Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowy wojewoda pomorski Ryszard Stachurski to twardy zawodnik

Ryszarda Wojciechowska, Krzysztof Miśdzioł
Kiedy został szefem Ośrodka Przygotowań Olimpijskich, zaczął od miłego gestu wobec mieszkańców - zniósł opłaty za wjazd na teren OPO
Kiedy został szefem Ośrodka Przygotowań Olimpijskich, zaczął od miłego gestu wobec mieszkańców - zniósł opłaty za wjazd na teren OPO Grzegorz Mehring
No dobrze, człowiek z Pomorza, ale jak on wygląda? - pytano po ogłoszeniu nominacji Ryszarda Stachurskiego na stanowisko wojewody. Kim jest nowy przedstawiciel premiera na Pomorzu?

Tuż po ogłoszeniu przez premiera Donalda Tuska nominacji dla Ryszarda Stachurskiego w Trójmieście nastąpiła chwila konsternacji. No dobrze, człowiek z Pomorza, ale jak wygląda? - pytano. Niektórzy żartobliwie odpowiadali cytatem z filmu "Miś", że "z twarzy podobny zupełnie do nikogo". Ale to nie do końca była prawda. Bo nowy wojewoda jest dobrze znany, tyle że w terenie. Zwłaszcza w gminie Krokowa, w której zaczynał polityczną karierę.

Z wykształcenia polonista. Pracę magisterską, o czym opowiada z dumą, pisał u profesor Marii Janion na Uniwersytecie Gdańskim. Po studiach na kilkanaście lat został nauczycielem. Ale w 1990 roku zamienił szkołę na samorząd. Sekretarzem gminy Krokowa był aż do 2001 roku. Potem przyjął od posła Kazimierza Plockego propozycję prowadzenia biura poselskiego. Równocześnie był radnym powiatowym. Jego kariera nabrała rozpędu w 2008 roku. Najpierw został dyrektorem Ośrodka Przygotowań Olimpijskich Cetniewo, a w grudniu 2009 roku dyrektorski stołek zamienił na fotel wiceministra sportu.

Kiedy był puckim radnym, lokalni dziennikarze w żartobliwym rankingu napisali: że "Stachurski jest jak kardynał Richelieu. Niby nic od niego nie zależy, ale wszędzie czuć jego obecność". On sam jako radny walczył z... wiatrakami. Był przeciwnikiem stawiania siłowni wiatrowych nad morzem. To niszczenie pięknego kaszubskiego krajobrazu - tłumaczył.

Czytaj także: Nowy wojewoda pomorski już urzęduje
[b]Czerwona legitymacja
[/b]
Ale z tamtego samorządowego czasu w życiu Stachurskiego najbardziej zapadła w pamięć walka, jaką stoczył z nowym wójtem gminy - Henrykiem Doeringiem. Próba współpracy między wójtem a sekretarzem trwała kilka miesięcy i skończyła się wnioskiem tego pierwszego o odwołanie drugiego. Sesja miała bardzo emocjonalny przebieg. Radni w pierwszym głosowaniu sprzeciwili się wnioskowi wójta. Przed kolejnym głosowaniem, kiedy zapowiadała się powtórka z "rozrywki", Stachurski wstał i powiedział: - Ja bardzo państwa proszę, odwołajcie mnie. Posłuchano go.

Dziś wojewoda tłumaczy, że na początku chciał z nowym wójtem pracować, ale zorientował się, że jego kompetencje są coraz bardziej ograniczane. Jego zdaniem, Doering ma chyba jakiś kompleks na punkcie poprzedniej władzy. Bo kiedy wójtem był Kazimierz Plocke, to Krokowa znajdowała się w pierwszej setce najlepszych gmin w Polsce. I to był ich sukces.
Wójt Doering mówi, że to sekretarz nie chciał z nim współpracować. Że Stachurski i Plocke stanowili tandem, który wprowadzał niepotrzebne podziały, nie tylko w radzie. Dla wójta nowy wojewoda to dobry fachowiec samorządowy. Ale - jak mówi - dzwonią do niego ludzie i przypominają dawny epizod z życia Stachurskiego, czyli przynależność do PZPR i to, że był aktywistą partyjnym.

- Dzwonią i pytają, jak to możliwe, że premier niemal dokładnie w 30. rocznicę stanu wojennego nominuje kogoś z taką przeszłością. Ja w tamtych czasach tutaj nie mieszkałem, ale miejscowi pamiętają. Dziwią się też, że poseł Plocke zaczął z nim współpracę w 1990 roku - opowiada wójt.
Ryszard Stachurski nie kryje, że był w PZPR. Nie wygumkował tego faktu ze swojego życiorysu. Ale też nie czuje dumy z powodu dawnej przynależności. Zapisał się - jak tłumaczy - z idealistycznych pobudek. Przyjechał z Gdyni na wieś i chciał coś zrobić dla miejscowej społeczności. Z partią wydawało się łatwiej.

Artur Jabłoński, kiedyś polityczny przeciwnik Stachurskiego, tamtą współpracę wspomina nie najgorzej.

- Byłem starostą puckim, a on radnym i liderem opozycji. Lekko być nie mogło. Trzeba jednak przyznać, że to był godny przeciwnik. Zawsze do dyskusji o samorządzie przygotowany - tłumaczy.
On zapamiętał Stachurskiego jako człowieka z batonikiem w ręku.
- Jak tylko była jakaś przerwa w obradach, wyciągał z kieszeni snickersa i jadł. Czasami nas częstował - wspomina.

Czytaj także: Poczet byłych wojewodów pomorskich (ARCHIWALNE ZDJĘCIA)

Wyrzucałem Piskorskiego

W Krokowej słychać, że ojcem chrzestnym późniejszej kariery Stachurskiego był Kazimierz Plocke, dziś poseł i wiceminister rolnictwa. Słysząc to, poseł się śmieje i odpowiada, że każdemu życzyłby takiego lojalnego i pracowitego współpracownika.

- Ale skoro mój wieloletni współpracownik zajmuje tak wysokie stanowisko, to znaczy, że nie zmarnowałem czasu. Sam zresztą wiele się od niego nauczyłem - tłumaczy.
Czego konkretnie?

- Chociażby tego, jak prowadzić z ludźmi trudne rozmowy. Jest w tym bardzo dobry - kwituje.
Na słowa o ojcu chrzestnym Stachurski odpowiada, że zawsze mrówczo pracował. I jego kariera była owocem tej pracy. Poza tym w Platformie nie jest anonimowym członkiem. Przez prawie cztery lata był szefem Sądu Koleżeńskiego, i to wtedy kiedy wykluczono Pawła Piskorskiego i cały "układ warszawski".

- Tak, to ja ich wyrzucałem. Wtedy zresztą było sporo bardzo trudnych partyjnych spraw w Polsce, które musiał załatwiać sąd. Szczególnie trudnym terenem partyjnym były Wielkopolska i Dolny Śląsk - przypomina.
Jeździł wówczas dwa razy w tygodniu do Warszawy, społecznie. Stachurski jest też autorem statutu Platformy. Przewodniczył Komisji Statutowej, a jego zastępcą był Cezary Grabarczyk.
- Pan premier poprosił mnie o przygotowanie założeń do statutu PO. I to zrobiłem. Czuję się więc jego autorem - dodaje.

Partia nie da zginąć?
W 2006 roku Stachurski, jako radny powiatowy i szef biura poselskiego Kazimierza Plockego, startował ponownie w wyborach do powiatu puckiego. W swoim okręgu miał jedynkę na liście PO. Ale przegrał. Wyprzedził go partyjny kolega Włodzimierz Olszewski, a pozostałe dwa mandaty zgarnęli szef miejscowego banku i wybrany też na wójta Krokowej Henryk Doering. W powiecie puckim zaczęto szeptać, że samorządowa kariera szefa powiatowej Platformy dobiega końca.
- Platforma nie da mu zginąć - mówili wówczas politycy lokalni.

I rzeczywiście, w 2008 roku Stachurski został powołany na dyrektora Ośrodka Przygotowań Olimpijskich Cetniewo we Władysławowie. Dla polityków to nie było zaskoczenie, bo Cetniewo to łakomy kąsek i ciepła posadka. Dziwiono się raczej, co szef powiatowej PO ma wspólnego ze sportem. On sam podkreślał, że sport zawsze był jego pasją (w młodości trenował piłkę nożną). Plusem tej nominacji był fakt, że to ktoś tutejszy obejmie stery ośrodka.

Czytaj także: Poczet byłych wojewodów pomorskich (ARCHIWALNE ZDJĘCIA)

I rzeczywiście, Stachurski zaczął od miłego gestu skierowanego do mieszkańców - zlikwidował pobieranie opłat za wjazd samochodem na teren OPO. Ucieszyli się z tego zwłaszcza rodzice, którzy dowozili dzieci na tutejszy basen, bo za podjechanie i wysadzenie pociech musieli za każdym razem płacić po 5 zł.

W Cetniewie Stachurski miał opinię sprawnego menedżera, otoczył się młodymi zastępcami, załatwił pieniądze na rozbudowę ośrodka, modernizację obiektów sportowych.
- Miałem to szczęście, że nie poszedłem na spaloną ziemię i udało mi się w krótkim czasie ten ośrodek zmienić. Nowe boiska, piękny stadion lekkoatletyczny, świetne miejsce. To trzeba zobaczyć - zaprasza Stachurski, choć już dyrektorem nie jest. Ale zagląda tam od czasu do czasu.
Twardy zawodnik
W grudniu 2009 roku został wiceministrem sportu.
Poseł Sławomir Neumann: - Jako wiceminister był rzeczowy i konkretny. Może czasami zbyt zasadniczy. Ale to twardy zawodnik.

Tu przypomina historię z uroczystego otwarcia nowego boiska w Cetniewie w ubiegłym roku. Przed przecięciem wstęgi wiceminister najpierw wziął udział w meczu otwarcia. Długo jednak nie pograł. Po kilku minutach dopadła go kontuzja łękotki. Przyjechało pogotowie. Zabrali go do szpitala.
- Myślałem, że on już tego dnia do nas nie wróci. Patrzymy, a tu po jakimś czasie kuśtyka do nas o kulach, żeby jednak boisko uroczyście otworzyć.
Wojewoda przyznaje, że łękotka dokucza mu do dziś. Kiedy przywieźli go do szpitala, okazało się, że jest kilka dużo poważniejszych, niż jego, przypadków i musiałby długo czekać na pomoc. Kupił więc kule i wrócił.

Czytaj także: Wicewojewoda Owczarczak prowadził lekcje (ZDJĘCIA)
Kiedy rozmowa schodzi na ministrów sportu, Ryszard Stachurski wymienia trzy osoby, które jego zdaniem - w ostatnich 20 latach były dobrymi ministrami sportu. Wymienia Mirosława Drzewieckiego, Stefana Paszczyka i Aleksandra Kwaśniewskiego. Dlaczego właśnie oni? Bo lubili sport, znali się na nim, ale byli spoza środowiska sportowego. Nie wikłali się w te wszystkie układy środowiska i autentycznie zarządzali. A pozostali? Różnie bywało. Na sugestię, że swojego byłego szefa - ministra Adama Giersza, nie pochwalił, odparł, że nie wymienił go w pierwszej trójce.
- Adam Giersz jest w sporcie od zawsze. Związany z tym środowiskiem na dobre i na złe. Co czasem ułatwia, ale też niekiedy utrudnia podejmowanie decyzji - kończy.

- Mimo swoich lat, czuję się jeszcze młodo i liczę na kolejne sukcesy. Dzisiaj minimalizuje się funkcję wojewody. Ale ja traktuję ten urząd jak wielkie wyzwanie - zapowiada Ryszard Stachurski.
Czy będzie tak twardy jak na boisku?

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki