Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

500 zł mandatu i 5 tys. zł grzywny za nielegalny handel

Ewelina Oleksy
Stoiska znikały w czwartek z ulic Gdańska, bo handlarze uciekali przed Strażą Miejską. - Myśleliśmy, że te przepisy wchodzą w życie dopiero od stycznia - tłumaczyli się ci, którzy mieli rozłożone stoiska
Stoiska znikały w czwartek z ulic Gdańska, bo handlarze uciekali przed Strażą Miejską. - Myśleliśmy, że te przepisy wchodzą w życie dopiero od stycznia - tłumaczyli się ci, którzy mieli rozłożone stoiska Grzegorz Mehring
W czwartek w życie weszła nowelizacja kodeksu wykroczeń, która strażom miejskim dała nowe narzędzie do walki z nielegalnymi handlarzami. To mandaty w wysokości od 20 zł do nawet 500 zł. Nielegalny handlarz może się liczyć także z wnioskiem do sądu, gdzie może być ukarany wysoką grzywną.

Kartony z jemiołą i patelniami oraz wózki wypchane po brzegi bielizną w mgnieniu oka znikały spod gdańskiego budynku LOT, gdy na horyzoncie pojawiła się Straż Miejska.

- Według nowych przepisów za handel na miejskim terenie, w miejscu niewyznaczonym można dostać grzywnę w wysokości 5 tys. zł oraz stracić towar - informuje mł. insp. Tomasz Siekanowicz ze Straży Miejskiej w Gdańsku.

Czytaj również: Pomorze: Strażnicy miejscy będą tępić nielegalny handel

Tym, którzy zdążyli uciec, zanim podszedł do nich patrol, wczoraj się upiekło. Nie oznacza to jednak, że będą bezkarni - strażnicy regularnie będą odwiedzać miejsca, w których najczęściej rozkładają się stragany z bibelotami.

Pojedyncze osoby, które interesu zwinąć nie zdążyły, już w pierwszy dzień obowiązywania nowych przepisów znalazły się w tarapatach. W przypadku jednej z kobiet strażnik na miejscu postanowił skierować wniosek do sądu.

- Handluje tu pani notorycznie i była pani za to wielokrotnie karana, ale opłaty za wystawione mandaty nie są przez panią regulowane - argumentował mł. straż. Robert Domaszewicz.
- Przecież niczego nie ukradłam, płacę za ten towar i za ZUS. Wiedziałam, że będą mandaty, ale myślałam, że dopiero od stycznia - tłumaczyła kobieta.

Po chwili negocjacji stanęło na pouczeniu. - Ale jeśli jutro tu panią spotkamy, sporządzimy notatkę o ukaranie do sądu rejonowego. Mogą też przyjechać urzędnicy i zabrać towar, pouczenia drugi raz nie będzie - podkreślał Domaszewicz.
A handlarze ironizowali. - Może jeszcze zaczną do nas strzelać? - mówili.

Czytaj również: Gdańsk: Urzędnicy będą zabierać towar nielegalnie handlującym

Miejscy urzędnicy, którymi strażnicy straszyli handlarzy, na razie jednak nie planują rekwirowania towaru. - Co prawda specjalny zespół, który powołany został w ubiegłym roku, aby zabezpieczać towar z nielegalnych straganów, nadal istnieje, ale teraz główny ciężar zadań wynikających z nowych przepisów spoczął na strażnikach miejskich - wskazuje Michał Piotrowski z Urzędu Miejskiego w Gdańsku.
Nie oznacza to jednak, że urzędnicy będą stać z założonymi rękami. Na wniosek magistratu radni do 700 zł podnieśli ostatnio tzw. opłatę targową za handlowanie w miejscach niedozwolonych.

- Już widać, że handlarze wzięli sobie do serca zmiany w przepisach, bo nielegalnych stoisk jest w Gdańsku znacznie mniej niż dawniej. Jeśli jednak znowu zaczną się pojawiać, to niewątpliwie skorzystamy z uprawnień do rekwirowania towaru - zapowiada Piotrowski.

Czytaj więcej na ten temat:**Pomorze: Koniec z nielegalnym handlem na ulicy**

Co na to sami zainteresowani?
- To głupota! Nikomu nie robimy krzywdy, a na życie jakoś zarobić trzeba - komentują handlarze.
Wczoraj strażnicy skontrolowali też teren ul. Długiej, Długiego Targu oraz ul. Elbląskiej, gdzie handel bez zezwolenia kwitnie. W pierwszym przypadku sprzedaż prowadziły tylko osoby, które miały pozwolenia, w drugim straż interweniować nie mogła.

- Teren przy ul. Elbląskiej nie należy do gminy, tylko jest prywatny. W takim przypadku działać nie możemy - przyznał Domaszewicz.

Właśnie dlatego już wiadomo, że walka z nielegalnym handlem nie będzie tak skuteczna jak myślano. Handlarze, by obejść przepisy, już obstawiają towarem części chodników należące do spółdzielni, a nie do gminy. Policja, podobnie jak straż, karać za handel na terenie prywatnym nie może.

- Prywatni właściciele terenu swoich praw mogą dochodzić w sądzie cywilnym - radzi podkom. Magdalena Michalewska z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.

Czytaj również: Anarchiści bronią dzikiego handlu w Gdańsku

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki