Kartony z jemiołą i patelniami oraz wózki wypchane po brzegi bielizną w mgnieniu oka znikały spod gdańskiego budynku LOT, gdy na horyzoncie pojawiła się Straż Miejska.
- Według nowych przepisów za handel na miejskim terenie, w miejscu niewyznaczonym można dostać grzywnę w wysokości 5 tys. zł oraz stracić towar - informuje mł. insp. Tomasz Siekanowicz ze Straży Miejskiej w Gdańsku.
Czytaj również: Pomorze: Strażnicy miejscy będą tępić nielegalny handel
Tym, którzy zdążyli uciec, zanim podszedł do nich patrol, wczoraj się upiekło. Nie oznacza to jednak, że będą bezkarni - strażnicy regularnie będą odwiedzać miejsca, w których najczęściej rozkładają się stragany z bibelotami.
Pojedyncze osoby, które interesu zwinąć nie zdążyły, już w pierwszy dzień obowiązywania nowych przepisów znalazły się w tarapatach. W przypadku jednej z kobiet strażnik na miejscu postanowił skierować wniosek do sądu.
- Handluje tu pani notorycznie i była pani za to wielokrotnie karana, ale opłaty za wystawione mandaty nie są przez panią regulowane - argumentował mł. straż. Robert Domaszewicz.
- Przecież niczego nie ukradłam, płacę za ten towar i za ZUS. Wiedziałam, że będą mandaty, ale myślałam, że dopiero od stycznia - tłumaczyła kobieta.
Po chwili negocjacji stanęło na pouczeniu. - Ale jeśli jutro tu panią spotkamy, sporządzimy notatkę o ukaranie do sądu rejonowego. Mogą też przyjechać urzędnicy i zabrać towar, pouczenia drugi raz nie będzie - podkreślał Domaszewicz.
A handlarze ironizowali. - Może jeszcze zaczną do nas strzelać? - mówili.
Czytaj również: Gdańsk: Urzędnicy będą zabierać towar nielegalnie handlującym
Miejscy urzędnicy, którymi strażnicy straszyli handlarzy, na razie jednak nie planują rekwirowania towaru. - Co prawda specjalny zespół, który powołany został w ubiegłym roku, aby zabezpieczać towar z nielegalnych straganów, nadal istnieje, ale teraz główny ciężar zadań wynikających z nowych przepisów spoczął na strażnikach miejskich - wskazuje Michał Piotrowski z Urzędu Miejskiego w Gdańsku.
Nie oznacza to jednak, że urzędnicy będą stać z założonymi rękami. Na wniosek magistratu radni do 700 zł podnieśli ostatnio tzw. opłatę targową za handlowanie w miejscach niedozwolonych.
- Już widać, że handlarze wzięli sobie do serca zmiany w przepisach, bo nielegalnych stoisk jest w Gdańsku znacznie mniej niż dawniej. Jeśli jednak znowu zaczną się pojawiać, to niewątpliwie skorzystamy z uprawnień do rekwirowania towaru - zapowiada Piotrowski.
Czytaj więcej na ten temat:**Pomorze: Koniec z nielegalnym handlem na ulicy**
Co na to sami zainteresowani?
- To głupota! Nikomu nie robimy krzywdy, a na życie jakoś zarobić trzeba - komentują handlarze.
Wczoraj strażnicy skontrolowali też teren ul. Długiej, Długiego Targu oraz ul. Elbląskiej, gdzie handel bez zezwolenia kwitnie. W pierwszym przypadku sprzedaż prowadziły tylko osoby, które miały pozwolenia, w drugim straż interweniować nie mogła.
- Teren przy ul. Elbląskiej nie należy do gminy, tylko jest prywatny. W takim przypadku działać nie możemy - przyznał Domaszewicz.
Właśnie dlatego już wiadomo, że walka z nielegalnym handlem nie będzie tak skuteczna jak myślano. Handlarze, by obejść przepisy, już obstawiają towarem części chodników należące do spółdzielni, a nie do gminy. Policja, podobnie jak straż, karać za handel na terenie prywatnym nie może.
- Prywatni właściciele terenu swoich praw mogą dochodzić w sądzie cywilnym - radzi podkom. Magdalena Michalewska z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.
Czytaj również: Anarchiści bronią dzikiego handlu w Gdańsku
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?