Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprawa "Krystka": Ostrożność procesowa to jeszcze nie jest błąd [ROZMOWA]

rozm. Szymon Zięba
Joanna Kielas
Jesteśmy tylko ludźmi, wszyscy uczymy się na błędach - mówi sędzia Grzegorz Kachel ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia", w rozmowie z Szymonem Ziębą.

14-letnia Anaid rzuciła się pod koła pociągu. Dopiero wówczas śledczy skojarzyli i zebrali kilka spraw, do których dochodziło przez lata, które miały podłoże seksualne, były związane z nastolatkami i w których przewijało się nazwisko "Krystka". Tego samego mężczyzny, który miał się kontaktować z Anaid. Prokuratura Okręgowa analizowała te sprawy pod kątem "zasadności umorzenia". Zabrano się jednak za to dopiero po tym, jak sprawa została medialnie nagłośniona. To tak, jakby ktoś pomyślał, że raptem robi się szum, więc lepiej sprawdzić, czy nie daliśmy ciała.
Na pewno medialny charakter sprawy uruchamia tego rodzaju mechanizmy w prokuraturze i skłania do weryfikacji wydanych decyzji procesowych. Oczywiście nie znaczy to, że były one błędne. To swego rodzaju "ostrożność procesowa", by w sprawach szczególnie bulwersujących i nagłośnionych jeszcze raz przeanalizować, co zaszło.

Czyli gdyby matka 14-latki nie zaczęła robić rozgłosu dookoła tej sprawy, to być może media pisałyby "tylko" o samobójstwie młodej dziewczyny.

Każde samobójstwo jest dramatem, pamiętajmy jednak, że ponowna analiza bulwersujących spraw przez śledczych nie jest niczym nowym. Warto przypomnieć historię tak zwanych piramid finansowych, jak chociażby Amber Gold. Wcześniej część postępowań umarzano, zapadały też wyroki skazujące. Ponownie rozważono istotne okoliczności i ruszyło potężne śledztwo.

A mnie na myśl przychodzi inna sprawa. Po zaginięciu Iwony Wieczorek, które obiegło media w całej Polsce właściwie dzięki matce dziewczyny, dziś inaczej podchodzi się do zaginionych. Inaczej pracują służby, można się pokusić o stwierdzenie, że po prostu bardziej rzetelnie. Wychodzi więc na to, że jeżeli chcemy wymusić pewne zmiany systemowe, to sami musimy "bić w bęben", a nie czekać na służby, które niekiedy działają opieszale.
Zgadzam się, nierzadko medialne nagłośnienie wydarzenia powoduje pewien przełom, nie tylko w tej konkretnej sprawie, ale może spowodować zmianę postawy organów ścigania. Niestety, jesteśmy tylko ludźmi, wszyscy uczymy się na błędach. Oczywiście zaginięcia, porwania, przestępstwa seksualne to zbyt poważne sprawy, by błędy popełniać, ale czasem tak się dzieje. Sprawa zaginięcia Iwony Wieczorek jest wyjątkowo zagadkowa i początkowo nie nadano jej właściwej rangi. Pamiętajmy też, że nie wszystkie sprawy udaje się rozwiązać.

Mówi się też o wyjątkowej liczbie błędów popełnionych przy tej sprawie.

To prawda, ale proszę zwrócić uwagę, jak sprawnie zareagowała policja, gdy trzy miesiące temu w okolicach Szczecina uprowadzona została mała dziewczynka. Dziecko i porywacza namierzono błyskawicznie, mimo iż przemieścili się do Niemiec.

Tu o błyskawicznym działaniu raczej nie ma mowy. Nazwisko "Krystka" pojawia się w kilku podobnych sprawach o podłożu seksualnym. Chodzi o dwie umorzone sprawy prowadzone przez Prokuraturę Rejonową w Wejherowie w 2011 roku i dwie z 2012 roku, prowadzone przez Prokuraturę Rejonową w Pruszczu Gdańskim oraz w Kartuzach. W 2014 roku sprawa z Prokuratury Rejonowej w Pucku zakończyła się aktem oskarżenia.
Zacznijmy od kwestii podstawowej. To, że ktoś przewija się w różnych sprawach, postępowaniach, jako potencjalnie podejrzany, to zbyt mało, żeby go oskarżyć, czy - tym bardziej - aresztować. By tak się stało, musi zostać zgromadzony taki materiał dowodowy, który w sposób dostateczny wskazuje na popełnienie przestępstwa. Czyli po pierwsze: musi zostać stwierdzony czyn zabroniony, na przykład że ktoś uprawiał seks z osobą poniżej 15 roku życia. Wówczas nieodzowne są zeznania pokrzywdzonej, a te zeznania muszą być wiarygodne, bo nie jest tak, że każdy pokrzywdzony z natury taki jest. To trzeba ocenić przez pryzmat wszystkich dowodów. Po drugie: trzeba udowodnić, że sprawca był świadomy tego, że dana osoba nie miała 15 lat, co nie zawsze jest oczywiste.

Co ma Pan na myśli?
Głośno było swego czasu o tak zwanych galeriankach, które nie tylko nie ujawniały, ale wręcz zatajały swój wiek, po to żeby uzyskać korzyść materialną. Niestety, w takich czasach żyjemy. Sporo postępowań umarzanych jest z powodu "braku znamion czynu zabronionego". Pamiętam sprawę sprzed wielu lat, w której 14-latka obcowała płciowo na dyskotece z czterema dorosłymi mężczyznami. Nie ponieśli żadnych konsekwencji, postępowanie umorzono. Dlaczego? Ponadprzeciętny rozwój fizyczny dziewczyny wskazywał na to, że ma ona przynajmniej 17 lat. Tak była postrzegana, a biegły to potwierdził.

Ja jednak odnoszę wrażenie, że tu problem leży w innym miejscu - nie połączono wątku w sprawach, które prowadziły różne prokuratury albo nawet różni prokuratorzy, na przestrzeni lat, a w których pojawiło się nazwisko jednej osoby. Wszystko zależy od tego, że dany śledczy skojarzy nazwisko i coś mu zaświta, czy śledczy mają inne możliwości?
Nie znam dokładnie prokuratorskich baz danych. Każda policja dysponuje specjalną bazą danych, i to szczegółowych, na przykład jeżeli funkcjonariusz "wrzuci na bęben" nazwisko Iksińskiego, to o Iksińskim wiadomo praktycznie wszystko. Nie tylko czy miał konflikt z prawem, czy był karany mandatem za wykroczenie nawet 15 lat temu, ale również to, że Iksiński był legitymowany, czy zatrzymano go do kontroli drogowej i pouczono. Mało tego, w systemach policyjnych wskazane są postępowania sądowe, w których Iksiński występował jako podejrzany. Nawet wtedy gdy zakończyły się one umorzeniem czy wyrokiem uniewinniającym. W policyjnych bazach widnieje wskazówka, z kim dana osoba jest albo była w związku przestępczym. Polska nie jest tu wyjątkiem, nie jesteśmy państwem policyjnym, podczas gdy w Stanach Zjednoczonych każdy obywatel zostawia w bazie danych własne odciski palców.

Wróćmy jeszcze do sprawy śmierci 14-latki. Według medialnych doniesień, matka dziewczyny zaapelowała za pomocą portalu społecznościowego do ofiar tego samego gwałciciela, by się zgłaszały. Podobno są osoby gotowe do zeznań. Czy - w sytuacji, gdyby od potencjalnego wydarzenia upłynął pewien czas - takie zeznania ofiar mają znaczenie w procesie?
Upływ czasu zniekształca dowody i ludzką pamięć, działa więc na korzyść sprawców. Nie znaczy to jednak, że takie zeznania powinny wylądować w koszu. Nierzadko dzieje się tak, że ofiary przestępstw potrzebują czasu albo izolacji od środowiska, gdzie działa się im krzywda, aby odzyskać poczucie bezpieczeństwa. Gdy sprawa została nagłośniona medialnie, osoby, które miały paść ofiarą nadużyć seksualnych, zdały sobie sprawę z tego, że nie są jedyne, i być może taką pewność zyskały. I dlatego teraz decydują się zeznawać.

Co prawda do tej pory nie potwierdzono związku "Krystka" ze śmiercią Anaid. Ale czy, według Pana, śledczy nie powinni zainteresować się informacjami, które zebrała matka nastolatki?
Żaden trop nie powinien zostać zlekceważony. Prawie zawsze rodzina ofiary ma bardzo emocjonalny stosunek do śledztwa, co jest zrozumiałe, dlatego prowadzący postępowanie muszą filtrować otrzymane informacje. Pewną przeciwwagą do wyobrażeń bliskich jest krytycyzm, który nie oznacza odrzucania z góry wszystkiego, co się wydaje mało prawdopodobne. Jestem przekonany, że jednocześnie praca operacyjna policji trwa, mimo że się o niej nie mówi - wszyscy znamy tę formułę - "dla dobra śledztwa".

Czy zdaniem Pana, nowelizacja prawa, według której przestępstwa gwałtu będą ścigane z urzędu, poprawia sytuację ofiar?
To niezwykle delikatny problem. Zgwałcenie to odrażające przestępstwo. Podczas przesłuchania osoby pokrzywdzonej należy unikać tak zwanej wtórnej wiktymizacji, a zatem prowadzić tę czynność z taktem i empatią, a nie w sposób, który powodowałby dodatkową traumę. Z drugiej strony, nikt nie zmusi ofiary zgwałcenia do złożenia zeznań, nawet jeśli przestępstwo zostanie zgłoszone przez inną osobę. Mogą istnieć powody, dla których ofiara nie będzie chciała ujawnić tej sytuacji, i to nie dlatego by chronić sprawcę. Warto przypomnieć, że zmiana przepisów dotyczy osób mogących świadomie decydować o swojej seksualności, bo nadużycia wobec dzieci zawsze były ścigane z urzędu. Zasadnie w 2006 roku wprowadzono także dodatkową dolegliwość dla części sprawców tego rodzaju nadużyć, uniemożliwiając - wzorem amerykańskiego statutory rape - zatarcie skazania. Rzecz w tym, by taka osoba na przykład nie mogła pracować z dziećmi.

Fakty
W 2011 r. wejherowska prokuratura prowadziła dwa dochodzenia, w których pojawiało się nazwisko Krystiana W. Dotyczyły czerpania korzyści z uprawiania nierządu przez 16- i 17-latkę i "usiłowania doprowadzenia do poddania się czynności seksualnej" innej 17-latki. Obie umorzono, odpowiednio wobec: "brak znamion czynu zabronionego" i "braku danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa".
Ta ostatnia okoliczność była również powodem umorzenia dochodzenia prowadzonego w 2012 r. przez Prokuraturę Rejonową w Kartuzach.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki