Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciemna strona mocy górą, czyli zwycięstwo Polpharmy

Jacek Legawski
Po najdłużej trwającym dotychczas w Starogardzie Gd. spotkaniu Polpharma Starogard Gd. pokonała po dogrywce Polonię Warszawa 95:85. Pierwszy mecz sezonu był dramatyczny nie tylko z powodu wydarzeń na boisku.

W czwartej kwarcie "zbuntowała" się energia, zgasła część lamp - niedawno zresztą zamontowanych, nie pracowały tablice informacyjne. Obecnie w telewizji emitują wszystkie części "Gwiezdnych wojen", jeden z kibiców zażartował więc, że w Starogardzie Gd. zwyciężyła ciemna strona mocy.

W momencie awarii Polonia Warszawa prowadziła 61:58 i sprawiała minimalnie lepsze wrażenie. Po meczu trenerzy stwierdzili jednak, że nie miało to większego wpływu na ostateczny wynik, ale tego się potwierdzić nie da. Awarii nie udało się usunąć. W klubie już jest lekka panika, następny sobotni mecz ma być transmitowany przez telewizję, w półmroku nie da się podziwiać wyczynów koszykarzy. I jaki wstyd byłby przed Polską.

Oczywiście, spotkanie Polpharmy z Polonią dokończono, tylko że komisarz zawodów Eugeniusz Torchała stwierdził po nim, że była to ciężka robota. Przez mikrofon podawano czas do zakończenia każdej akcji, od pewnego momentu też wynik, a emocje były niesamowite. W dodatku gracze spoza Polski mieli problemy w połapaniu się z sytuacją na boisku i korzystali z podpowiedzi polskich kolegów.

Ta niezaplanowana nerwowość odbiła się szczególnie w samej końcówce, kiedy to koszykarze obu zespołów - przy minimalnym prowadzeniu jednej z stron - nie trafiali notorycznie rzutów wolnych. Przy stanie 71:70 Tuljkovic z Polpharmy nie trafił żadnego, ale Johnson z Polonii uczynił to samo!

A ci dwaj gracze wcześniej zdobywali dla swoich drużyn niezwykle ważne punkty. Nerwy zjadły też Hicksa z Polpharmy. Nawet liderowi gospodarzy, Eldridgowi, zatrzęsły się dłonie. Trafił ledwie jeden rzut i na siedem sekund przed końcem doprowadził do remisu 71:71.

Polonia nie potrafiła wykorzystać okazji i doszło do dogrywki. Była ona już jednostronna, goście, którzy byli wcześniej bliżej zwycięstwa, zostali całkowicie rozbici. Podopieczni Mariusza Karola wreszcie złapali swój rytm i skuteczność. W pięć minut zdobyli 24 punkty, podczas gdy wcześniej - w trzech kwartach - przez 10 minut rzucali średnio po 15 punktów.

O zwycięstwie gospodarzy zadecydowała niezwykle agresywna obrona w końcówce zasadniczego spotkania. Niestety, w ataku było znacznie gorzej. Mariusz Karol po meczu nie mógł pojąć postawy podopiecznych. Stwierdził, że jego zespół zagrał tak, jakby spotkał się cztery dni temu, a nie pracował wspólnie od półtora miesiąca. Nie mógł wyróżnić żadnego z czołowych graczy.

- Mam nadzieję, raczej pewność, że był to nasz najgorszy mecz w tym sezonie - powiedział trener. - Dobrze, że go wygraliśmy. Za miesiąc nikt nie będzie pamiętał o stylu, awarii, emocjach, a dwa punkty są nasze, niezwykle cenne punkty.

Takie wygrane podbudowują bowiem i samych graczy. Opłaca się walczyć do końca. To wypada docenić, Polonia okazała się zaś groźnym rywalem. Nie tylko dlatego że ma świetnych graczy, ale głównie dlatego że grają oni... bezstresowo. Na wyniku im specjalnie nie zależy. Sytuacja finansowa klubu jest ciężka, ci zawodnicy jeszcze liczą na ewentualny angaż w innych klubach i chcą się pokazać. Karol miał już taką sytuację, gdy prowadził Wisłę Kraków. Jego drużyna wygrała wtedy z rzędu sześć spotkań. I się rozpadła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki