Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na Pomorzu rodzi się mniej dzieci [RAPORT]

Anna Szałkowska
Chociaż na tle kraju wypadamy całkiem nieźle, to i tak w większości pomorskich miast rodzi się coraz mniej dzieci.

Mniej Pomorzan urodziło się w ubiegłym roku w porównaniu z rokiem 2010. Ponieważ Główny Urząd Statystyczny nie ogłosił jeszcze danych za rok 2011, sprawdziliśmy zarejestrowane urodzenia w urzędach stanu cywilnego Gdańska, Gdyni, Lęborka, Kościerzyny, Kartuz, Tczewa, Starogardu Gd., Malborka, Kwidzyna oraz... Ustki. Ta ostatnia co prawda do dużych miast pomorskich nie należy, ale to na jej terenie mieści się porodówka pobliskiego 96-tysięcznego Słupska.

Liczby nie są optymistyczne. W samym Gdańsku urodziło się o prawie 800 dzieci mniej niż w roku 2010. Na szczęście są dwa wyjątki od reguły spadkowej: Gdynia oraz Starogard Gd., gdzie proporcje są zgoła odmienne (dokładnie to widać na naszej infografice). W 2011 zanotowano tam wzrost urodzeń.

- Bo Gdynia to dobre miejsce do życia - chwali Joanna Grajter, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Gdyni. - Jest dużo zieleni, niemal wszędzie można dojść na piechotę, miasto jest bezpiecznie, przyjazne i dla mieszkańców, i turystów. Nie brakuje ciekawej oferty mieszkaniowej oraz edukacyjnej. Gdynia dba o mieszkańców w każdym wieku. I to widać, bo mamy nie tylko wzrost urodzeń, ale i największy odsetek mieszkańców, którzy mają sto lat.

A co wpływa na wzrost urodzeń w Starogardzie Gd.?
- Sądzę, iż nie bez znaczenia pozostaje fakt jakości świadczeń oferowanych przez nasz szpital oraz wysokiego komfortu hospitalizacji, dzięki przeprowadzonemu remontowi oddziału - mówi Magdalena Jankowska, rzecznik Kociewskiego Centrum Zdrowia w Starogardzie Gd.

Czytaj również: Ile naprawdę zarabiają mieszkańcy Pomorza? [RAPORT]

W innych miastach ani samorządowcy, ani położnicy, niestety, nie mogą pochwalić się zwyżkami. Ale okazuje się, że nie jest to jeszcze powód do niepokoju. I wcale nie oznacza, że liczba Pomorzan maleje w zastraszającym tempie. Wręcz przeciwnie! - Mamy najwyższy przyrost naturalny w kraju - tłumaczy Zbigniew Pietrzak, rzecznik prasowy gdańskiego oddziału Głównego Urzędu Statystycznego. - W 2010 roku wynosił on 3,4 na 1000 ludności.

Przyrost naturalny oznacza, że poziom urodzeń był wyższy od zgonów. W 2010 roku w skali kraju wynosił on 0,9. Jak twierdzą specjaliści, nie należy też patrzeć zbyt czarno na zmiany w urodzeniach, bo naturalną rzeczą są ich spadki lub wzrosty.

- Wystarczy prześledzić dane z ostatnich dziecięciu lat - dodaje Zbigniew Pietrzak. - w 2000 roku urodziło się 23 418 dzieci, w 2009 27 343, teraz znowu odnotowujemy spadki. Przyczyn można szukać między innymi w tym, że rodzicami zostały pokolenia wyżu z lat 80.

Czy doczekamy się kolejnej fali wzrostu narodzin w statystykach ogólnopolskich? Tego demografowie nie są już tacy pewni. Co prawda nie ma jeszcze danych za rok 2011, ale już w połowie roku demografowie bili na alarm, że w pierwszym półroczu 2011 roku odnotowano, po raz pierwszy od 6 lat, ujemny przyrost naturalny.

Czytaj również: Paweł Adamowicz walczy o mieszkańców i... podatki

Niespodziewanie liczba urodzeń była niższa niż zgonów (o 2 tys.), co wynika z najnowszych danych GUS. Tymczasem demografowie spodziewali się, że jeszcze przez co najmniej 2-3 lata będzie działać efekt tzw. echa wyżu demograficznego. Okazuje się, że załamanie przyszło wcześniej. W I półroczu 2011 roku urodziło się o prawie 16 tys. dzieci mniej niż rok wcześniej.
W skali kraju fenomenem jest powiat kartuski, od lat notujący najwyższy wskaźnik przyrostu naturalnego w kraju. Wśród gmin wyróżniają się Sierakowice. Jak informuje wójt Tadeusz Kobiela, od 20 lat nie spadły poniżej 5 miejsca, a wielokrotnie, jak przed rokiem, były liderem. W 2011 r. w gminie zanotowano 312 urodzeń i przyrost naturalny na poziomie 11,22.

- To mniej niż w roku 2010, który był dla nas rekordowy, ale wciąż bardzo dużo - mówi wójt Sierakowic. - Mieszkańcy naszej gminy hołdują tradycyjnym wartościom i traktują rodzinę jako najwyższe dobro.

Dominuje u nas model 2 plus 4, co jest dla nas powodem do dumy, zapewnia nam ciągły rozwój, ale też wymusza na samorządzie inwestycje z myślą o najmłodszych, takie jak rozbudowa ośrodka zdrowia.

Wysoki wskaźnik dzietności jest jednym z czynników sprawiających, że liczba mieszkańców gminy Sierakowice wciąż rośnie. W 2011 r. po raz pierwszy przekroczyła 18 tys. osób zameldowanych na pobyt stały - i wynosiła dokładnie 18 004.

Czytaj również: Pomorze: Spis powszechny pokaże, ilu jest Kaszubów

Chociaż w porównaniu ze średnią wieku mieszkańców innych regionów Polski czy państw Europy Pomorzanie są młodzi, to jednak coraz bardziej się starzeją.

Najpierw prognozy... W naszym województwie będzie przybywać emerytów, a ubywać osób zdolnych do pracy. W 2010 roku Pomorskie miało 1,442 mln mieszkańców w wieku produkcyjnym (18-58/64 lata). W 2015 osób w tym wieku będzie o 40 tysięcy mniej. W 2025 roku liczba Pomorzan w wieku produkcyjnym jeszcze spadnie i wyniesie 1,323 mln.

Oznacza to, że coraz mniej ludzi będzie musiało zarabiać na utrzymanie coraz większej liczby niepracujących.

Czy mamy zatem powody do niepokoju? Fachowcy twierdzą, że nie, bo wciąż możemy się chwalić najwyższym w kraju przyrostem naturalnym, który w ubiegłym roku wynosił 3,4, kiedy w analogicznym okresie w kraju wynosił on 0,9. Stanowimy też miejsce atrakcyjne do zamieszkania dla mieszkańców innych regionów Polski.

Z prof. dr. Januszem Erencem, socjologiem z Uniwersytetu Gdańskiego, rozmawia Dorota Abramowicz


Chociaż na tle kraju wypadamy całkiem nieźle, to i tak w większości pomorskich miast rodzi się coraz mniej dzieci. Dlaczego tak się dzieje?

Dane te wymagają szczegółowej analizy, ale wiadomo, że generalnie zmieniają się nasze cele i kierunki działania. To, co było kiedyś naturalną konsekwencją - założenie rodziny, przyjście na świat dzieci, dziś wskutek przyspieszenia cywilizacyjnego uległo zmianie.

Z czym przegrywa dziecko?

Ze studiami, podnoszeniem kwalifikacji, pracą, karierą. Odchodzimy też od rodziny, stajemy się większymi indywidualistami. W mojej parafii, liczącej 10 tys. wiernych, w ubiegłym roku było zaledwie pięć ślubów kościelnych.

"Rodzina nie cieszy, gdy jest, lecz kiedy jej nie ma, samotnyś jak pies..."- śpiewali Starsi Panowie. Nie myślimy o skutkach?

Kiedyś kobieta była uzależniona od wsparcia męża. Dziś zamążpójście nie gwarantuje statusu społecznego, a kobiety przestały widzieć się jako osoby spełniające się przy mężu i dzieciach. Oczywiście, rodzina budzi resentyment, tęsknotę, ale sami też potrafimy się zabezpieczyć.

Na szczęście pomorska dzietność nie jest tak niska jak w innych regionach...

Z jednej strony mamy do czynienia ze społecznością mieszkającą na tej ziemi od pokoleń, zachowującą tradycję, z drugiej - z repatriantami, którzy przybyli na Pomorze po wojnie z ziem wschodnich. Oni też przynieśli tradycje opierające się na silnej więzi rodzinnej. Jednak i u nas rodzina ewoluuje, zmieniając się z wielopokoleniowej na dwupokoleniową. Obchodzone dziś dni babci i dziadka nie były potrzebne przed 70 laty, kiedy kontakty wnuków z dziadkami były o wiele silniejsze. Obecnie odgórnie ustanowione święto musi wnukom o dziadkach przypominać. Z drugiej strony babcia i dziadek też nie są tacy jak dawniej. To ludzie nadal aktywni, bardziej niezależni, ciekawi świata.

Skąd bierze się tak dobry wynik Gdyni i Starogardu Gdańskiego?
Jestem ostrożny w wyciąganiu wniosków, bo czynników wpływających na większą dzietność w tych miastach może być naprawdę wiele. Inna struktura wiekowa społeczeństwa, więcej niż w innych miastach młodych ludzi w wieku rozrodczym...

Czytaj również: Jedna na sześć rodzin na Pomorzu żyje na granicy ubóstwa

Czy jest szansa, byśmy odbili się od "dziecięcego dołka"?
Dążenie do wygodnego życia wiąże się z brakiem polityki prorodzinnej państwa. Bez odpowiednio prowadzonej, mądrej polityki czeka nas ten sam problem, z którym boryka się wiele krajów Europy Zachodniej.

Na razie niewiele się robi w tym kierunku. Kapitalizm nie chroni stanowisk pracy kobiet, które decydują się na bycie matkami. Rodząc dziecko, kobieta ryzykuje i bierze na siebie duże obciążenie. Skutki będą widoczne za kilkadziesiąt lat - będziemy musieli dłużej pracować albo liczyć na siłę roboczą z zagranicy. Nasze dzieci nas nie zastąpią.
(M.J.),(bc)

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki