzedzeń i chciałbym z nią porozmawiać o regionie. Mógłbym się wiele od niej nauczyć, ponieważ ma większe ode mnie doświadczenie w parlamentarnych sprawach.

Do niedawna starał się Pan chronić swoje życie prywatne.
I nadal się staram.

Nie bardzo. Obserwuję flirt Roberta Biedronia z tabloidami. Widziałam Pana zdjęcia z partnerem w kolorowej gazecie. To były fotki z podróży po Izraelu.
To straszne. Niech Pani nie wierzy tabloidom. Mogę pokazać e-mail, jaki mój partner wysłał do redaktora naczelnego tabloidu z prośbą, żeby to się więcej nie powtórzyło. Tak funkcjonują media. Przeczytają gdzieś moją wypowiedź.

Ale są też zdjęcia.
Wzięte z Facebooka.

No to jest Pan ofiarą Facebooka.
Raczej mediów. Nie mam z tym tak wielkiego problemu jak mój partner. Proszę spojrzeć, jak się konstruuje takie informacje. Tam są jakieś wyssane z palca wypowiedzi, historie. Jest informacja o tym, że marzymy, aby polecieć do Brazylii. Ja już byłem w Brazylii. I nie marzę o niej. Nie wiem, jak reagować. Rozmawiałem o tym z Ryszardem Kaliszem, o którym też często tabloidy piszą. On mi poradził, żeby sobie dać spokój, bo jeśli je zaatakuję, burza będzie jeszcze większa.

Przeczytałam we "Wprost", że Piotr Tymochowicz już Ruchowi Palikota nie doradza.
Doradza.

Biedroń to wagarowicz wśród posłów. Pominął 2/3 głosowań

Ale też pojawiła się nowa trenerka, która jest jednocześnie... treserką psów. Ciekawe, czego was uczy?
Zna się bardzo dobrze na kwestiach związanych z występami medialnymi. Doradza wielu naszym posłom. Mnie akurat nie, bo ja nadal jestem w kontakcie z Piotrem Tymochowiczem.

Jedna myśl, którą Panu przekazał Tymochowicz.
Wolałbym powiedzieć, czego mi nie przekazał.

Czego?
Że warto jednak być szczerym. Do tego sam doszedłem.

Rozmawiała Ryszarda Wojciechowska

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki