Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tanya Valko o książce "Arabska córka"

Irena Łaszyn
Grzegorz Mehring
Tanya to nie Dorota. Nie zakochała się w Ahmedzie, nie wyszła za muzułmanina, nie nosi burki, nie chowa się pod abają i nie jest bohaterką "Arabskiej żony". Ma krótkie włosy i dżinsy, zakłada nogę na nogę, pali publicznie papierosa. Przynajmniej w Polsce.

Tanya to nawet nie jest Tanya. Prawdziwe imię i nazwisko ukrywa pod literackim pseudonimem, żeby nikogo nie narażać, zwłaszcza siebie i męża, który podobnie jak ona jest Polakiem. Od dwudziestu paru lat mieszkają w krajach arabskich, ostatnio - w Arabii Saudyjskiej, gdzie panuje wahhabizm, najbardziej radykalna odmiana islamu.

- Gdy przeprowadziłam w Libii wywiad z lekarzem, skazanym razem z bułgarskimi pielęgniarkami na karę śmierci, za spiskowanie przeciw państwu libijskiemu oraz celowe zakażanie dzieci wirusem HIV, zaczęłam ciągnąć za sobą ogon - wyznaje.

- Musiałam zrezygnować z pisania powieści, choć wydawnictwo zamówiło ją u mnie w ciemno. Nadal muszę uważać. Niektórzy odbierają treści zawarte w moich książkach jako krytykę religii i Koranu, a to nie jest bezpieczne.

Nikt nie może się więc dowiedzieć, że to ona stworzyła Dorotę - bitą, gwałconą, poniewieraną polską żonę Ahmeda, Libijczyka, który na ekranie telewizora pali amerykańską flagę i wykrzykuje wraz z tłumem bluźnierstwa pod adresem nieszczęsnych ofiar zamachu na World Trade Center. A także, że stworzyła ich córkę Marysię, która w "Arabskiej córce" zakochuje się w Hamidzie bin Ladenie, bratanku Osamy.

Hamid Marysię kocha, a stryja jakoś specjalnie nie poważa. - Kiedy jeden z ponad- dwustuosobowej rodziny się zbiesił, trudno, żeby reszta zmieniała nazwisko i chowała się po krzakach. Większość z nas zna Osamę tylko z opowieści, telewizji i internetu - tłumaczy przyszłej żonie.

- Jak to, dwustuosobowej rodziny? - powątpiewa czytelnik.

Ale Hamid natychmiast wyjaśnia: Dziadzio Mohammed, pomimo że był bardzo religijny, miał wielkie potrzeby seksualne. Poślubił 22 kobiety! Z większością się rozwiódł, bo w Saudii rozwodzić się wolno, czyni to 70 procent par małżeńskich, jeszcze przed pierwszą rocznicą ślubu.

- Jak to możliwe? - znowu się dziwi czytelnik.

- Taka muzułmańska tradycja, objaśnia Hamid. - Wolno się rozwodzić, nie wolno się przespać bez ślubu. Bo to grzech i hańba, przynajmniej w przypadku kobiety.

Ten Hamid, niby taki luzak, ale też się zadał z fundamentalistami i nie bardzo wie, jak sobie z tym poradzić. Z przerażeniem obserwuje, jak jakiś biedny Abdullah, żeby robić dżihad, daje sobie wpakować w odbyt kilo plastiku, wrzeszcząc przy tym wniebogłosy. Coś tam jednak kombinuje na boku i książę, na którego Al-Kaida chciała się zamachnąć, wychodzi cało z opresji.

Zaczęło się w Trójmieście

Straszne rzeczy dzieją się w tej książce. Gdańscy czytelnicy, którzy przyszli na spotkanie z autorką, wyznają, że nie mogli po tej lekturze spać. Bardziej wstrząsnęła jednak nimi pierwsza z powieści, "Arabska żona".

- Może dlatego, że pisana w pierwszej osobie? - rozważa Tanya Valko.

- A ile jest w niej pani własnych przeżyć? - chcą wiedzieć ciekawscy.

Tanya Valko oświadcza, że sporo, choć to nie ona była bita, zdradzana, gwałcona i poniżana. Ta książka to efekt studiów, badań i zasłyszanych opowieści. Fikcja literacka, która powstała na kanwie kilku autentycznych historii. A jedna, od której wszystko się zaczęło, wydarzyła się w Trójmieście, dwadzieścia parę lat temu.

Czytaj: **Blog ma jaja, bo pisze go kobieta**

Polka, Arab, wielka miłość. Ślub i wspólna córka. Nie ułożyło się, młodzi się rozstali. A potem on, używając podstępu, porwał ich dziecko. Gdy po wielu latach, przy pomocy detektywów, matka trafiła na ślad córki w Libii, ta nie chciała z nią rozmawiać. A tym bardziej nie chciała wracać. Tak jak Marysia odpowiedziała: Teraz jest już za późno. Tutaj jest moja rodzina, moi bliscy, mój dom i moja religia. Nie mogę tego wszystkiego zostawić…

- Pisarz, gdy tworzy jakąś postać, to musi kogoś widzieć - uważa Tanya. - Nie może pisać o kimś przezroczystym.

Niedawno, podczas pobytu w Trójmieście, Tanya odwiedziła dawną znajomą, której arabski mąż zabrał dziecko. Ostatnio widziały się lata temu, gdy wspólnie z mężem wiozła ją na spotkanie z córką, a potem ocierała jej łzy. Znajoma była w Libii parokrotnie, spędzała z córką dwa tygodnie, przy asyście tamtejszej rodziny, ale nie potrafiła do niej dotrzeć.

- Po paru latach, gdy już jechaliśmy z mężem do Arabii Saudyjskiej, odebrałam telefon od tej kobiety z Trójmiasta - opowiada Tanya Valko. - Dzwoniła, żeby poinformować, że córka mieszka teraz… w Arabii Saudyjskiej. Nawiązały kontakt, odwiedzają się, choć to nie jest taki oczywisty happy end.

Dobrzy i źli

Jacy są arabscy mężowie? Na to pytanie trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Bywają nowocześni, tolerancyjni, czuli. Bywają też tacy jak Ahmed - gruboskórni i zaślepieni nienawiścią. Wszyscy są cudownymi ojcami.

- Czasami myślę, że oni są lepsi od matek. Może dlatego, że te dziewczyny wcześnie wychodzą za mąż, co roku rodzą dziecko i są zwyczajnie tą sytuacją zmęczone?

Zobacz: **Czy będzie msza nad urną z prochami?**

Czy zdarzają się udane związki polsko-arabskie? Oczywiście! Takim udanym mieszanym małżeństwem, które opisała w swojej powieści, są choćby Baśka i Hasan z Trypolisu, którzy prowadzą ciepły polsko-libijski dom. Prototypem gwałconej przez brata siostry była pewna Libijka, którą spotkała w klubie fitness i która opowiedziała jej swoją historię. Bo tamtejsze kobiety też bywają w takich miejscach.

- Chciałam przedstawić różne typy ludzkie - podkreśla Tanya Valko. - Widziałam bowiem dobrych i złych Arabów. A taki Ahmed może mieszkać w każdym kraju, także europejskim. Czyż nie czytaliśmy o Europejczykach, którzy latami więzili i gwałcili swoje córki?

A ile żon ma przeciętny Arab? - dopytują się czytelnicy. Tanya odpowiada, że przeważnie jedną. Jeśli chciałby mieć więcej, to każdej z kobiet musiałby zapewnić dokładnie to samo: dom, samochód, błyskotki. Takiego Libijczyka na to nie stać. Saudyjczyka - już bardziej. Ale to mit, że wszyscy Saudyjczycy są obrzydliwie bogaci. Nie wszyscy. Bogaci są na pewno członkowie rodziny królewskiej, każdy z nich dostaje podobno kieszonkowe w wysokości 10 tysięcy dolarów.

Czy te książki to forma ostrzeżenia? Tak! Związek z obcokrajowcem zawsze niesie ryzyko. Inny język, kultura, mentalność. W przypadku małżeństwa z Arabem dochodzi jeszcze inna religia. Polka, która decyduje się na wyjazd, musi wiedzieć, że nie zawsze możliwy jest powrót.

Orientalny bakcyl

Mieszka w Rijadzie, stolicy Arabii Saudyjskiej, gdzie temperatura chwilami dochodzi do 55 stopni Celsjusza, a wilgotność wynosi raptem pięć procent. Nie jest łatwo. Wręcz masakrycznie, jak mawia Tanya. Nie do porównania z arabskimi krajami północnej Afryki, dla Europejczyków bardziej przyjaznych pod każdym względem, nie tylko klimatycznym.

W Arabii Saudyjskiej nie ma kin, teatrów, filharmonii. Nie ma kościołów i przybytków innych religii niż islam, nie wolno okazywać w miejscu publicznym emblematów innej wiary. A kobieta musi być okutana od stóp do głów. Nawet kostki nie może pokazać. Za wykroczenie przeciw obyczajności grozi kara chłosty. Za kradzież - obcięcie dłoni, za zdradę islamu - śmierć.

W Rijadzie Tanya nosi abaję, taki czarny płaszcz osłaniający wszystko, co ma pod spodem. Głowę przeważnie owija chustą lub szalem. Kiedyś, w centrum handlowym, gdy siedziała w kawiarni z mężem i córką, tego nie zrobiła. Natychmiast pojawił się przedstawiciel policji religijno-obyczajowej, zwanej muttawa, zajmującej się egzekwowaniem przestrzegania szariatu (islamskiego prawa religijnego), by zainterweniować. Ale to nie z nią rozmawiał, lecz z mężem. Kobieta jest nieczysta, kobieta się nie liczy. "Powiedz jej, że ma przykryć włosy" - nakazał.

- Mąż zaproponował, żebym założyła czarny kapelusz z metalowymi napami, który właśnie nabyliśmy - śmieje się Tanya. Córka, blondynka, miała czerwoną wandamkę. Funkcjonariusz zaniemówił, bo przepisy tego rodzaju nakryć głowy wyraźnie nie zakazują. Przełknął tę potwarz i się oddalił…

Warto: **Indianie są zawstydzeni po zabójstwie kajakarzy **

W Arabii Saudyjskiej kobiecie niewiele wolno, nawet prowadzić samochodu, choć podobno przepisy w tym względzie bywają łamane. Gdy pędzi jakiś bentley z przyciemnianymi szybami, do końca nie wiadomo, kto siedzi za kierownicą.

Cudzoziemcy mieszkają przeważnie na specjalnych campach. Takich strzeżonych osiedlach, mniej lub bardziej ekskluzywnych. Niektóre mają nawet własne pola golfowe, centra handlowe i zoo, a wynajęcie apartamentu w takim miejscu, to równowartość 300 tysięcy zł polskich rocznie. Wszędzie trzeba przestrzegać miejscowego prawa. Co więc takiego jest w tej Saudii, że - mimo tych wszystkich nakazów i zakazów - Tanya chce tam mieszkać?

- Jestem arabistką, orientalistką z wykształcenia, połknęłam orientalnego bakcyla - tłumaczy. - Już na studiach wyjechałam do Libii, która wtedy była krainą mlekiem i miodem płynącą. U nas, w Polsce, puste półki i ocet, tam - w państwowych dotowanych sklepach - włoskie buty za dolara i markowy garnitur za pięć dolarów. Zachłysnęłam się. Później się w Libii pogorszyło, z powodu sankcji, ale dzięki temu pojawiła się prywatna inicjatywa i całkiem inny handel. Uwielbiam Orient. Ten odurzający zapach prażonej kawy, jaśminu i przypraw, prawdziwy arabski kuskus, nawoływania muezzina, białe meczety i tamtejszą gościnność, z którą nasza, słowiańska, nie może się równać. Nawet słońce, które niekiedy grzeje zbyt mocno.

Twierdzi, że człowiek może być szczęśliwy w każdym miejscu.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki